~Chapter ten~

829 44 121
                                    



~♡~

Po zaparkowaniu starego samochodu w garażu sąsiadów i szybkiemu ulotnieniu się z posesji, nastolatkowie nie ukrywając szerokiego uśmiechu ruszyli w stronę domu rodziny Page. Biegli wzdłuż zielonego chodnika kurczowo trzymając się za lekko zmarznięte dłonie. Temperatura sięgała niemal liczby minusowej, ale mimo to nie zdawali się tego odczuwać przez intensywność ostatnich zdarzeń.

Charlotte najprawdopodobniej nieodwracalnie straciła ojca. Okropnie ją to bolało, a fakt, że to ona będzie zmuszona powiedzieć to rodzicielce dobijał ją jeszcze bardziej. Ale musiała być silna, aby postarać się odbudować rodzinę, a przynajmniej to co z niej zostało.

Teraz już wiedziała, że ma wielkie wsparcie u osób, z którymi nawet nie jest spokrewniona, ale są oni dla niej ważni na miarę najbliższej rodziny. Cieszyła się, że miała przyjaciół, a zarazem żałowała, że wcześniej nie poprosiła o pomoc. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej?

Tego nie wie nikt.

Nie wiedziała nawet jak określić dzisiejszy dzień. Zaszufladkowanie go do tych najgorszych jednocześnie mijało się z prawdą i temu odpowiadało. Z jednej strony straciła tatę, ale z drugiej całowała się ze swoim najlepszym przyjacielem, w którym się w skrycie podkochiwała. Była zarazem przepełniona rozpaczą i skakała z radości. Powinna przemyśleć swoją aktualną sytuację i zdecydować się na ujawnianie jednej emocji, ponieważ niestabilność emocjonalna powoli doprowadzała ją do szału.

Jednak najważniejsze, że dzięki Henrykowi odzyskała nadzieję na lepsze jutro.

— Już dojdę sama — oznajmiła niepewnie brunetka, zatrzymując się pod dębem rosnącym niemal sześć metrów od schodów na werandę. — Bardzo i to bardzo dziękuję — po raz kolejny tego dnia posłała blondynowi szczery uśmiech. — Jestem twoją dłużniczką — dodała zatapiając się w czekoladowych tęczówkach.

— Chyba wiem jak możesz go spłacić — mruknął tajemniczo i nachylił się nad panienką Page zanim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć.

Pewniej niż za pierwszym razem muskał usta dziewczyny, której nie wystarczały zwykłe całusy, więc również odczuwając pewność siebie zmniejszyła odległość między nimi na minimalną i pogłębiła pocałunek. Czuła przez pieszczotę jak chłopak nie mógł ukryć szerokiego uśmiechu, spowodowany radością jaką w tej chwili kosztował.

Od wielu lat wiedział, że jego najlepsza przyjaciółka używa balsamu do ust o smaku arbuzowym. Cieszył się, że mógł w końcu go skosztować właśnie poprzez pocałunek. Dopiero teraz sobie uświadomił, że zawsze o tym marzył.

— Trzymaj się — wyszeptała uwodzicielsko w usta siedemnastolatka i truchcikiem pobiegła na werandę.

Położyła dłoń na klamkę, jednak zanim za nią pociągnęła to obróciła się po raz ostatni w stronę wysokiego dębu i chłopaka nadal pod nim stojącego. Przez parę sekund wymieniali się czułym spojrzeniem dopóki młoda kobieta zniknęła za drzwiami wejściowymi. Henryk schował dłonie do kieszeni ciemnych jeansów i wraz z głośnym westchnieniem ruszył w stronę swojego domu.

W tym samym czasie brunetka starała się jak najciszej w ciemności przemknąć do swojego pokoju. Mimo, że poranek już nastąpił to słońce nie było na odpowiedniej wysokości, aby oświetlić wnętrze domu. Zanim weszła na schody niespodziewanie podskoczyła, ponieważ w pomieszczenie zostało oświetlone przez sztuczne światło pochodzące z lampy.

Sparkling eyes |Chenry| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz