Rozdział 4. Czy to koniec?

261 10 1
                                    

/Gabriel/

Jestem już w tym budynku kilka tygodni. Codziennie robili mi jakieś "zabiegi". Strasznie bolały. Nawet Potocki przeprowadził operacje gdzie nie byłem w narkozie. Robili wszystko na żywca. Wolałem uciec. Być bezpieczny przy Zosi. Próbowałem już uciec ale za to byłem bity batem. Nawet wycinali mi na skórze różne słowa. Obecnie dwaj "koledzy"Potockiego ciągnęli mnie do skrzydła gdzie byli pacjenci zamknięci w pokoju bez klamek. Wrzucili mnie tam i zamknęli drzwi. Bałem się. Jednak w pewnej chwili straciłem przytomność.

/Zosia/

Hachiko już jest zdrowy. Dziś szłam z nim na wizytę u weterynarza. Jednak martwiło mnie to, że Gabryś nie dzwonił. Ale pewnie jest zajęty lub coś się stało. Obecnie wychodziłam z Hachim z domu.

-Chodź Hachi.- Powiedziałam zaczynając iść. Hachiko szedł grzecznie koło mnie. Po dotarciu do weterynarza Hachiko był grzeczny pod czas badań. Po wyjściu od weterynarzu Pobiegłam z Hachim do bazy. Gdy weszłam do bazy od razu poszłam do głównego pomieszczenia gdzie nalałam wodę do miski Hachiego.

-O hej Zosiu.- Powiedziała Martyna.

-Cześć jest Gabryś? Pewnie stęsknił się za Hachim.- Powiedziałam klepiąc delikatnie grzbiet psa. Jednak na moje słowa Martyna posmutniała.- Coś się stało?- Spytałam się Martyny.

Może lepiej nie przy Hachim.- Powiedziała Martyna.

-Hachi zostań tutaj. Zaraz wrócę.- Powiedziałam patrząc na psa który patrzył na mnie. Następnie poszłam z Martyną do gabinetu Kuby.- Martyna o co chodzi?- Spytałam patrząc na nią.

-Nowy zaginął kilka tygodni temu. Policja go szuka.- Powiedziała Martyna. Na jej słowa posmutniałam. Musieli odnaleźć Gabrysia.

/Narrator/

Hachiko stał pod drzwiami od gabinetu Kuby i wszystko słyszał. Pies był smutny z powodu, że jego właściciel zaginął. Hachi zszedł na dół i podszedł szafki właściciela. Zaczął szczekać co sprawiło, że podszedł do niego Wiktor.

/Wiktor/

Ja tak samo jak pozostali tęskniliśmy za Nowym. Zaniepokoiło mnie szczekanie Hachiego. Podszedłem do psa który stał przy szafce Nowego.

-Hachi co się dzieje piesku?- Spytałem się patrząc na psa. Hachiko piszczał patrząc na szafkę. Otworzyłem ją, a pies zaczął wąchać strój roboczy Nowego. Następnie zaczął węszyć. Miałem przeczucie, że chce on wytropić swojego pana.

-Do wszystkich wolnych zespołów. Wezwanie do opuszczonego psychiatryka. Straż pożarna i policja już tam jest.- Powiedziała dyspozytorka. Od razu chwyciłem za radio.

-Przyjąłem.- Powiedziałem i poszedłem do karetki. Piotrek i Martyna już czekali. Hachiko wsiadł na miejsce koło Piotrka. Więc byłem zmuszony usiąść z tyłu karetki. Piotrek włączył silnik i ruszył.

Powrót potwora.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz