Rozdział 27 - "Uczucie stare jak świat"

5K 205 108
                                    


Rozdział szybko, bo rekordowo krótki... :D


◈◈◈

Profesor McGonagall i profesor Slughorne, dyskutowali o czymś zawzięcie, a Neville stał tuż obok całej grupy siedmiorocznych ślizgonów i ich opiekunów.
- Idzie Hermiona! – pierwsza zauważyła ją Susan.
- Jak dobrze, że pani już jest, panno Granger! – ucieszyła się pani dyrektor.
- Czy coś się stało? – Hermiona poważnie się zaniepokoiła, ale po sekundzie dostrzegła, że Draco stoi wraz ze swoimi kolegami. Odetchnęła lekko, czując przedziwną ulgę.
- Zniknęłam nam gdzieś jedna uczennica – wyjaśnił zmartwiony mistrz eliksirów.
- Kto? – Hermiona szybko rozejrzała się po zebranych.
- Tracey! Nie wróciła do dormitorium po dzisiejszych zajęciach. Nie była nawet na obiedzie! Nigdzie nie umiemy jej znaleźć! – W oczach Pansy błyszczały łzy.
- Szukaliśmy wszędzie! Nigdzie jej nie ma! – wtrącił szybko Nott.
- A może po prostu bez pytania poszła do wioski? - zasugerowała Hermiona.
- Na pewno nie! Wiedziałabym, gdyby chciała to zrobić. Wiem, że stało jej się coś złego! – panikowała Parkinson, zanosząc się płaczem.
- Spokojnie! Na pewno się znajdzie... – próbowała ją uspokoić Hermiona.
- Wezwałam już aurorów. Zaraz przeszukamy całą szkołę oraz Hogsmeade – poinformowała oficjalnie McGonagall.
- Kto z was, jako ostatni ją widział? – zapytała Hermiona, zwracając się do grupy ślizgonów.
- Ja! Wyszłyśmy razem z lekcji zielarstwa. Dziś mieliśmy zajęcia w ostatniej szklarni. W tej od strony boiska do Qudditcha... – opowiadała szybko Pansy.
- W szklarni numer dziewięć – wtrącił Ress.
- No i po skończonych zajęciach, gdy wracałyśmy do szkoły, Tracey nagle przypomniała sobie, że zostawiła tam swoje rękawice ochronne i postanowiła po nie wrócić. Trochę dziwnie się zachowywała... Nawet nie chciała sprawdzić czy może ma je w torbie! - Pansy była bardzo rozemocjonowana.
- Czy ktoś z was sprawdził czy nie została przypadkiem zamknięta w szklarni? – dopytywał Neville.
- Byliśmy tam dwa razy, razem z Theo. Ani śladu Tracey... Naprawdę nie wiem, co mogło się stać! – Parkinson zaszlochała jeszcze mocniej.
Draco wyjął białą chusteczkę i podał ją koleżance. Prawdziwy dżentelmen...
Hermiona ledwo powstrzymała uśmiech. Musiała się skupić na ważniejszym problemie. Davis. Tej małej małpie, dosłownie wszystko mogło przyjść do głowy. Gdzie ona była?
- Spokojnie! Zaraz się jakoś zorganizujemy – Hermiona zdecydowała się przejąć pałeczkę.
- O! Są już aurorzy! – zauważyła Parvati.
Do szkoły właśnie weszło pięciu mężczyzn.
- Cześć Herm! – zawołał do niej rozpromieniony Ron.
- Cześć wszystkim! - przywitał się Potter.
- Och! Cześć! Co tu robicie? – Hermiona podeszła do przyjaciół, nie przytulając ich jednak na powitanie, w obawie przed reakcją ich wykładowcy z Akademii Aurorów, wysokiego, postawnego szatyna, który łypał na wszystkich podejrzliwie.
- Podobno mamy wam pomóc kogoś szukać! – wyjaśnił szybko Harry.
- Dobry wieczór, aurorze Nolan – McGonagall podeszła i uścisnęła rękę szatyna.
- Dobry wieczór, pani dyrektor. Proszę się nie martwić! Zaraz wszystkim się zajmiemy. Czy ktoś ma zdjęcie zaginionej? – zapytał.
- Ja! Ale w dormitorium... – wyjaśniła Pansy.
- To przywołaj je zaklęciem – poradziła Hermiona, a Parkinson prawie natychmiast to zrobiła.
Wciąż szlochając, podeszła do aurora i podała mu zdjęcie Davis.
Nolan spojrzał na fotografię i pokazał ją Harremy, Ronowi i dwóm pozostałym mężczyzną, najpewniej również studentom.
- My ją znamy – odezwał się Potter.
- Więc Tenco i Lawriszin, wy idziecie na boisko i błonia. Potter, Weasley – wy do lochów.
Ja wracam do Hogsmeade, żeby pomóc reszcie. A najstarsi uczniowie, niech jeszcze raz przeszukają pozostałą część szkoły. – Ledwo Nolan skończył mówić, on i dwójka aurorów wyznaczona do przeszukiwania na zewnątrz od razy wyszli.
- Ja pójdę sprawdzić dookoła jeziora. Jest za ciemno, żeby puszczać tam uczniów – zdecydowała Minerwa.
- Pójdę z tobą – zaproponował Horacy, choć chyba niezbyt szczęśliwy, że musi wychodzić na taki ziąb.
- Poradzicie sobie tutaj ze wszystkim? – McGonagall zwróciła się bezpośrednio do Hermiony.
- Oczywiście, proszę się nie martwić! – zapewniła ją szybko Granger.
- Lochy są duże. Może ktoś jeszcze powinien wam tam pomóc? – zaproponował Slughorne.
- Hermiona! – zawołał od raz Ron.
- Jasne! Bardzo chętnie! - uśmiechnęła się do niego.
Naprawdę się cieszyła, że z tak niespodziewanego spotkania ze swoimi przyjaciółmi.
- Susan, Malfoy, Parvati i Nott, wy sprawdźcie pierwsze cztery piętra. Ja, Greengrass, Romilda i Bletchley, sprawdzimy kolejne. Ress, Luna, Dean i Seamus – wy sprawdzicie wieże astronomiczną, sowiarnie i poddasze. A ty Parkinson idź do dormitorium, odpocznij. Ktoś będzie cię informować – zaordynował Neville, a Hermiona musiała szczerze przyznać, że zaimponował jej swoim zdecydowaniem i pewnością siebie.
Nowy Neville był zdecydowanie ciekawszy, niż ta miękka kluska znana jej z pierwszych lat szkoły.
- Dobrze zaplanowane, Neville. Dzięki! To co, ruszamy? Używajcie zaklęcia lumos. Kontaktujemy się za pomocą patronusów.
Powoli zaczęli się rozchodzić.
Ron podszedł do Hermiony, objął ją ramieniem i pocałował w policzek.
- No wreszcie, mogę powiedzieć ci prawdziwe „cześć" – zamruczał, patrząc na nią z czułym uśmiechem.
- Witam cię, Ronaldzie! – odpowiedziała z rozbawieniem.
Nagle znów poczuła dziwne ciepło na swoim karku i odruchowo odwróciła głowę ponad ramieniem Rona.
Tylko na sekundę uchwyciła jego spojrzenie, bo zaraz potem Malfoy odwrócił się i odszedł w towarzystwie Susan, Parvati i Notta. Nie miała jednak wątpliwości, że przed chwilą na nią patrzył i to patrzył z prawdziwą nienawiścią.

Dramione - W otoczeniu wroga [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz