11

750 29 17
                                    

Pov. Wendy

Od tej całej sytuacji związanej z Dominic'iem nie widziałam się z nim ani razu. Ostrożnie postanowiłam po dwóch tygodniach wstać z łóżka uważając na ranę. Gdy wstałam poszłam do łazienki aby się ogarnąć a następnie wyszłam z pokoju. W obozie nic się nie zmieniło. Nadal część chłopców się bawiła, a zaś reszta trenowała. Nagle poczułam ciepła rękę na ramieniu.

- Powinnaś leżeć w łóżku Wendy. - Powiedział Pan

- Ale ja już nie chcę. Obiecuję ci że będę na siebie uważać. - Powiedziałam proszącym głosem.

- Ehh, no dobra. Ale jeśli poczujesz się gorzej to masz mi natychmiast powiedzieć. - Rzekł

- Jasne "mamo". - Zaśmiałam się.

Na co Piotrek prychnął

- Widziałeś może Dominic"a? Bo nie widziałam go od kąt się pokłóciliśmy. - Westchnęłam przypominając sobie tą sytuacje.

- Właśnie nie. - Powiedział 

Zapewne udało mu się wrócić do domu.

- A teraz powiesz mi skąd te siniaki. - Powiedział

Cholera

- Jest to dla mnie trudny temat. - Powiedziałam siadając na ziemi.

- Pamiętaj że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. - Uśmiechnął się.

- Moja mama umarła siedem lat temu, więc ja z tatą i moim bratem siedzieliśmy w domu. A on....W ciąż nie znam powodu jego zachowania. - Powiedziałam czując jak łzy zbierają mi się w oczach. - On mnie bił codziennie. Czasami parę razy dziennie. - Szepnęłam wybuchając płaczem.

Piotruś nie czekając przytulił mnie.

- Wendy. Muszę to zrobić. - Westchnął

- Ale co musisz zro.... - Zaczęłam mówić.

Chłopak przerwał mi moją wypowiedz łącząc nasze usta w pocałunek.

Mój mózg krzyczał nie, a moje serce tak.

 Jego usta były tak miękkie, wręcz idealne, a ja sama oddałam w ten pocałunek. Był on przepełniony tym co czułam do niego.

Cholera jasna, co ja robię?!

- Ej Piotrek, piraci są już gotowi...ups sorry. Ja już pójdę..

Co? Jacy piraci?

- Jacy piraci. - Spytałam zła.

- Emm. - Zaczął Felix. - Musimy się dowiedzieć od nich parę informacji. - Dodał patrząc na reakcje Piotrka

- I co powiedzą wam oni od tak wszystko! - Warknęłam. 

- Nie, więc... - Zaczął Pan.

- Będziesz ich torturował. - Prychnęłam.

- Ja to robię tylko i wyłącznie dla dobra...

- Czyjego dobra!? Swojego?! - Warknęłam - Ty wszystko rozwiązujesz siłą! - Dodałam.

Wymijając Pana i poszłam w głąb lasu.

***

Chodzę już tak po lesie dobrą godzinę bez celowo. Myślę cały czas o tej całej sytuacji z panem. O tym pocałunku. O tych piratach. Może Dominic miał rację? Że to miejsce nie jest dla mnie? 

Dlaczego to życie jest takie skomplikowane?!

- No proszę, kogo moje oczy widzą. Witaj ponownie Wendy. - Uśmiechnął się szarmancko.

Obróciłam się w stronę Hook'a próbując ukryć przerażenie.

Jego wygląd nie co się zmienił. I nie chodziło tu o ubranie. Gdy ostatni raz go widziałam to odcięłam mu jego dłoń. A on zastąpił ją hakiem, dzięki któremu stał się bardziej przerażający. 

- Widzę, że zauważyłaś mój nowy nabytek. - Wskazał na Hak. - Twoja rana się już zagoiła. - Powiedział

 – Zostaw mnie w spokoju. – Zrobiłam krok do tyłu.

- Nie bój się kochana. Ja nic ci nie zrobię bez twojej zgody.- Ujął mój podbródek hakiem. Dam ci pewien wybór...

- Jaki? - Przerwałam Hook'owi.

- Pierwsza opcja jest taka. Grzecznie pójdziesz ze mną. - Powiedział. 

- A jaka jest ta druga? - Spytałam.

- Druga opcja jest nie co drastyczna. Twój Piotruś i inni zagubieni chłopcy zginą dzisiaj w nocy. - Uśmiechnął się.

Czy on serio jest taki głupi

- Nie jestem taka głupia jak myślisz Hook. Tylko zagubieni chłopcy, Piotrek i ja znamy drogę do obozu - Prychnęłam.

- Wcale tak nie uważam że jesteś głupia. Po prostu pewna osoba, zdradziła mi drogę. - Uśmiechnął się

Nagle za drzew wyszła czarna postać z kapturem na głowię.

- Witaj Wendy...



Do końca książki został jeszcze tylko jeden rozdział i epilog🥺

Peter Pan: Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz