One.

58 2 0
                                    

1983r.

-Theo, gwarantuję, że Cię zabiję jeśli w tej chwili nie posprzątasz tego burdelu- krzyknęłam zbiegając ze schodów.

Zrobiłam kilka kroków, poszukując wzrokiem mojego brata, jednak nigdzie go nie było. Wypuściłam powietrze z ust opierając się o ścianę.

Mieszkanie z nim chyba nie było dobrą decyzją..

Chłopak od czasu dwóch tygodni zachowuję się jak małe dziecko. Ciągle śpi lub upija się do nieprzytomności nie wspominając o tym jak zaniedbał dom wszędzie panuję syf, szklane butelki po piwie są niemal wszędzie, a brudne skarpetki ostatnio znalazłam w doniczce od kwiatka. Tak, sama byłam w szoku..

To ja grałam teraz rolę, która zdecydowanie powinna należeć do niego, obarczył mnie niesamowicie trudnym obowiązkiem jakim było utrzymanie naszego domu, miałam coraz większe wątpliwości dotyczące mieszkania razem z nim..

Skierowałam się do salonu, gdzie dostrzegłam pół żywego Theo.
Chłopiec właśnie brał do ust kolejny łyk wódki, która od dłuższego czasu jest dla niego niczym innym jak codziennym napojem. Na kanapie natomiast można było zauważyć setki opakowań po chipsach czy też już resztki jedzenia.

Podeszłam bliżej mojego brata, siadając w bezpieczniej odległości, dopiero teraz zobaczyłam co tak na prawdę ze sobą zrobił.Jego twarz była przykryta dosyć sporym zarostem, a tłuste rozczochrane włosy w pierwszej kolejności rzucały się w oczy.

-Ogarnij się- syknęłam biorąc pierwszy lepszy worek z lepkiej podłogi.

Ten jedynie szybko przemierzył mnie wzrokiem zaraz wracając do ekranu telewizora.

-Theo!- kucnęłam przy moim bracie kładąc dłonie na jego kolanach i wtedy poczułam niesamowity odór alkoholu.

Chcąc nie chcąc zapach zmusił mnie do oddalenia się, tym samym  przyprawiając mnie o zawroty głowy.

-Kiedy ty się myłeś? Jebie od ciebie zdechlizną!- wrzasnęłam patrząc wprost w jego czerwone jak ogień oczy.

Patrzyłam teraz na chłopca z wielkim niezrozumieniem, niedowierzałam jak człowiek może się zmienić w przeciągu tak krótkiego czasu.

Skierowałam się do czarnej komody, z której wyjęłam pojemny czarny plecak,  odsunęłam zasuwkę by jeszcze raz upewnić się czy na  pewno o niczym nie zapomniałam.

-Wybierasz się gdzieś?- usłyszałam za sobą mocno zachrypnięty głos.

-Do Jennifer, będę tam nocowała- szepnęłam bardziej do siebie, zakładając torbę na ramię.

Ty też powinieneś tam być, powinieneś trwać z nią przez ten cały czas, a co robisz? Ćpasz. Jesteś zwykłym chujem Theo.

-Dla ciebie to wszystko jeszcze ma sens?- zapytał z sarkastycznym uśmieszkiem.

Mój brat, mężczyzna z którym spędziłam tyle lat w przeciągu jednego roku zmienił się w jedno wielkie bez uczuciowe gówno.

-Cały rok siedzisz w tym pierdolonym szpitalu- ciągnął dalej nie zważając zupełnie na to jak się czuję w tej chwili, nie obchodziło go, że moje serce rozdziera się na kawałki, miał to za przeproszeniem gdzieś.

-Jennifer się nie wybudzi- oznajmił stanowczo

Podniosłam delikatnie głowę dalej nie wierząc w słowa, które przed chwilą powiedział mój brat. Parę miesięcy byłam świadkiem jak to właśnie on każdego dnia, był przy niej, nie opuszczając dziewczyny nawet na krok wierzył razem ze mną w to, że kiedyś wszytko wróci do normy. Teraz mam przed sobą obraz największego tyrana jakiego znam, gdyby pół roku temu nie wyłamał się, zapewne jechali byśmy razem do mojej najlepszej przyjaciółki z wielkimi uśmiechami na twarzy, myśląc co dziś opowiedzieć Jennifer, mając nadzieję, że w końcu otworzy oczy, te oczy które Theo kochał najbardziej na świecie, a teraz nienawidzi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 30, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Let me love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz