Przemierzając korytarze Hogwartu w poszukiwaniu mojego szczura, Rosevelta, poczułam przez krótką, lecz zdecydowanie wystarczająco długą chwilę silny chłód, który powoli opanowywał każdy skrawek mojej skóry.
–Cholera... Thomas... – przełknęłam nerwowo ślinę, wzrokiem pochłaniając całą powierzchnię, jaką miałam przed sobą, lecz nikogo nie dojrzałam.
Wraz z zapadającym krokiem zaczęłam nabierać przekonania, że to kwestia o wiele bardziej poważna, niż mi się zdawało.
Złapałam w swe niewielkie dłonie szatę z herbem Ravenclawu, pędząc w kierunku wieży dormitoriów swojego domu.
Z każdym kolejnym krokiem odczuwałam stopniowo coraz większy niepokój, a gdy do moich uszu dotarł wrzask, wiedziałam, że był on w pełni uzasadniony.
–Proszę, zostaw mnie! Zlituj się choć trochę!– drżący, męski głos w pełnym bólu wyrazie wypowiadał te słowa, modląc się w duchu, by ktoś przerwał tę scenę niedoszłego mordu.
Niedaleko niego stał Tom, uśmiechający się leniwie. Uniósł rozbawiony jedną z swych brwi, dłonią kierując swoją różdżkę.
–Mógłbym rzec, że imponuje mi Twoja próba sprzeciwu, lecz strasznie mnie nudzi monotonia Twoich jęków, Collins– pochylił się w jego stronę, wyszczerzając szereg białych zębów.
–Tom, błagam, zostaw go!– mój głos był pełen obaw, lecz nie o tyle, co tego gryfona, a o to, że w końcu ktoś go przyłapie i postanowi go zdegradować.
–On nie jest wart Twojego czasu, proszę, posłuchaj mnie!– ze wszystkich sił, które znalazłam w sobie, próbowałam odwieźć go od tego, by ten proceder nie przerodził się w iście krwawą jatkę.
Nagle ciemna, szarawa poświata wypuściła blondyna ze swoich brutalnych objęć. Z nosa chłopaka spłynęła strużka krwi, prawdopodobnie w wyniku dużego stresu.
Oddychał miarowo, patrząc z dołu na podłogę i nasze cienie.
–Spieprzaj szlamo, no już!– ryknął Riddle, a jego oczy zaświeciły się czerwoną poświatą.
Posłuszny i wciąż przerażony, biegiem uciekł w kierunku swojego dormitorium.
Przygryzłam lekko dolną wargę, opuszkami palcy dotykając swojego czoła.
–Boże, Thomas... Nie możesz straszyć i grozić uczniom, nie na taką skalę... Nauczyciele nabiorą tylko podejrzeń, a wtedy...– ten jedynie dotknął mojego policzka.
–Wtedy co? Nie wyrzucą mnie. Nie mają na mnie żadnych dowodów...– uśmiechnął się blado.
–Ten cherlawy dupek znów skradał się do Twojego pokoju, gdzie myślał, że Cię zastanie...
–Ale nie zastał. Spokojnie... Nie przejmuj się jakimś podlotkiem, przecież wiesz, że to co nas łączy jest silniejsze, niż magia jakiegoś kiepskiego czarodzieja.
Delikatnie ujęłam w dłonie twarz bruneta, a następnie złożyłam czuły, delikatny pocałunek.To co nas łączy jest silniejsze, niż magia jakiegoś kiepskiego czarodzieja...
Ta myśl rozbrzemiewała w jego głowie jak mantra, która koiła resztki jego zgniłej duszy.
–Pewnego dnia, Bellatrice, świat magii padnie nam do stóp. Ten dzień nadejdzie szybciej, niż myślisz... A wtedy nikt ani nic nie zdoła nas zatrzymać.

CZYTASZ
One Shoty dla żądnych przygód!
Short StoryDzień dobry! Jeśli udało Ci się trafić akurat na mój profil, to wiedz, że bardzo mi z tego powodu miło! ,,One Shoty - dla żądnych przygód " to opowieści dla osób, które chcą umilić sobie czas niedługim opowiadaniem. Zapraszam! Wspaniałą okładkę wyko...