Pov. Wendy
Od tej całej sytuacji związanej z Dominic'iem nie widziałam się z nim ani razu. Ostrożnie postanowiłam po dwóch tygodniach wstać z łóżka uważając na ranę. Gdy wstałam poszłam do łazienki aby się ogarnąć a następnie wyszłam z pokoju. W obozie nic się nie zmieniło. Nadal część chłopców się bawiła, a zaś reszta trenowała. Nagle poczułam ciepła rękę na ramieniu.
- Powinnaś leżeć w łóżku Wendy. - Powiedział Pan
- Ale ja już nie chcę. Obiecuję ci że będę na siebie uważać. - Powiedziałam proszącym głosem.
- Ehh, no dobra. Ale jeśli poczujesz się gorzej to masz mi natychmiast powiedzieć. - Rzekł
- Jasne "mamo". - Zaśmiałam się.
Na co Piotrek prychnął
- Widziałeś może Dominic"a? Bo nie widziałam go od kąt się pokłóciliśmy. - Westchnęłam przypominając sobie tą sytuacje.
- Właśnie nie. - Powiedział
Zapewne udało mu się wrócić do domu.
- A teraz powiesz mi skąd te siniaki. - Powiedział
Cholera
- Jest to dla mnie trudny temat. - Powiedziałam siadając na ziemi.
- Pamiętaj że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. - Uśmiechnął się.
- Moja mama umarła siedem lat temu, więc ja z tatą i moim bratem siedzieliśmy w domu. A on....W ciąż nie znam powodu jego zachowania. - Powiedziałam czując jak łzy zbierają mi się w oczach. - On mnie bił codziennie. Czasami parę razy dziennie. - Szepnęłam wybuchając płaczem.
Piotruś nie czekając przytulił mnie.
- Wendy. Muszę to zrobić. - Westchnął
- Ale co musisz zro.... - Zaczęłam mówić.
Chłopak przerwał mi moją wypowiedz łącząc nasze usta w pocałunek.
Mój mózg krzyczał nie, a moje serce tak.
Jego usta były tak miękkie, wręcz idealne, a ja sama oddałam w ten pocałunek. Był on przepełniony tym co czułam do niego.
Cholera jasna, co ja robię?!
- Ej Piotrek, piraci są już gotowi...ups sorry. Ja już pójdę..
Co? Jacy piraci?
- Jacy piraci. - Spytałam zła.
- Emm. - Zaczął Felix. - Musimy się dowiedzieć od nich parę informacji. - Dodał patrząc na reakcje Piotrka
- I co powiedzą wam oni od tak wszystko! - Warknęłam.
- Nie, więc... - Zaczął Pan.
- Będziesz ich torturował. - Prychnęłam.
- Ja to robię tylko i wyłącznie dla dobra...
- Czyjego dobra!? Swojego?! - Warknęłam - Ty wszystko rozwiązujesz siłą! - Dodałam.
Wymijając Pana i poszłam w głąb lasu.
***
Chodzę już tak po lesie dobrą godzinę bez celowo. Myślę cały czas o tej całej sytuacji z panem. O tym pocałunku. O tych piratach. Może Dominic miał rację? Że to miejsce nie jest dla mnie?
Dlaczego to życie jest takie skomplikowane?!
- No proszę, kogo moje oczy widzą. Witaj ponownie Wendy. - Uśmiechnął się szarmancko.
Obróciłam się w stronę Hook'a próbując ukryć przerażenie.
Jego wygląd nie co się zmienił. I nie chodziło tu o ubranie. Gdy ostatni raz go widziałam to odcięłam mu jego dłoń. A on zastąpił ją hakiem, dzięki któremu stał się bardziej przerażający.
- Widzę, że zauważyłaś mój nowy nabytek. - Wskazał na Hak. - Twoja rana się już zagoiła. - Powiedział
– Zostaw mnie w spokoju. – Zrobiłam krok do tyłu.
- Nie bój się kochana. Ja nic ci nie zrobię bez twojej zgody.- Ujął mój podbródek hakiem. Dam ci pewien wybór...
- Jaki? - Przerwałam Hook'owi.
- Pierwsza opcja jest taka. Grzecznie pójdziesz ze mną. - Powiedział.
- A jaka jest ta druga? - Spytałam.
- Druga opcja jest nie co drastyczna. Twój Piotruś i inni zagubieni chłopcy zginą dzisiaj w nocy. - Uśmiechnął się.
Czy on serio jest taki głupi
- Nie jestem taka głupia jak myślisz Hook. Tylko zagubieni chłopcy, Piotrek i ja znamy drogę do obozu - Prychnęłam.
- Wcale tak nie uważam że jesteś głupia. Po prostu pewna osoba, zdradziła mi drogę. - Uśmiechnął się
Nagle za drzew wyszła czarna postać z kapturem na głowię.
- Witaj Wendy...
Do końca książki został jeszcze tylko jeden rozdział i epilog🥺
CZYTASZ
Peter Pan: Dark Side
HorrorWiara - przekonanie o czymś, przyjęcie istnienia lub nie istnienia czegoś bez żadnego dowodu wiarygodnie potwierdzającego ten fakt. Miłość - fascynacja drugą osobą, idealizowanie jej, potrzeba wspólnego spędzania czasu, planowanie przyszłości, wzaje...