Obudziłam się, czując pulsujący ból w skroniach. Nie miałam siły przyjrzeć się pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałam. Wiedziałam jedynie, że nie znajduję się w tym mroźnym i strasznym lesie, który napawał mnie strachem, tylko zostałam przeniesiona w jakieś ustronne miejsce, a teraz leżę na jakimś łóżku. Zaraz jednak zaczęły do mnie docierać głosy, które zlewały się w jednolity bełkot, raniący moje bębenki. Chwilę mi zajęło odnalezienie się w owej sytuacji na tyle, by być w stanie rozróżnić poszczególnych rozmówców.
- Ty idioto! Jak mogłeś, ją uderzyć. Przecież mówiłem Ci, że ma zostać nietknięta!- odezwał się jeden z nich, jednak wciąż miałam problemy ze wzrokiem i nie mogłam rozpoznać twarzy mojego oprawcy.
- Nie sądziłem, że upadnie i uderzy się w głowę. Przepraszam szefie, to więcej się już nie powtórzy.
- Mam nadzieję. Tylko nam tego brakuje, żeby On się o tym dowiedział, a cały nasz plan diabli wezmą... - nagle przerwał, jakby uświadamiając sobie, że już od dawna jestem przytomna i wsłuchuję się w ich konwersację, starając się wyciągnąć jakieś ważne informacje.
- Och, obudziłaś się już. Od razu chciałbym cię przeprosić za niesubordynacje mojego kolegi - odparł, jednak ja wciąż nie mogłam nic zobaczyć, pomimo tego, że miałam otwarte oczy. Automatycznie zaczęłam się stresować, próbując odnaleźć się w tej sytuacji. Wierzgałam się na posłaniu, po omacku szukając czegoś, co mogłabym chwycić. Mężczyzna najwyraźniej widząc moje poczynania postanowił się zreflektować.
- Uderzyłaś się dość mocno w potylicę, a twój nerw odpowiadający za widzenie został naruszony, przez co teraz nie widzisz - odpowiedział tak, jakbym wcale o tym nie wiedziała. Normalnie Sherlock.
- Już na zawsze zostanę pozbawiona tego zmysłu? - zapytałam głupio, mając nadzieję na odpowiedź przeczącą. Przecież to nie może być prawda. Nie dość, że dostaje wiadomości z pogróżkami, moja matka pewnie siedzi pijana w domu z butelką wódki w ręce, to jeszcze nagle okazuje się, że tracę wzrok przez to, że uciekałam przed bandytą z którym teraz rozmawiam.
- Nie jesteśmy tego pewni, ale istnieje pewne ryzyko, że...
- Dość! - przerwałam mu, mając dosyć tej bezsensownej konwersacji - dlaczego mnie tu ściągnęliście i dlaczego któryś z was mnie śledził? - spytałam, nie mając pojęcia w którym kierunku powinnam się zwracać.
- Skarbie, wszystkiego się dowiesz w swoim czasie, ale na razie mogę ci jedynie zdradzić, że nikt tak naprawdę nie chce cię tu skrzywdzić, tylko musisz spełnić mój jeden warunek - odpowiedział głos, którego wcześniej nie słyszałam, jednak czułam, że był mi znany.
- Mianowicie, co miałabym zrobić?
- Wystarczy tylko jak będziesz posłuszna i obiecasz spędzić resztę swego życia w moich ramionach - odparł głębokim głosem z powagą w swym ciężkim tonie. To, czego ode mnie oczekiwał było śmieszne. Jak mogłabym przysiąc komuś, że oddam mu cząstkę swego serca po tym wszystkim, czego doświadczyłam? Po za tym, łącząc wszystkie fakty, to on był moim prześladowcą, który groził moim bliskim. Był niebezpiecznym psychopatą, który coś sobie ubzdurał i robił wszystko, by inni uwierzyli w prawdziwość tej bujdy. Jednak mimo wszystko wiedziałam, że jestem na straconej pozycji, gdyż siedzę w pomieszczeniu, które najprawdopodobniej należy do niego oraz właśnie straciłam mój wzrok.
- Dobrze, jednak musisz mi też coś obiecać.
- Nie stawiaj mi tu warunków...- zaczął, lecz szybko mu przerwałam.
- Po prostu nie krzywdź moich bliskich - szepnęłam, opuszczając głowę.
- Obiecuję -szepnął mi do ucha, po czym poczułam jak się oddala, by później wyjść z pokoju w towarzystwie tępych odgłosów stukania butów o podłoże.
Zaraz potem zaczął docierać do mnie fakt, że właśnie straciłam wzrok. Szkicowanie, granie na fortepianie, wszystko co kochałam, stało się teraz odległą przeszłością, która smutno uśmiechała się w moim kierunku w geście zmartwienia i współczucia. Nie mogłam już nigdy więcej zobaczyć zachodu słońca, ani pięknych storczyków umieszczonych na pięknym nagrobku, z wygrawerowanym na złoto imieniem i nazwiskiem, osoby bliskiej mojemu sercu. Nie mogłam już więcej czytać książek, w których świat przedstawiony był niemal idealny, zmieniając moją ponurą rzeczywistość w krainę pełną nadziei i szczęścia. Już nigdy nie będę mogła zobaczyć starych fotografii na których byłam jednym z najbardziej radosnych dzieci, jaki stąpały no tej ziemi. Teraz wszystko wydawało się tak odległe, a świadomość tego, że cały mój świat, który dotąd był ubarwiony tysiącami kolorów wyblakł, zamieniając wszelkie odcienie w czerń, napawała mnie stanem depresyjnym, który zwiększał się z każdą minutą.
Nie miałam pojęcia, co teraz będzie. Byłam uwięziona przez mojego prześladowcę, który przyczynił się do mojej utraty jednego z najważniejszych zmysłów człowieka. Nie miałam dokąd uciec, poza tym, nawet nie wiedziałabym jak. W końcu będąc niewidomą, ciężej jest z orientacją w terenie, która odkąd pamiętam nie była moją dobrą stronę. Przynajmniej to się nie zmieniło.
Nagle przez mój umysł przeleciała myśl o nieznajomym, który uratował moje życie przed pijanymi czterdziestolatkami, którzy zamierzali nie zgwałcić w ciemnej uliczce. Ciekawe czy on też brał w tym wszystkim udział i przypadkiem nie upozorował tego aktu bohaterstwa, tylko dlatego, że chciał zyskać moje zaufanie, co niestety mu nie wyszło. Może jednak przesadzam i on nie był w to zamieszany, a ja po prostu się pomyliłam. Nie mam pojęcia, lecz jedno wiem na pewno. Teraz wszystko się zmieni, a moje dotychczasowe życie ulegnie natychmiastowej destrukcji. Nic już nie będzie takie, jak kiedyś. Mam tylko nadzieję, że demony przeszłości nie postanowią wyjść niepożądane z ciemnych zakamarków mojego umysłu, pokazując się światłu dziennemu, tylko po to, aby mnie zniszczyć. Jestem w stanie znieść wiele, jednak nie mogłabym zmierzyć się z moją zgubną i skomplikowaną przeszłością, gdyż wtedy nie miałabym gdzie uciec.
CZYTASZ
Cmentarzysko wspomnień
Mystery / ThrillerMadeline Roberts jest to tajemnicza oraz niesamowicie skryta niebieskooka blondynka, która za wszelką cenę stara się ochronić swoje sekrety przed całym światem. Niestety nie zdawała sobie sprawy, że nie jest wstanie uciec od przeszłości, która na k...