Rozdział piąty

4.9K 176 182
                                    


Nie, nie, nie, nie!!!!! Tylko nie to!!!!

Hermiona obudziła się przerażona i natychmiast sięgnęła po różdżkę, po czym rozedrganym głosem szepnęła lumos maxima. Na zewnątrz szalała burza, a niebo co chwila było rozrywane piorunami. Była Gryfonka przełknęła głośno ślinę. Niczego tak się nie bała jak właśnie tego potwornego zjawiska. Nawet do tej pory, kiedy była w domu rodzinnym musiała z kimś spać. Dziękowała Merlinowi, że szkocki klimat nie sprzyjał wyładowaniom atmosferycznym, więc w zamku nikt nie wiedział o jej fobii. Ale teraz, tutaj to co innego. Teraz była sama, a jedyną żywą osobą w promieniu 5 kilometrów był Severus, z którym praktycznie nie rozmawiała od sytuacji w kuchni, czyli od ponad 5 dni. Nagle dało się słyszeć naprawdę głośny grzmot. Dziewczyna pisnęła, poczuła gorące łzy pod powiekami, które teraz zaciskała. Do diabła z dumą, pomyślała i zerwała się łóżka chwytając ze sobą swoją poduszkę. Wybiegła ze swojej sypialni z różdżką przed sobą, ale chyba niepotrzebnie, bo pioruny waliły co chwila i bez problemu mogła wszystko zobaczyć. Stanęła przed drzwiami jego sypialni i odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła sączące się spod nich światło. Trzęsąc się jak osika na wietrze, zapukała.

-Proszę- usłyszała wypowiedziane zdziwionym głosem. Otworzyła drzwi przyciskając poduszkę do siebie.

- Sev, czy... czy... ja mogę dzisiaj tutaj spać? Błagam cię.- zapytała się płaczliwym głosem.

- A co jest nie tak z Twoim pokojem?- rzucił z lekką ironią, ale gdy zobaczył łzę na jej policzku od razu spoważniał.- Wejdź, co się dzieje?

- Dziękuję- odpowiedziała szeptem i zamknęła drzwi za sobą. Dopiero teraz, kiedy znajdowała się w obecności drugiej osoby, jej mózg zaczął przyjmować inne bodźce z otoczenia. A to co zobaczyła naprawdę ją zmieszało.

Siedział na łóżku przykryty kołdrą do pasa, trzymając na kolanach książkę, którą musiał jeszcze przed chwilą czytać, ale to właśnie pas w górę był najbardziej interesujący, bo jego klatka piersiowa była zupełnie naga, więc mogła mu się przyglądnąć. A to co zobaczyła naprawdę jej się spodobało. Był szczupły, ale mogła dojrzeć zarys mięśni pod skórą. Jego tors pokrywały liczne blizny, ale to akurat dodawało mu jeszcze większej męskości.

-Napatrzyłaś się?- zapytał się z lekkim uśmiechem, a jego prawa brew podjechała w górę.

-Nie patrzyłam się- odpowiedziała słabo, rumieniąc się i opuszczając wzrok na swoje stopy, teraz zasłonięte przez poduszkę, którą kurczowo trzymała.

- No nie wiem, to chyba ja powinienem tutaj płonąć ze wstydu, po tym jak mnie taksowałaś wzrokiem. A teraz mów co się dzieje.

W duchu podziękowała za tę zmianę tematu, ale nadal nie odważyła się podnieść wzroku na niego.

-Boję się burzy.

-Cierpisz na brontofobię?- zapytał, a ona zaskoczona spojrzała na niego. Skąd na Merlina, wiedział jak nazywa się strach przed burzą? Nigdy nie używała tego określenia, bo i tak nikt go nie znał i zdecydowanie łatwiej było powiedzieć, że boi się burzy. No tak, cały Snape, zawsze umiał ją zaskoczyć w najmniej nieoczekiwanym momencie.- A jak ja miałbym Ci pomóc?- zapytał i spojrzał się na nią przenikliwie. Teraz to on oceniał to co widział. Do piersi przyciskała poduszkę,ale jego uwagę bardziej zwróciły nogi, które teraz miała wyeksponowane w krótkich spodenkach od piżamy. Zielonych spodenkach od piżamy, czym jego ślizgońska część osobowości została mile połechtana.

-Muszę z kimś spać- powiedziała cicho.

-Spać?- odparł z zawadiacko uniesionym kącikiem ust.

62 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz