W pomieszczeniu panowała śmiertelną cisza gdy dwie osoby mierzyły się zabójczymi spojrzeniami. Wei był mocno trzymamy przez alfę, jakby ten chronił go przed niebezpieczeństwem. Ale przecież Wen Ning nim nie jest. Co najwyżej krzyczy na Wei Yinga, ale robi to bo się o niego martwi prawda?
Mimo wszystko Wei nie miał ochoty oddalać się od alfy. Uczucie bezpieczeństwa i komfortu, jakby znalazł się w końcu na właściwym miejscu, było zbyt przyjemne. Bardzo mu się podobał zapach Lana, zapach drzewa sandałowego delikatnie unosił się wokół niego. Miał świadomość tego co mogło się stać gdyby Wen Ning im nie przerwał i nie miał w sumie nic przeciwko temu. Te wszystkie uczucia były tak nowe, a Wei chciał tylko więcej i więcej.
Oczywiście znał reputację Lana WangJi. Wiedział, że przez jego łóżko przewijało się sporo omeg. Nie chciał być jedną z nich. Chciał by Lan traktował go poważnie. Dlatego postanowił nie być taki łatwy. Chciał by WangJi się o niego starał, by nie traktował go jak jednorazową przygodę. Dlatego ten uścisk był dla niego taki przyjemny. W tych ramionach czuł się jak ktoś cenny. Jednak nie wiedział co myśli o tym wszystkim alfa, napełniało go to strachem ale i nadzieją.
Lan WangJi nieświadomy myśli omegi, naznaczał go swoim zapachem. Był wrogo nastawiony do wszystkich Wenów. Nieważne czy wygnaniec czy nie. Lan WangJi wiedział, że im nie można ufać. Dlatego nie miał zamiaru puścić Weia, nie w obecności Wena.
Do pomieszczenie weszła kolejna osoba. Omega ubrany na biało wydawał się zaskoczony zaistniałą sytuacją. Po chwili lekko trzepnął Wen Ninga w głowę.
- Co ty wyprawiasz? Znowu męczysz pacjentów?- skarcił drugiego.- Bracie Wei prosze wybacz mu, wiesz że nie ufa obcym.- uśmiechnął się delikatnie gdy mówił do WuXiana.
- Nic się nie stało A-Yang.- Wei uśmiechnął się niezręcznie.
Spojrzenie Xue Yanga powędrowało na rękę trzymająca Weia w talii. Szybko wypchnął Wen Ninga za drzwi mówiąc coś o rybach. W ten sposób Wei i Lan zostali znowu sami.
- Przepraszam cię za Wen Ninga, zawsze taki był.- powiedział Wei Ying po chwili ciszy.
- Jesteś pewien, że możesz mu zaufać?- uścisk WangJiego nie rozluźnił się nawet na chwilę, a ton jego głosu był niezwykle poważny, jak całą jego postawa w tej chwili. W złotych oczach czaiła się troska i niepewność.
Lan WangJi nie wiedział czemu tak bardzo zależy mu na bezpieczeństwu tej omegi. Nigdy nie żywił takich uczuć do… właściwie do nikogo odkąd umarła jego matka.
- Znam go już siedemnaście lat. Jak dotąd nie zawiódł mojego zaufania, jego siostra również.- WuXian uśmiechnął się delikatnie na tą uroczą (jego zdaniem) troskę.
Uścisk alfy w końcu się rozluźnił, ale ręka nie zmieniła swojej pozycji na talii niższego. Ta intymność była bardzo niewinna, nic nie sugerowała i nic nie wymagała. Była taką drobną delikatnością, która jest tylko między kochającym się małżeństwem.
- Pozwól, że dokończę.- Wei wskazał na klatkę piersiową mężczyzny.
- Oh, oczywiście.- na twarz Lan Zhana powrócił uśmiech.- Wei Ying może zrobić co tylko zechce.
Z delikatnym rumieńcem Wei zaczął zakładać bandaże na rany Lana.
- Zagoją się za trzy dni, do tego czasu HanGuang-Jun może tu zostać. Mój pokój jest tuż obok, jeśli będziesz czegoś potrzebował śmiało mów.- powiedział gdy skończył zakładać bandaże.
- Z przyjemnością skorzystam z twojej propozycji. Im więcej czasu spędzę z Wei Yingiem, tym lepiej.- nutka radości nie znikała z jego głosu. Lan WangJi nawet myślał żeby tym razem podziękować Wen Chao za zrzucenie go z tego wodospadu. Gdy do tego nie doszło, nigdy nie poznał by Wei WuXiana.
- Za chwilę przyniosę mistrzowi obiad.- mówiąc to Wei Ying z niechęcią w głębi serca, wstał. Chciał trochę dłużej pobyć w przyjemnej bliskości z alfą, ale stan zdrowia jego pacjenta był teraz ważniejszy od przyjemności.
- Jeśli to Wei Ying zrobił to chętnie zjem. Wracaj szybko.- Lan WangJi nie mógł powstrzymać ciepłego uczucia w sercu.
Wei wyszedł z pomieszczenia, po chwili wrócił z ciepłą miską ryżu z warzywami i pałeczkami. Podał to Lan WangJiemu po czym ukłonił się delikatnie.
- Mam nadzieję, że ten skromny posiłek smakuje HanGuang-Junowi.- na jego twarz gościł delikatny uśmiech.
- Ty to zrobiłeś?- zapytał WangJi gdy spróbował odrobinę potrawy.
- Tak, czy HanGuang-Junowi nie smakuje?- Wei był zdenerwowany. Mimo tego, że wszyscy chwalili jego kuchnię wszystkie te opinie były bez znaczenia w obliczu werdyktu alfy.
- Jest przepyszne.- WangJi uśmiechnął się do omegi zadowolony. Nawet jeśli wolał bardziej pikantne dania, to i tak uważał, że ta miska ryżu z warzywami była najpyszniejszym daniem jakie kiedykolwiek jadł. Wei za to poczuł ogromną ulgę z odpowiedzi Lana.- Jadłeś już, Wei Ying?- zapytał po chwili.
- Prawdę powiedziawszy nie miałem jeszcze czasu HanGuang-Jun.- przyznał.
- W takim razie usiądź obok mnie.- Wei spełnił jego prośbę i po chwili zobaczył, że pałeczki z jedzeniem zbliżają się do jego ust.- Śmiało, w końcu ty gotowałeś. Należy ci się, Wei Ying.- po chwili Wei zjadł to co mu było dane.
Lan WangJi jadł od czasu do czasu karmiąc Wei WuXiana. Zhan z zadowoleniem zauważył, że ta scenę z boku wygląda jakby on i omega byli małżeństwem. Jego szczęście potęgowało to, że Wei Ying przesiąkł już jego zapachem, co odstraszy inne alfy. Był z siebie bardzo zadowolony. Coś go ciągnęło do WuXiana, nie przeszkadzało mu to, a wręcz przeciwnie. Choć nie wiedział co tak bardzo go przyciąga nie zamierzał się temu opierać. Zupełnie zapomniał o wszystkich swoich obowiązkach, o ślubie brata, który miał się odbyć za kilka dni oraz o ciągłym konflikcie z Wen Chao. Teraz liczył się tylko Wei Ying i czas, który mieli razem spędzić.
CZYTASZ
White Cultivator (Zawieszone)
FanficUWAGA OPOWIADANIE JEST BL ORAZ OMEGEVERSE! Nie lubisz? Nie czytaj! Wszyscy znacie postacie z Mo Dao Zu Shi? No cóż skoro tu jesteście to pewnie tak bo to kolejna moja książka o tym uniwersum. Jednak zastanawialiście się co by było gdyby postacie mia...