Cześć... Nazywam się Sophia. Jestem średniego wzrostu, czarnowłosą siedemnastolatką o oczach w kolorze bursztynowym. Moja figura jest nawet spoko, nie narzekam. Mieszkam w USA, w małym mieście z tatą i młodszym rodzeństwem.
Jest piątą rano. Wyszłam z domu. Pogoda była cudowna, uwielbiam zimę. Pod butami tszeszczał śnieg. Miałam na sobie marną kurtkę, a pod nią za wielką czarną koszulę z lumpeksu i jakieś stare jeansy. Idę do osiedlowego sklepu by kupić chleb, trochę twarogu oraz szynkę. Wracając do domu, zaszłam do mojego ośmioletniego sąsiada, którego matka jest zawsze zajęta pracą, a ojciec pracuje za granicą. Zrobiłam mu śniadanie i pomogłam zrobić zaległe prace domowe. Wyszłam i udałam się do mojego mieszkania. Była już siódma, a jak taty nie było, tak i nie ma, pewnie znów robi nadgodziny. Obudziłam dzieciaki i zrobiłam dla nas śniadanie, pomogłam im spakować plecaki szkolne, po czym opuściliśmy dom.
***
- Sophi! - krzyknęła do mnie moja sąsiadka z ławki.
- C-co się stało? - odpowiedziałam nie do końca przytomna po tym jak zaspałam na wykładzie.
- Profesor cię wywołał do tablicy.
- O nieeee...
- Panno Sophio, dostaje pani dziś uwagę oraz skopiuje pani 10 razy wykład.
- Tak profesorze.***
Skopiowałam ten wykład i w końcu mogłam odpocząć. Spakowałam swoją torbę i postanowiłam się przespać gdy wrócę do domu. Za jakieś 3 godziny muszę odebrać dzieciaki, a potem do roboty. Trochę nam ciężko, nie za przeczę. Tatą zarabia sam na naszą całą trójkę bo nasza mama umarła 6 lat temu na raka płuc. Szłam, miałam dosłownie jeszcze jakieś 150 metrów, ale po drodze jest rudera gdzie słyszałam, że sprzedają narkotyki chyba, czy coś. Nie lubię tego miejsca, ale trudno. Taka dzielnica. Właśnie przeszłam i miałam wchodzić do klatki schodowej gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Był silny. Na nic próby wyrywania się. Zaciągnął mnie do tej rudery.
- Nie próbuj uciekać - Powiedział zdyszany.
- Kim jesteś, że masz czelność mi rozkazywać? I po co w ogóle mnie tu zaciągnąłeś człowieku!? - Zapytałam, a ten momentalnie znalazł się przy mnie i przycisnął ręką moją szyję do ściany.
- Bądź cicho! Bo nas znajdą.
- A-ale kto... - I w tym momencie usłyszałam odgłosy kroków i męskie grube głosy. Nic nie mówił, ja natomiast dyskretnie rozglądałam się którędy mogę uciec. Coraz mocniej przyciskał mnie do ściany. Zaczynało mi brakować tlenu więc postanowiłam go załatwić i kopnęłam go z całej siły, tak, że znalazł się kilka kroków dalej. Przewracając się wytworzyło się głośne echo. Byliśmy za schodami które prowadzą na piętro.
- Głupia kobieto! Co ty robisz!? - Krzyknął na mnie zamaskowany oprawca.
- Emmmm, nic. Papa, trzymaj się, ja stąd uciekam. - Właśnie biegłam do wyjścia, gdy ze schodów zbiegło dwóch facetów którzy zagrodzili mi drogę.
- A gdzie ty się gówniaro wybierasz? - Zaczęli mnie wypytywać.
-Yyyyy... Hahaha... Panowie, ja tylko tu przechodzi- nie dokończyłam mówić gdy jeden z nich przełożył mnie przez ramię i zaczął iść do wyjścia - E-eej! Co t-ty robisz!? Łapy przy sobie! Cholera! Puszczaj m-mnie! Ugh! No przecież. - Wrzucili mnie do jakiegoś samochodu - Ała! To bolało!
- Kurwa! Możesz przestać gadać!? Inaczej ci popsuję tą buźkę. - powiedział jeden.
- Co? - i związali mi ręce.
- Sieć tu grzecznie zaraz wrócę.
- O w cholerę... Co ja mam zrobić? - Powiedziałam do siebie, ale przestałam bo usłyszałam, zbliżające się męskie głosy.
- Wsiadaj! - powiedział drugi facet. Natomiast przy mnie momentalnie znalazł się człowiek, który mnie w to wplątał. Chyba go mocno zbili. Był cały we krwi...
- Ej, bardzo cię boli? - powiedziałam szeptem, na co on tylko pokiwał twierdząca głową. Przypomniałam sobie, że wracając ze szkoły kupiłam dwa szaliki dla rodzeństwa i że mam je w torbie, której odziwo mi nie zabrali. - Ej, weź wyjmij sobie z mojej torby szaliki i owiń sobie nimi rany - znów powiedziałam szeptem i się delikatnie uśmiechnęłam, on również.

CZYTASZ
To Nie Tak Miało Być
Fiksi RemajaNa wstępie. Marnie u mnie z ortografią i spójnością zdań. Mam dziwne pomysły w skutek czego książka jest dziwna. Może druga książka będzie normalna... No nie wiem, zobaczymy. To tyle. Zapraszam do przeczytania. 🖤🖤🖤 Okładka nie jest mojego autorst...