#1

1.3K 138 102
                                    

WangJi zaginął. Minęły już trzy dni odkąd ostatni raz widział brata. Ten fakt nie poprawiał mu humoru. Wiedział, że młodszy jak zawsze wpakował się w jakieś gówno, z którego będzie musiał go wyciągać. W dodatku przyjechał do niego jego narzeczony by uprzykrzać mu życie, swoją osobą. Co prawda kochał go, ale nigdy w życiu się do tego nie przyzna nawet przed samym sobą. 

- Możesz się w końcu zamknąć?- mruknął do siedzącego obok Jiang Chenga. 

- A tak właściwie gdzie jest brat WangJi?- młodszy zupełnie zignorował swojego ukochanego uświadamiając sobie, że nigdzie nie widział swojego przyszłego szwagra. 

- Wyszedł trzy dni temu i lepiej będzie jak nie wróci!- warknął.- Nic tylko ciągle sprawia problemy! Jak wróci znowu będę musiał po nim sprzątać! Albo znowu zbałamucił jakąś omegę albo betę, albo walczył z Wen Chao! Jak wróci to go kurwa zamknę i już nie wyjdzie! 

- Oh, nie mów tak. To twój młodszy brat. Wiem, że gdzieś tam pod tą bardzo, bardzo grubą warstwą chłodu i gniewu, kryją się ciepłe uczucia.- Jiang Cheng uśmiechnął się do narzeczonego. Ten przewrócił na to oczami.- A gdzie twój wuj? Go też nie widziałem.

- Zgadnij… Chlał pewnie całą noc. Teraz śpi. O niego przynajmniej nie muszę się martwić, że pewnego dnia mi bachora do domu sprowadzi.- odłożył z trzaskiem kolejny wypełniony zwój.

- Czemu jesteś taki spięty?- Jiang Cheng usiadł za Lan XiChenem i zaczął go masować.- A-Huan powinieneś odpocząć. Masz za dużo pracy. 

Lan XiChen zamknął oczy i rozluźnił się pod dotykiem narzeczonego. Może Cheng miał rację i powinien odpocząć? Trudno odpocząć gdy się ma na głowie całą sektę, nierozsądnego brata i wujka pijaka. 

Tak, Lan Huan powinien zdecydowanie odpocząć. Pozwoli sobie na chwilę odpoczynku w rękach omegi.

~~~

Pierwszym co ujrzał po przebudzeniu się był drewniany sufit. Po chwili wróciły do niego wspomnienia walki z Wen Chao i upadku. Dotarło do niego, że nie wie gdzie jest, jak się tu znalazł i ile dni był nieprzytomny. 

Ostrożnie usiadł i spojrzał na siebie. Był nagi. Miał na sobie jedynie bandaże. Zajrzał pod kołdrę i z ulgą stwierdził, że ma na sobie spodnie. Dotknął czoła i stwierdził brak wstążki, za to rozpoznał kolejny bandaż. 

Do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna. Gdy WangJi go zobaczył pomyślał, że stoi przed nim najpiękniejsza Omega jaką kiedykolwiek widział. Było to śmiałe stwierdzenie, ale on uważał, że było całkowicie trafne. 

- Widzę, że już się obudziłeś panie.- przybysz ukłonił się z szacunkiem. Lan Zhan był jednak zajęty wyłapywaniem szczegółów wyglądu kultywatora (zauważył miecz przy pasie).- Jednak prosiłbym mistrza by z powrotem się położył. Rany się jeszcze nie zagoiły. 

- Kim jesteś?- Lan jakby całkowicie zignorował prośbę mężczyzny dalej siedział patrząc na niego. 

- Wei Ying. Wei WuXian.- przedstawił się z kolejnym ukłonem. 

- Miło mi cię poznać Wei Ying.- WangJi od razu porzucił wszelkie grzeczności i zwrócił się do Weia nieformalnie.- Jestem Lan WangJi, ale mów mi Lan Zhan.

- Nie śmiem się tak zwracać do HanGuang-Juna.- omega podeszła do łóżka mężczyzny. 

- Nie chcesz się zwracać do mnie po imieniu, ale nie masz nic przeciwko do bycia przy łóżku, na którym leżę prawie nago?- alfa uśmiechnął się zawadiacko. 

- Jestem medykiem, a HanGuang-Jun pacjentem. Każdy medyk musi dbać o pacjenta.- Wei uśmiechnął się delikatnie.- Pozwól mi proszę zmienić twoje bandaże.

- Oczywiście, śmiało. Rób co musisz.- Lan WangJi był bardzo zadowolony z tej sytuacji. 

Wei Ying ostrożnie zdjął bandaże z klatki piersiowej, prawego ramienia i z głowy. Obejrzał niesfornego pacjenta dokładnie po czym wziął maść i delikatnie nałożył ją na siniaki. W ogóle nie zerkał na plecy Lana, gdyż znajdowało się tam dużo blizn po bacie dyscyplinarnym. Z grzeczności Wei udawał, że ich nie ma. 

- Nie zapytasz?- Zhan przerwał ciszę. 

- O co mam zapytać HanGuang-Jun? 

- O blizny na plecach.

- Nie śmiem o to pytać panie.- chciał odsunąć dłonie od klatki piersiowej pacjenta, ale ten chwycił jego nadgarstek nie pozwalając mu na to. 

- To żadna tajemnica. Po prostu wkurzyłem mojego brata, a on postanowił ukarać mnie tak bym to zapamiętał.- mówiąc to cały czas patrzył w oczy omegi.

- Co musiał zrobić HanGuang-Jun by tak bardzo denerwować lidera sekty Lan?- zapytał Wei nie odwracając wzroku, ale nadal z szacunkiem. 

- Chcesz wiedzieć?- uśmiech Lana stał się psotny.- Ten szczegół jest już małą tajemnicą. Co dostanę za tą informację?

- Jeśli HanGuang-Jun nie chce mi powiedzieć, co mogę zrobić?- Wei poczuł jak robi mu się gorąco. Ta niby niewinna wymiana zdań miała w sobie jakiś rodzaj intymności, której WuXian nigdy nie doświadczył.

- Chyba mam pomysł co będzie dobrze pasowało jako wymiana.- Lan zaczął niebezpiecznie zbliżać swoją twarz do twarzy medyka, gdy nagle drzwi się otworzyły, a Wei natychmiast odsunął od siebie alfę. 

Do środka wszedł ubrany na czerwono kultywator. Był to nikt inny jak Wen Ning. 

Mężczyzna patrzył na nich przez chwilę. 

- Dobrze, skoro już się obudziłeś to się stąd wynoś.- nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć, że te niegrzeczne słowa były skierowane do Lana.

- Wen Ning nie bądź niegrzeczny…- Wei zwrócił się do przyjaciela. 

Gdy tylko do uszu WangJi ego dotarło jak nazywa się przybysz (który mu chamsko przerwał) jego postawa stała się natychmiast wroga. 

- Skundlony Wen?- warknął przez zęby i instynktownie przysunął Weia bliżej siebie, co zaskoczyło wcześniej wspomnianego oraz Wena. 

- HanGuang-Jun nie denerwuj się, to wygnaniec z klanu Wen. On i jego siostra mieszkają tu.- spróbował uspokoić alfę, po czym zwrócił się do omegi.- Wen Ning ty też nie bądź taki wrogi. Wiem, że wasze klany są do siebie uprzedzone, ale już od dawna nie jesteś częścią sekty Qishan Wen. 

- I co z tego? Nie obchodzi mnie jakie jest nazwisko. Jest obcy. Mówiłem Ci tyle razy byś nie przyprowadzał obcych! 

- To co miałem zrobić? Zostawić go rannego by się utopił?- Lan Zhan spojrzał na twarz WuXian zachwycony jak ta drobna omega staje po jego stronie. 

- Jest kultywatorem! Powinien sam radzić sobie ze swoimi ranami!

- Wen Ning, kiedyś pomogłem tobie i twojej siostrze, a również jesteście kultywatorami.- przypomniał mu Wei Ying. 

- To było dawno temu! Byłem jeszcze dzieckiem!- omega zarumienił się delikatnie. 

Jak zabawnie… Wtedy zawsze krzyczałeś, że jesteś dorosły i sam możesz sobie obronić. Teraz za to twierdzisz, że wtedy byłeś dzieckiem? - pomyślał Wei.

- Wen Ning, jesteśmy w tym samym wieku. Wtedy ja również byłem dzieckiem.- po tym argumencie Wen już się nie odezwał, ale również nie wyszedł obserwując wrogim spojrzeniem alfę. 

White Cultivator (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz