Rozdział 4

146 10 0
                                    

9:27

Faza druga: Niezrozumienie

Przez całe życie wielokrotnie spotykamy osoby, których nie potrafimy rozgryźć. Czujemy emocje, których nie potrafimy wyjaśnić. Stawiamy czoła wydarzeniom, których nie rozumiemy. Nie sprawia to jednak, że przestają one mieć sens. To, że my go nie dostrzegamy zaczyna się i kończy w naszej własnej głowie. Czasami zrozumienie to jedyne co możemy ofiarować drugiej osobie. Równie często to właśnie przez niezrozumienie tracimy drugą osobę.

***

-Obejrzyjmy coś. -przerwał nagle Blake.

-Hmmm... Nie wiem, czy uda mi się zorganizować coś na czym moglibyśmy obejrzeć jakikolwiek film.

-Mam laptopa. -powiedział chłopak i wskazał na szafkę nocną.

Kiedy ją otworzyłam zobaczyłam nowego laptopa. Wyciągnęłam go i podałam Blake'owi. Chłopak włączył komputer i zaczął wstukiwać coś na klawiaturze. Po chwili oderwał wzrok od ekranu i podał mi laptopa. Film już się rozpoczął. Wstałam i położyłam laptopa na jednym z pustych wózków na leki, a następnie przysunęłam wózek, tak aby stał niedaleko łóżka. Już po pierwszej minucie wiedziałam co to za film.

-Czy to jest "Zanim się pojawiłeś"?

-Zgadza się.

-Nie wolisz obejrzeć czegoś weselszego? -zapytałam zdziwiona jego wyborem.

-Przecież mówiłaś, że lubisz ckliwe rzeczy.

-Racja, lubię. To jeden z moich ulubionych filmów, jednak nie wiem czy...-przerwałam.

-Olivia, ludzie umierają zarówno w rzeczywistości i w filmach.

Nie odpowiedziałam Blake'owi. Spojrzałam na ekran laptopa i skupiłam całą swoją uwagę na filmie. Wraz z upływającymi minutami moja głowa zaczęła opadać. W pewnym momencie oparłam ją na głowie Blake'a. Chłopak delikatnie wciągnął powietrze nosem i podniósł dłoń tak, aby mógł dotknąć mojego policzka. Kiedy poczułam dotyk jego chłodnej dłoni na moim rozgrzanym policzku spojrzałam na niego. Blake wpatrywał się w moje oczy tak wytrwale, że poczułam, że brakuje mi tlenu w płucach.

-Chyba nie pamiętam, jak się oddycha. -wyznałam cicho.

-Wdech, wydech, wdech, wydech. -powiedział Blake i przywarł ustami do kącika moich ust.

Pocałunek ten był bardzo delikatny, romantyczny. Przez chwilę czułam się wręcz nie pewna, czy w ogóle dzieje się on naprawdę.

-Nie powinniśmy. -wyznałam wbrew galopującemu pod moją skórą pulsowi i odsunęłam się.

Blake spochmurniał. Spojrzał na mnie jak zawiedziony rodzic, który patrzy jak jego dziecko wraca do domu pijane.

-Olivia, czy jakbyś teraz była na tropikalnej wyspie i podszedłby do ciebie przystojny surfer i zaproponowałby ci randkę to zgodziłabyś się?

Jego pytanie całkowicie mnie zaskoczyło.

-Chyba nie rozumiem...

-Po prostu odpowiedz. -przerwał mi łagodnie, jednak pewnie Blake.

-Pewnie tak. -odpowiedziałam szczerze.

-Dobra, a jakby powiedział ci, że następnego dnia wraca do domu, na drugi koniec świata, to nadal byś się zgodziła.

-Hmmm... Wakacyjna miłość... Zawsze chciałam to przeżyć. Pewnie nadal bym się zgodziła.

-W takim razie, dlaczego my "nie powinniśmy". -powiedział Blake naśladując mój ton.

Nie wiedziałam co mam powiedzieć, znaczy doskonale wiedziałam, jednak bałam się powiedzieć, to na głos.

-Bo ja umieram. -przerwał ciszę Blake.

-Nie, to nie tak.

-Olivia, od kiedy weszłaś do tego pokoju widzę w twoich oczach niezrozumienie i litość. Nie patrzysz na mnie jak na mężczyznę tylko jak na przegranego.

-To nie prawda. To, że nie rozumiem twojej decyzji nie sprawia, że patrzę na ciebie inaczej. -wyznałam i schowałam twarz w dłoniach.

-To wyjaśnij w takim razie o co chodzi. -powiedział Blake, a ja poczułam jak jego dłoń chwyta moje kolano.

Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.

-Boje się, że się w tobie zakocham, a kiedy zdam sobie z tego sprawę to ciebie już tu nie będzie.

Mina Blake'a złagodniała. Mięśnie jego twarzy się rozluźniły, a kąciki ust podniosły.

-Czyli ci się podobam. -powiedział żartobliwie.

-Jak możesz żartować w takiej chwili. -odpowiedziałam i delikatnie uderzyłam go w ramię.

-O boże jak boli. -skrzywił się Blake i chwycił miejsce, które przed chwilą dotknęłam.

-Jezu, Blake, przepraszam! Nie wiem dlaczego to zrobiłam! Jestem taka głupia! Mam wezwać pomoc?!-zapytałam i zerwałam się na równe nogi.

Nagle Blake wybuchł śmiechem. Zaczął wręcz chichotać co natomiast sprawiło, że ja również zaczęłam się śmiać.

Kiedy oboje się uspokoiliśmy Blake poprawił się i usiadł prosto.

-Olivia mam nadzieję, że się dzisiaj we mnie zakochasz.

-Chcesz żebym cierpiała? - zapytałam zdziwiona.

-Nie. Ostatnie czego bym chciał to, żebyś uroniła jakąkolwiek łzę dla mnie lub przeze mnie. Chcę natomiast żebyś o mnie nie zapomniała. Żebyś wspominała ten dzień. Może kiedyś opowiedziała dzieciom. Chcę pozostać tutaj. -powiedział i wskazał na moje serce.

Jego wyznanie otworzyło w mojej głowie jakieś drzwi. Poczułam jak po policzkach spływają mi pojedyncze łzy. Zanim zdążyłam je otrzeć. Kciuki Blake'a delikatnie muskały skórę pod moim oczami zbierając łzy.

-Nie płacz. -wyznał cicho.

-Chyba nie potrafię. -wyznałam jeszcze ciszej.

-Za to chyba ja wiem, jak ci pomóc. -powiedział Blake i mnie przytulił.

W jego ramionach od razu poczułam się bezpieczniej.

-Jeśli masz kiedykolwiek przez kogoś płakać Olivia, to miej pewność, że twoje łzy są tego kogoś warte. -wyszeptał Blake i pocałował moją skroń.

Nie potrafię zrozumieć tego co dzieje się wokół mnie ani tego co sama czuję, ale siła uczuć jaka mnie w tej chwili zalewa jest dla mnie nie do opisania. Po kilku godzinach rozmów i przebywania z chłopakiem, który zrezygnował ze swojego życia czuję jakbym ja dostała nową siłę, aby walczyć o moje. 

Byliśmy sobie nie pisani...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz