S I X T H

21 1 0
                                    

 Odkąd pamiętam prześladuje mnie swego rodzaju pech, który uaktywnia się w najbardziej niepożądanych momentach mojego życia. Do teraz nie mam pojęcia, dlaczego zostałam nim pokarana i od czego tak naprawdę się to wszystko zaczęło. Jakby na każdym kroku jakaś niezidentyfikowana siła krążyła nade mną, próbując jak najbardziej mi zaszkodzić. Nigdy jednak moje postępowanie nie było na tyle złe, bym musiała być za to ukarana w ten sposób, a teraz wszystko się wali, niczym domek z kart.

Właśnie takie przemyślenia towarzyszyły mi, gdy przechadzałam się pomiędzy szarymi płytami na starym cmentarzu. Przychodzę tu codziennie, jak tylko słońce zajdzie, a miasto pokryje całkowita ciemność.

Tym razem w mojej dłoni znajduje się storczyk, którego kwiaty są fioletowo różowe. Raz w tygodniu zanoszę tą wyjątkową roślinkę na jej grób, bo odkąd pamiętam był to jej ulubiony kwiat, który ozdabiał jej pokój.

Gdy znajduję się wreszcie przy odpowiedniej tablicy, kładę na grafitowej płycie ową roślinę przejeżdżając opuszkami palców po wygrawerowanej dacie.

09.08.2019

-To właśnie wtedy odeszłaś - wyszeptałam wpatrując się w pojedyncze kropelki deszczu, spływające po zielonych listkach storczyka. Nawet nie zauważyłam, że zaczęło padać.

- Dostałam ostatnio pewnego smsa, w którym ktoś napisał, iż wie jak zginęłaś, a ja niedługo podzielę twój los, więc zanim się obejrzysz ponownie się zobaczymy. Wiedz, że od początku obwiniałam się o twoją śmierć i nic się do tej pory nie zmieniło. Cały czas uważam, że to ja powinnam leżeć zakopana trzy metry pod ziemią, zamiast ciebie. Przynajmniej nie będziesz teraz sama, a mój stalker zabijając mnie, zrobi mi swego rodzaju przysługę - zaśmiałam się bez krzty wesołości w głosie. Po prostu to było dla mnie stanowczo za wiele.

Usiadłam na zimnej i wilgotnej ławeczce tak, że miałam doskonały widok na grafitową tablice. Od dawna nie byłam tak rozdarta emocjonalnie, a teraz jestem w stanie płakać na środku pustego cmentarza, rozmawiając z kawałkiem betonu. Schowałam twarz w swoich zmarzniętych dłoniach, próbując się w jakimś minimalnym stopniu uspokoić, po czym kontynuowałam:

- Ty zapewne lepiej byś wykorzystała to życie, które ja posiadam. Od zawsze tak było. Miałaś wielkie plany na życie od a do z, a ja nie wiedziałam, co będę robić następnego dnia. Teraz to ja żyje, marnując moją "szansę", podczas gdy ty zapewne załamujesz się patrząc na to z góry - pociągnęłam nosem, starając się nie rozkleić, co było niezwykle trudne zważywszy na to, że wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę.

Miałam tego wszystkiego dosyć, tak cholernie dość. Wszystko mnie przytłaczało, a najgorsze w tym było to, że nie miałam nikogo, kto mógłby mnie w tej chwili, w jakiś sposób wesprzeć. Mam jedynie tą szarą płytę, na której wyryte jest nazwisko osoby, która już nie żyje, a znaczyła tak wiele.

Wiedziałam jednak, że muszę to wszystko w jakiś sposób przetrwać, gdyż jestem jedyną osobą, która nie odwróciła się od Elisabeth Roberts - mojej matki. Tak więc, gdyby nie ja, to zapewne prędzej czy później zadławiłaby się własnymi wymiocinami. Smutne, lecz jakże prawdziwe.

Gdy zaczęło robić się coraz chłodniej, a moje ciało pokryła gęsią skórka uznałam, że czas się zbierać. Pożegnałam się cicho z grafitową płytą, ruszając w stronę wielkiej żelaznej bramy, wychodzącej na ulicę.

Pogrążona w myślach że słuchawkami w uszach, z początku nie zauważyłam czarnego samochodu, który bacznie za mną podążał. W pewnym momencie w moim umyśle pojawiło się pewne przeczucie, iż osoba w tym aucie nie kieruje się za mną przypadkiem.

Cmentarzysko wspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz