Rozdział 5. Oby nie było za późno.

266 9 1
                                    

/Wiktor/

Całą drogę myślałem o Nowym. By znalazł szybko cały i zdrowy. Gdy dotarliśmy na miejsce była policja i straż pożarka.

-Piotr, Martyna sprzęt. Hachi poszukaj swojego pana.- Powiedziałem wychodząc z karetki. Otworzyłem drzwi od strony Hachiego, a pies wyszedł. Martyna i Piotrek wzięli sprzęt i wyszliśmy. Poszliśmy do dwóch poszkodowanych.

/Narrator/

Kiedy załoga doktora Wiktora Banacha zajmowała się dwoma poszkodowanymi przyjechały dwa zespoły. Zespół doktora Góry i zespół doktor Reiter. Którzy zaczęli czekać by strażacy wyciągnęli pozostałych poszkodowanych. Hachiko natomiast znalazł srebrny łańcuszek swojego pana. Wziął go do pyska i zaniósł Kubie. Jednak ten był zajęty więc nie zauważył jak pies położył koło torby ratowniczej łańcuszek zaginionego ratownika. Pies następnie pobiegł do opuszczonego psychiatryka. Hachiko zaczął węszyć szukając swojego pana. Gdy znalazł trop od razu zaczął bied w stronę skrzydła gdzie znajdowały się pokoje bez klamek. Kiedy pies wyczuł zapach swojego właściciela z jednego z pokoi Hachiko zaczął głośni szczekać. Po chwili przybiegło dwóch strażaków. Kiedy otworzyli drzwi od pomieszczenia Hachiko od razu podbiegł do pana i zaczął piszczeć.

/Piotrek/

Pomagałem Kubie opatrywać rannego mężczyznę. Był przytomny i nie miał takich dużych ran.

-Boże byle znaleźli tego młodego chłopaka.- Po słowach mężczyzny sięgnąłem po gazę ale... Wyczułem coś innego. Spojrzałem na to co dotknąłem i... To był łańcuszek Nowego!

-Panowie szybko!- Powiedział przerażony strażak podbiegając do mnie. Wziąłem plecak i pobiegłem za strażakiem. Gdy byliśmy na miejscu zauważyłem Nowego całego w ranach. Chwyciłem radio.

-Doktorze prędko chodź tu z Martyną i ze sprzętem.- Powiedziałem i podszedłem do Nowego przy którym siedział Hachiko. Po chwili przybiegła Martyna i Wiktor. Założyłem mu kołnierz. Po zrobieniu kilku najpotrzebniejszych rzeczy zabraliśmy go do karetki. Hachiko usiadł obok mnie. Następnie z sygnale szybko pojechaliśmy do szpitala.

-Piotrek zatrzymaj się!- Usłyszałem głos Wiktora. Od razu zatrzymałem karetkę na poboczu. Odwróciłem się do okienka i zauważyłem jak Wiktor i Martyna reanimują Nowego. Przez co Hachiko zaczął piszczeć. Wyszedłem z karetki.

-28... 29... 30.- Powiedział Wiktor gdy wszedłem do tylnej części karetki.

-Jak z nim?- Spytałem patrząc jak Wiktor defibryluje Nowego. Po około 15 minutach akcja serca Nowego wróciła. Musieliśmy go za intubować. Wsiadłem za kierownice i tak szybko jak mogłem pojechałem do szpitala.

/Zosia/

Byłam w kawiarni. Bałam się co dzieje się z Gabrysiem. Jednak wierzyłam, że go znajdą całego i zdrowego. Wyszłam z kawiarni i zaczęłam iść do szpitala. Jednak gdy miałam wejść do szpitala przyjechała karetka z zespołem mojego taty. Odsunęłam się gdy Piotrek i Martyna zaczęli wjechać do szpitala z Noszami na których był... Gabryś. Był cały w opatrunkach i był za intubowany. Byłam przerażona.

-Gabryś.- Powiedziałam załamana. Mój tata wszedł z Piotrkiem i Martyną na sor. Weszłam za nimi. Chciałam wiedzieć co z nim.

-Co mamy?- Spytała się doktor Górska. Mój tata podał lekarce kartę.- Tomografia, USG i podstawowe badania szybko.- Powiedziała kobieta, a pielęgniarki zabrały Gabrysia na badania. Mój tata zabrał mnie z soru.

-Tato co z nim? Przeżyje?- Spytałam patrząc na ojca.

-Zobaczymy Zosiu. Ale ja muszę wracać na wezwanie więc...- Przerwałam tacie. Domyśliłam się co chce powiedzieć.

-Jak będę coś wiedzieć to cie zawiadomię.- Powiedziałam po czym mój tata poszedł. Sama poszłam pod sale tomograficzną z której wyszły pielęgniarki. Zabrały Gabrysia na sale operacyjną. Od razu powiadomiłam o tym tatę. Po 4 godzinach doktor Górska wyszła. Powiedziała, że Gabryś jest w śpiączce. Miałam nadzieję, że szybko się obudzi. Gdy Gabryś był w sali pooperacyjnej widziałam jak Gabryś leży podpięty do respiratora, cały w opatrunkach. Usiadłam przy nim. Miałam łzy w oczach.- Będzie dobrze... Zobaczysz.- Powiedziałam patrząc na Gabrysia.

Powrót potwora.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz