Ale akcja! Sasuke kupuje ramen!

913 63 54
                                    

— Kurwa, nie mam czasu nawet na porządne jedzenie — Sasuke niemalże wpychał głowę do lodówki przeklinając w myślach swój marny los.

Jedyne co znajdowało się w lodówce to kilka puszek piw oraz śmieciowe żarcie do przyrządzenia w mikrofalówce. Sasuke nie zawsze był taki. Jako  nastolatek był pedantyczny i miał niemalże obsesję na punkcie zdrowego odżywiania. Jednak uciekł z domu prawdopodobnie o kilka lat za wcześnie, bo trafiając do Konohagakure nie spodziewał się, że jego życie stanie się do tego stopnia złe, że zagubi on nawet swoje zwyczaje i wyzbędzie się zdrowych nawyków.

Sasuke pracował w dużej firmie korporacyjnej. Całymi dniami siedział za biurkiem, do tego brał nadgodziny, aby zarobić choć o kilka groszy więcej. Zarabiał niewiele - starczało mu na opłacenie czynszu, codzienny, skromny obiad i wyjście na miasto raz w tygodniu. Jednak w porównaniu do życia jego znajomych było to niewiele. Do tego był samotny. Choć nieziemsko przystojny, nie miał czasu na randkowanie. Jego życie polegało na chodzeniu do pracy, wracaniu do domu, aby odespać, następnie znowu musiał iść do pracy, by w domu znowu zamknąć choć na chwilę oczy...

— Przeterminowane. Cholera, wszystko przeterminowane? — Sasuke wyrzucał z lodówki opakowane w folie mrożonki. Westchnął, gdy w rezultacie lodówka została całkowicie pusta.

Sięgnął po paczkę papierosów leżącą na blacie, czarny płaszcz i nie zamykając nawet drzwi na klucz, wyszedł z domu. Klął w myślach, że nie dość, że wydał pieniądze na zapas jedzenia, to jeszcze ani jedna rzecz nie nadawała się do jedzenia. Będzie musiał potem sprawdzić również datę ważności piw, bo jak pech, to pech - pewnie one również już dawno powinny wylądować w koszu.

Sasuke nieraz się zastanawiał czy nie powinien wrócić do domu do Tokio. Jego rodzice byli dobrze ustawieni, a brat z roku na rok coraz bardziej się bogacił. Jednak Sasuke miał swoją dumę i jak ciężko mu nie było, w rezultacie nikomu nawet nie wspominał o tym jak ciężki los go spotyka. Gdy czasem dzwonili do niego rodzice chwalił się sukcesami w pracy, zmyśloną narzeczoną i tym jak on to bogaty nie jest. Jednak wszystko sprowadzało się do tego, że nie chciał zostać jedynym nieudacznikiem w rodzinie. Choć jakby nie było - już nim został.

Wszedł do najbliższego monopolowego. Zdążył akurat dziesięć minut przed zamknięciem sklepu. Całe szczęście, bo nie miał nic w ustach cały dzień. Szybko zaczął wertować wzrokiem półki, które zdążyły w ciągu dnia opustoszeć.

— Panie, zaraz zamykamy! — krzyknął kasjer, który wyraźnie chciał się już wyrwać do domu.

— Pieprzyć to — Sasuke chwycił pierwsze lepsze pudełko leżące na półce. Nie był nawet pewien co to, jednak miał nadzieję, że przynajmniej wypełni mu żołądek na następne kilkanaście godzin. Do tego szybko zgarnął piwo z lodówki i w mgnieniu oka znalazł się przy kasie. — Jeszcze papierosy.

— Jakie? — kasjer wyciągnął już rękę do półki z papierosami.

— Co? — Sasuke był zdezorientowany. Głód dawał się we znaki, do tego padał z nóg po raptem kilku godzinach snu. Wyciągnął z płaszcza portfel i zaczął w nim grzebać w poszukiwaniu pieniędzy. Jak cholernie bolało go serce, gdy widział jak niewiele mu zostało do kolejnej wypłaty!

— Papierosy jakie!? — warknął kasjer. — Za trzy minuty zamykam ten cholerny sklep, więc kończ pan to szybko!

— A... Najtańsze — odparł Sasuke. Kasjer wyciągnął papierosy i skasował pospiesznie produkty.

— Tysiąc dwieście jen proszę.

Sasuke zapłacił i opuścił sklep z jeszcze gorszym humorem. Usiadł na pobliskiej ławce całkowicie pozbawiony sił. Nie tylko fizycznych, ale również mentalnych. Odstawił siatkę z zakupami na bok i wyciągnął papierosy z kieszeni. Zakup nowej paczki był jednak dobrym pomysłem, bo w starej zostały już tylko dwa.

— Jasna kurwa... — jęknął Sasuke zauważywszy, że nie ma zapalniczki. Spojrzał na zegarek. Ma jeszcze minutę. Czym prędzej zerwał się i podbiegł do sprzedawcy, który akurat wychodził ze sklepu. — Poproszę jeszcze zapalniczkę, jeszcze minuta do zamknięcia sklepu!

— Chyba coś ci się pomyliło! Wybiła dwudziesta druga, nic ci nie sprzedam. Odpierdol się pan ode mnie. — warknął sprzedawca zamykając drzwi i szybko wyminął Sasuke.

— Kurwa! — krzyknął Uchiha uderzając pięścią w drzwi sklepu. Poharatał sobie tym samym dłoń, co zapewne skończy się niemałymi problemami w pracy, ponieważ szef zwracał szczególną uwagę na to jak prezentują się jego podwładni.

Powolnym krokiem wrócił na ławkę bawiąc się papierosem. Nie może zapalić, wypicie piwa na pusty żołądek źle się skończy, a do tego zapewne znowu kupił coś, co wymaga podgrzania, aby był jadalne. Sasuke miał już naprawdę dość swojego życia. Nic mu nie wychodziło, wiecznie napotykał na swojej drodze jakieś przeszkody, każdy go traktował jak śmiecia, a jego szef był dumny z tego, że może wykorzystywać Sasuke jak tylko chce i kiedy chce, bo wiedział jak bardzo brakuje mu pieniędzy.

Sasuke chwycił w dłoń pojemnik, który zakupił do zjedzenia. Miso Ramen - przeczytał i skrzywił się. Nienawidził ramenu, ale chyba nie miał innego wyboru jak wmusić w siebie to obrzydlistwo, gdy tylko wróci do domu. Nie chciał skonać z głodu. A przynajmniej nie chciał zemdleć w pracy bądź popełnić jakiegoś błędu, bo gdyby stracił tę pracę, nie pozostałoby mu nic innego jak zakończyć swoje życie.

Oparł się o ławkę ściskając mocniej pojemnik z ramen. Uniósł głowę do góry wpatrując się w noce niebo. Nagle dostrzegł w powietrzu jasno migający punkt. Spadająca gwiazda. Sasuke nie wierzył w takie bzdury jak składanie życzeń widząc spadające gwiazdy bądź gdy wybijała dwudziesta druga dwadzieścia dwa. Wpatrując się w gwiazdę pomyślał o tym jak wolna ona musi być. Ucieka wreszcie od swoich przyjaciółek, które jedynie gaszą jej blask. Spadając zostaje wreszcie przez wszystkich dostrzeżona.

— Chciałbym by moje życie się zmieniło... — westchnął Sasuke, gdy gwiazda zniknęła z jego pola widzenia.

Moja neko waifu a jej imię... Naruto! ~ SasuNaru  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz