Rozdział 9 - "Nowa strona świadomości"

4.7K 210 22
                                    


            Przytrzymywał jej rękę, tak by nie mogła sięgnąć po różdżkę, a drugą złapał ją za szyję. Stali przy ścianie, a on przycisnął ją do niej tak mocno, że ledwie łapała oddech.
Jego palce na jej gardle, zmusiły ją, by nie opuszczała głowy, tylko znów popatrzyła mu prosto w oczy.
- Zabiję cię... - powtórzył, a jego wzrok dosłownie płonął.
Hermiona była jednocześnie zaskoczona i niesamowicie zaintrygowana tym, że się na to odważył...
Draco ciężko oddychał, jakby wciąż walcząc o coś z samym sobą. Opuścił głowę i zamknął oczy, a stał tak bardzo blisko, że jego mokre włosy częściowo opadły na jej lewą skroń i policzek. Wziął jeden głębszy wdech, jakby chcąc poczuć jej zapach, a Hermiona z paniką stwierdziła, że jej początkowy strach, teraz powoli zaczynało dominować zupełnie inne uczucie. To co z nią robił, wydało jej się nagle niewłaściwe w zupełnie inny sposób.
- Zrobię to, przysięgam... - wyszeptał pełnym pasji głosem.
Doszła do wniosku, że najwyższy czas uciekać, więc gwałtownym szarpnięciem spróbowała się uwolnić i odepchnąć go od siebie. Nie miała na to żadnych szans. Był od niej wyższy o ponad głowę i tak niesamowicie silny...
- Natychmiast mnie puszczaj, bydlaku! – zażądała, wciąż zszokowana nie tylko tą sytuacją, ale też własnymi odczuciami.
Zamarła jednak, gdy Draco pochyli się nad nią jeszcze bardziej. Instynkt podpowiadał jej, że powinna natychmiast wiać, ale ciało sparaliżowane oczekiwaniem nie miało zamiaru ruszyć się z miejsca.
Blondyn przesunął swoim nosem po jej policzku, a jej oddech przyśpieszył. Jego niesamowity zapach wypełniał dosłownie każdy fragment jej ciała, a nagłe uderzenie gorąca skumulowane gdzieś wewnątrz, prawie zwaliło ją z nóg. Jeszcze chwila i chyba dostanie zawału!
- Daj mi powód Granger! Błagam cię, tylko daj mi powód... - zamruczał jej wprost do ucha, w tym samym momencie nieco mocniej zaciskając palce na jej szyi.
Zabolało. Hermiona wiedziała, że to jej ostatnia szansa. Albo teraz, albo być może nigdy...
Zrobiła więc to co powinna od samego początku.
W myślach szepnęła – „Ginny". Jej hasło bezpieczeństwa.
Gwałtowna świetlista siła odrzuciła go od niej tak, że przeleciał przez cały pokój i z łoskotem wylądował na komodzie. Zsunął się z niej z głuchym jękiem, a z jego łokcia i łuku brwiowego, obficie pociekła krew.
Hermiona ze wszystkich sił starała się jakoś opanować swój oddech. Chciałaby móc wybiec stąd jak najszybciej i biec jak najdalej, ale wiedziała, że nie powinna... Przecież ją zaatakował! Musiała jakoś zareagować, inaczej on mógł uznać, to za swoje zwycięstwo.
Wyjęła swoją różdżkę i podeszła do powoli podnoszącego się z podłogi Dracona.
Wycelowała nią w niego z kamiennym wyrazem twarzy. Blondyn usiadł na kolanach i uniósł głowę, tak by na nią spojrzeć. To było złe, ale jakaś mroczna część niej, zaczęła się teraz tego domagać. Chciała być górą! Pokonać go i poniżyć. Zdominować!
Malfoy wciąż oddychał ciężko, pobudzony i najwyraźniej wściekły, ale hardo spojrzał jej w oczy, nie okazując nawet cienia słabości, mimo zapewne poważnych obrażeń jakich doznał przed chwilą.
- No dalej! – podjudzała, przytykając niedelikatnie swoją różdżkę do jego krtani.
Sama również miała problem z odzyskaniem oddechu i była niemniej pobudzona od niego.
- Jeszcze słowo, albo choć jeden gest, a będzie uzdrowiona dusza twoja, przysięgam... - szeptała gorliwie, wciąż patrząc mu w oczy. Jej ciało było aż naelektryzowane z napięcia. Był coś perwersyjnego w tym, jaką władzę teraz czuła. Wiedziała, że musi natychmiast przestać, bo zaraz zupełnie straci panowanie nad sobą.
- Jeszcze raz mnie zaatakuj, a daje ci moje słowo, że cały zastęp aurorów odprowadzi twoją matkę zakutą w stalowe kajdany, prosto do Azkabanu!
To było wszystko, na co było ją w tej chwili stać.
Odsunęła się od niego, poprawiła swoją bluzkę i wygładziła spódnicę. Ledwo powstrzymała się przed podbiegnięciem do drzwi. Zamiast tego z wysoko uniesioną głową, spokojnie przeszła przez pokój. Wychodząc, zauważyła, że Draco powoli zaczął podnosić się z kolan.
- A od jutra przez cały tydzień masz wieczorny szlaban! Będziesz własnoręcznie czyścił sowiarnie! – syknęła i szybko zatrzasnęła za sobą drzwi z głośnym hukiem.
Wiedziała, że powinna go wyleczyć, albo chociaż kazać mu iść do skrzydła szpitalnego, ale nie mogła tam zostać ani sekundy dłużej. Nie panowała już nad sobą na tyle, by móc sobie ponownie zaufać.

Dramione - W otoczeniu wroga [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz