23 grudzień 1975 rok, Anglia
Kiedy Stworek przeteleportował ją na Grimmauld Place, musiała się siłą woli powstrzymać, by nie zwymiotować na przerażająco stary i pewnie obrzydliwe drogi dywan w przedpokoju. Teleportacja ze skrzatami przypominała świstoklik, co było wysoce nieprzyjemne. Ale patrząc na to z pozytywniejszej strony, przynajmniej nie musiała lecieć przez kanał La Manche na miotle. Lauren Black nie nawiedziła latać na miotle.
Oczywiście nikt nie przyszedł jej przywitać. Lauren nie była nawet pewna, czy matka powiedziała jej braciom, o powrocie dziewczyny z Francji. A sama Walburga Black miała większe zmartwienia, niż witanie córki. Na przykład planowanie dalszych posunięć w niszczeniu życia swoim dzieciom, albo kupowanie kolejnych obrzydliwych dywanów z wyszytą rodzinką.
Usłyszała łomot z kuchni i wiązanke przekleństw. Uśmiechnęła się pod nosem. Tylko jedna osoba w tym domu "zniżyła by się" do tego rodzaju słownictwa.
Lauren pobiegła na dół i po kilku sekundach jej oczom ukazał się wysoki chłopak, o długich czarnych włosach, stojący do niej tyłem, a wokół niego spora ilość potłuczonej, białej porcelany.
- Syri- wyszeptała kiedy chłopak się odwrócił.
Drodzy czytelnicy, to nie tak że Lauren spodziewała się, że jej bliźniak się nie zmienił. Po prostu nie widziała gościa jakieś pięć lat. Ma prawo być w szoku.
- Lolly?
Zanim zdążyła choćby mrugnąć, znalazła się w jego ramionach. Był wyższy, znacznie wyższy od niej. I pachniał inaczej, mogła przysiąc, że wyczuła papierosy. Do tego mogła wyczuć twarde mięśnie pleców. Czyżby Syriusz Black zaczął ćwiczyć na starość?
- Co ty tutaj robisz?- zapytał odsuwając się delikatnie.- O cholera, ale ty jesteś piękna.
- A ty masz z 180 centymetrów wzrostu.
- 175 siostrzyczko, a tobie się na tym polu nie poszczęściło.
- Mam całe 155 centymetrów i jestem z tego bardzo dumna, gdybyś chciał wiedzieć- zaśmiała się nie mogą uwierzyć, jak się cieszy że go ma obok.
- Walić wygląd, co ty tu robisz?
- Och jesteś- do kuchni wszedł Regulus, a Lauren zmroziło, gdy na niego spojrzała.
Ten wyraz pogardy i wyższości tak dobrze znany od matki. Młodszy brat spojrzał na nią oceniająco. Ubrany w białą koszulę i krawet Slytherinu, który najwyraźniej nosił nawet w domu.
- Cześć Regi- spróbowała do niego podejść, jednak stanęła widząc jego ostre spojrzenie.
- Na imię mam Regulus- i wyszedł z kuchni nie oglądając się za siebie.
- Ała- powiedziała cicho patrząc po pytająco na bliźniaka.
- Przekabacili go. Próbowałem na niego wpłynąć, ale gościu jest zafascynowany swoją ideologia, że nie wiem co musiałbym mu powiedzieć by to zmienił. Chodź pójdziemy do mnie, wszystko mi opowiesz.
...
I opowiedziała. Nigdy nie napisała o Tissii. Nie dlatego, że nie chciała, czy bała się, że brat jej nie zaakceptuje. Po prostu nie chciała załatwiać tej sprawy przez listy, wolała poczekać trochę czasu i powiedzieć mu to twarzą w twarz. Rozmawiali też o Petunii, która poszkodowana przez los, nie wiadomo dlaczego obwiniała rodzeństwo. O cioci Amandzie i tym, jak mimo angielskiego pochodzenia, jest francuska. O Akademii i jej przyjaciołach. Gdy Lauren skończyła mówić na dworze było już ciemno, a gdy Syriusz skończył, witał ich świt. I w ten właśnie sposób nadrobili lata rozłąki.
CZYTASZ
Może w lepszym świecie... | James Potter |
FanfictionA co jeśli Blackowie mieli czwórkę dzieci? Lauren Irma Black (urodzona 03.11.1969 r.) córka Walburgi i Oriona Blacków. Bliźniaczka Syriusza, starsza siostra Regulusa oraz młodsza siostra Petunii. Od jedenastego roku życia mieszkając we Francji i uc...