6

52 8 1
                                    


  Naruto siedział na blacie, machając nogami, niczym małe dziecko. Jadł sobie ramen, zerkając co chwilę na siedzącego przy stole Sasuke, który przegląda jakieś stare zwoje klanu Uchiha.

Już chciał włożyć do buzi kolejną porcję makaronu, jednak nic nie chciało się nabrać na pałeczki. Spojrzał w dół, zauważając, że została sama zupa.

Wzruszył ramionami, przykładając kubek do ust, by wypić resztę "pokarmu bogów". Oblizał usta, wycierając je jeszcze rękawem bluzy.

Sasuke westchnął, przecierając dłonią oczy. Tsunade pozwoliła mu używać Sharingana, żeby odszyfrował te zwoje. Jednak nadmierne używanie tego Kekkei Genkai bardzo męczyło, czego Uchiha doświadczył nieraz na własnej skórze.

Kiedy tylko skończy je czytać, ma przyjść do biura Hokage, żeby ta nałożyła ponownie pieczęć.

– I co jest w tych zwojach? – zapytał, zeskakując z blatu, po czym przysunął się bliżej Sasuke.

– Jakaś technika ognia... Nigdy o niej nie słyszałem.

– O co tu chodzi? – Spojrzał na zwoje, ale ni w ząb nic nie rozumiał.

– Musisz zniekształcić odpowiednio chakrę, w wyniku czego możesz zrobić kulę ognia w każdym kształcie – wytłumaczył.

– Coś takiego jak rysuje Sai?

– Nie, tu chodzi o coś całkiem innego – pokręcił głową. – Możesz dostosować wielkość, długość, kształt... To nie robi z tego żadnych stworów z chakry, ani nie trzeba ich malować. Raczej wymyślono tę technikę w celu dokładnego trafienia wroga.

– Aha, bardzo ciekawe – mruknął, opierając policzek na ręce. To co opowiadał Uchiha było nudne! Miał nadzieję na jakąś super, świetną i wypasioną technikę, a dostaje jakiś ogień, który tylko zmienia kształt? To po to Sasuke siedział nad tym trzy godziny?!

– Właśnie widzę twój entuzjazm – westchnął, zwijając zwój. Wypadałoby nauczyć się tej techniki. Zapowiada się obiecująco.

Wstał, biorąc w dłoń zwój, którym uderzył w głowę Naruto.

– Ajajaj, za co to?!

– Wyrzuć kubek po tym świństwie do kosza, a nie zostawiaj na stole – powiedział i skierował się w stronę swojego pokoju.

Gdy już zamykał za sobą drzwi, dopadł go głos Uzumakiego:

– Cholerny pedant.

Uśmiechnął się tylko z kpiną, spoglądając jeszcze raz na zwinięty zwój. Musiał iść do Tsunade, cholera...

Wzruszył ramionami, uchylając okno i wychodząc przez nie. Nie musiał przecież informować o wszystkim tego młotka. Tamten już i tak chodzi za nim wszędzie. Niby to dobrze dla jego misji, jednak z drugiej strony jest to strasznie irytujące. A z trzeciej... Z trzeciej strony wygląda to tak, że Uchiha jest zadowolony z tej atencji. Odkąd spojrzał na Naruto jak na kogoś, z kim mógłby, a raczej będzie musiał, się związać, zaczęło mu się w jakiś sposób podobać to, że Naruto lata ciągle za nim. Niby przez kilka lat za nim gonił, chciał zawrócić do wioski, jednak teraz, kiedy już jest w wiosce, to wygląda całkiem inaczej.

***

– Jak to go nie ma?! – zapytała wściekła Tsunade, kiedy Naruto powiedział jej, że Sasuke nie ma w domu.

– No nie ma! Nie wiem gdzie jest, nic nie mówił!

– Miałeś go pilnować! Wiesz, że ciągle jest przestępcą! Pewnie teraz planuje gdzieś, jak zniszczyć wioskę i...

Plan [SasuNaru]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz