Rozdział V Przepraszam za wszystko...

786 43 33
                                    

Data dodania : 23.06.2020

„Przepraszam za wszystko..."

[T/I] POV

Wpatrywałam się w twarz zielonookiego, jego spojrzenie było zdecydowanie bardziej łagodne niż wcześniej, a twarz zdobił delikatny uśmiech. Nie ukrywam,  poczułam chwilowy spokój, jednak z powrotem zaczęłam mieć wątpliwości, jakby nie było, nie znałam go, nie wiem kim jest i jak włamał mi się do domu, ale mimo wszystko nie wyglądał na kogoś niebezpiecznego, i szczerze miałam nadzieję że tak właśnie jest.

- Masz zamiar wstać czy? - zaśmiał się lekko podając mi dłoń
- J-ja uh... - bałam się przyjąć jego pomoc, oczywiście uroczy uśmiech nie wskazywał na jakiś złowieszczy plan, jednak wciąż miałam przeczucie, że nie powinno mnie tu być, a nawet, tego wszystkiego co wydarzyło się przez te kilka dni
- To? - moją rozterkę przerwał mi głos chłopaka, który wciąż trzymał wysuniętą rękę
- Ah! Tak już, przepraszam - zaśmiałam się nerwowo łapiąc jego dłoń

Kiedy oboje już staliśmy zielonowłosy zaproponował przechadzkę po głównej ulicy, nie miałam jak odmówić i nie chciałam tego zrobić więc przystałam na jego propozycję. Po drodze przez alejkę trwała zwykła, ale przyjemna cisza. Chociaż był mi obcy czułam, że mogę mu zaufać, a mimo to moje zaufanie do niego nie było wielkie, aż trudno to wyjaśnić. Jednak jedna rzecz nurtowała mnie zdecydowanie bardziej, a mianowicie dlaczego wciąż się na mnie gapi. Co prawda nie patrzyłam się w jego stronę, ale mogłam poczuć, że już dobre kilka minut nie patrzy na drogę tylko na mnie. Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam prosto w jego twarz, która prawie natychmiast pokryła się lekkim rumieńcem. Ta reakcja nieco mnie zdziwiła, ale nie zastanawiałam się nad tym długo i ruszyłam dalej. W pewnym momencie zobaczyłam światło jednej z latarnii, to znaczyło, że jesteśmy już blisko ścieżki, którą zwykle wracałam do domu. Zaczęłam szybciej iść a na końcu prawie, że biec, aby zobaczyć z bliska zapalone lampy, które w przypadku tego miejsca, były rzadkością. Byłam coraz bliżej wyjścia z ciemnego zauku, gdy zobaczyłam dwie postaci gasząca je jedna po drugiej, w sumie nie przejęłam się tym zbyt bardzo i kontynuowała "bieg w stronę światła". Już miałam przekroczyć próg alejki, gdy dwie silne ręce przygwoździły mnie do ściany.

- Ani mi się waż cokolwiek powiedzieć - wyszeptał zielonowłosy
- Słyszałeś coś? - zapytała jedna z postaci gaszących światła
- Nie, a co? Coś się stało? - zapytała druga osoba
- Nahhh nie ważne, chodź musimy wyłączyć jeszcze z kilkanaście tych żarówek - odpowiedziała pierwsza osoba znudzonym tonem, by zaraz potem odejść

Mój włamywacz ciągle trzymał mnie przy ścianie, a ja wciąż zastanawiałam się czy wyjaśni mi tą sytuację.

- Umm... - chłopak spojrzał się na mnie i cicho zachichotał
- Jak robak gonisz do światła, zabawne - znów wrócił mu psychopatyczny śmiech i spojrzenie, zrobiło się naprawdę strasznie. Zaczęło wracać moje przerażenia, aż w końcu zdobyłam się na odwagę i wykrztusiłam kilka słów
- A ty jak kot przykleiłeś się do kocimiętki - odparłam, a gdy wzrok chłopaka był skierowany w moją stronę, pomachałam mu lekko lewą ręka, na znak, że powinien puścić, ten jednak znów uśmiechnął się w dziwny sposób
- Sugerujesz, że jesteś moim narkotykiem? - wtedy spaliłam buraka,  tak było to naprawdę niezręczne i był to najgorszy tekst jaki słyszałam, ale mimo było w tym coś wyjątkowego

Zaraz po wypowiedzeniu tych słów odsunął się ode mnie, dając mi tym samym możliwość ruchu. Gdy upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu wyszliśmy z ciemności i zaczęliśmy iść nieco zniszczoną ścieżką. Idąc tak dłuższą chwilę zorientowałam się, że gdy wcześniej biegłam do światła, zostawiłam piegusa daleko w tyle. Mam na myśli, nie biegł obok mnie, a nawet, nie przyspieszył kroku, a chwilę później znalazł się tuż obok mnie. Spojrzałam kontem oka na chłopaka, który zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, chociaż z drugiej strony... w dzisiejszym świecie jest wiele rodzai quirk, więc może jego to jest teleportacja, albo szybkość. Szybko odpowiedziałam na swoje pytanie po czym stwierdziłam, że nie powinnam się nad tym tak bardzo głowić.
Po drodze podziwiałam gwieździste niebo, jeszcze nigdy nie widziałam, aż tylu naraz! Nie było też żadnej chmury, ale za to był lekki chłodny wietrzyk, który był prawie nieodczuwalny. Co jakiś czas szmaragdowe oczy spoglądały na mnie, a ja co jakiś czas zerkałam na niego. Szczerze, zapomniałam, że się go bałam.

|| Nie zostawiaj mnie jak ona ||-|| Villain Deku x reader || [WKRÓTCE.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz