unus

74 6 2
                                    

Po pewnym czasie wszystko zostało już zwieńczone. W nieskazitelnie czyste kieliszki zostało wlane krwistoczerwone wino, faworyzowane przez państwa Blacków. A oni sami zasiadywali już do kolacji od ponad dwudziestu minut. Cisza spoufalała się z uwierającym milczeniem tańcząc gdzieś między domownikami. 

— Gdzie jest Regulus?— zapytała chłodno Walburga, krojąc nożem kawałek pieczonego kurczaka. Spojrzała spod swoich ciemnych, gęstych rzęs na męża, posyłając mu nieżyczliwe spojrzenie.- Orionie?- wypowiedziała donośnie, opierając swoją chudą rękę o bladą twarz.

— Stworku!— zawołał głośno mężczyzna, wycierając swoje cienkie usta w chusteczkę i odkładając na nią sztuczce. Wnet koło Oriona pojawił się brzydki sługa, pobłażliwie patrząc wodnistoszarymi oczyma na swojego pana. — Przyprowadź tu Regulusa, skrzacie— oznajmił, wycierając lekki zarost o ciemną chusteczkę, która leżała tuż koło sztućców. 

Stworek po zaledwie piętnastu sekundach pojawił się już na piętrze willi.

Wtedy Regulus usłyszał pukanie w grubą, drewnianą powierzchnie, która oddzielała go od domowej rzeczywistości. Chłopak speszył się, a jego antynomiczne myśli szybko wyparowały. Pośpiesznie poskładał wszystkie kartki, chowając je do wnętrza sekretnego dziennika. Wyciągnął z tylnej kieszeni swoich czarnych spodni różdżkę. Szybko machnął nią i wypowiadając po cichu zaklęcie, które zamieniło notes w szkolny podręcznik do lekcji eliksirów.

— Wejść!— krzyknął Regulus, obracając się na krześle w kierunku drzwi.

Za niedługi moment wyłonił się z nich Stworek, który niewinnie wyjrzał za framugi. W ciemności jego skóra wydawała się być jeszcze bardziej bledsza i żylasta niż zazwyczaj.

— Kolacja już gotowa, Panie— powiedział ochrypniętym głosem, lekko kłaniając się Regulusowi.

— Dobrze, zaraz tam się pojawię— odparł tak śmiało, że nie było słychać w jego jakiegokolwiek zawahania.

Po tych słowach skrzat domowy potrząsnął jedynie delikatnie głową, pośpiesznie zamykając drzwi.

Regulus nie chciał przesiadywać z rodzicami, ale tego dnia wypadały urodziny Walburgii. Z jakiegoś powodu, czuł presję nad pojawieniem się na przyjęciu.

Wyszedł z pokoju, wypowiadając hasło, zamykające drzwi. Regulus wolnym krokiem stąpał po schodach, podtrzymując się delikatnie lewą ręką o drewnianą balustradę. Idąc oglądał wszystkie te piękne obrazy w złotych obramowaniach, wiszące na ścianach oraz ogromne, diamentowe żyrandole. Tu jest zbyt idealnie. Poprawił denerwujące i opadające bezwładnie na twarz czarne kosmyki włosów, układając je lekko. Szedł wzdłuż długiego dywanu, prowadzącego do jadalni. Uchylił lekko dębowe drzwi, podpatrując do środka. Jego matka witała się z bratem jak i jego żoną, której tak na prawdę nie lubiła. Walburga oraz Druella miały po prostu podobnie splugane złem serca. Kobiety gdzieś po cichu zarzucały sobie nawzajem tą samą niegodziwość, a miały takie same kamienne wnętrza.

Regulus przesunął trochę skrzypiące drzwi, wchodząc do środka. Ciemne tęczówki Walburgii błyskawicznie przemierzyły jadalnie i wpatrywały się w syna z obojętnością. A on coraz bardziej czuł jak jego nienawiść do tej rodziny się pogłębia. Jednakże jedynie co zrobił, to wydobył ze swojej duszy jeden kłamliwy uśmiech, którym karmił wszyskich zgromadzonych. Nie lubił tego robić, ale był tak przyzwyczajony, że jego uczucia nie pełniły już żadnych, istotnych funkcji.

Chłopak podszedł w kierunku wuja oraz ciotki, kolejno się z nimi witając. Odpowiadał na zadane mu pytania z fałszywą sympatycznością.

— Dobrze wiedziałeś, że dziś mają przyjść— stwierdził gburowato Orion, szepcząc w kierunku syna i ściskając mocno jego ramię. Regulus syknął cicho z bólu.- Dawno powinieneś już tu być- powiedział cierpko, przy uchu chłopaka.

wrong direction  ~𝕽𝖊𝖌𝖚𝖑𝖚𝖘 𝕭𝖑𝖆𝖈𝖐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz