7

60 8 0
                                    

– O tak, tego mi trzeba było – westchnął Naruto, kiedy walnął się na swój futon. Przed chwilą wziął szybki prysznic by zmyć brudy podróży. Sasuke zrobił to przed nim, więc teraz leżał sobie spokojnie, czytając książkę.

Naruto warknął, kiedy ten nawet na niego nie spojrzał. Uchiha obrzucił go szybkim spojrzeniem i wrócił do lektury. Uzumaki wywrócił oczami i wstał. Szukał jakiegoś ciekawego zajęcia, jednak nic w tym pokoju nie było.

Rozglądał się tak dobre kilka minut, aż Sasuke, wkurzony tym jego kręceniem i jęczeniem, które go rozpraszało, zamknął książkę i spojrzał na niego.

– No i czego chcesz?

– O draniu, w końcu wróciłeś do świata żywych! W takim razie możemy iść na festiwal! – krzyknął radośnie, dobiegając do plecaka, gdzie trzymał swoją ukochaną, żabią portmonetkę, która nie raz świeciła pustkami przez Ero-sennina.

Uśmiechnął się na wspomnienie mistrza, który co chwila szedł gdzieś się zabawić. Zapewne teraz też nie przepuściłby takiej okazji jak festiwal.

– Nigdzie nie idę – powiedział stanowczo Sasuke, choć wiedział, że jak ten młotek się na coś uprze, to nawet on nie może mu nie ulec. No, może on jakoś potrafi się postawić. W końcu Naruto chciał sprowadzić go do wioski, a gdyby nie ta cała misja, do dzisiaj by nie wrócił. Chociaż nie. Wróciłby, jednak po to, by ją zniszczyć. Zresztą, teraz też przyszedł tam tylko po to.

– Idziesz! Pamiętaj, że mam cię pilnować! Na misji są takie same zasady.

Sasuke spojrzał na niego zimno, jednak Naruto nic sobie z tego nie zrobił. Wyciągnął portmonetkę i rzucił ją na swój futon, oświadczając, że idzie się przebrać. No tak, byli w szlafrokach które fundował pensjonat w którym się zatrzymali. Gdy młotek wrócił, sam poszedł się przebrać.

– No, idziemy! – Uzumaki ruszył w stronę drzwi, a Sasuke tylko chwycił go za tył koszulki.

Naruto spojrzał na niego z niezrozumieniem, a Uchiha wskazał tylko głową na futon, gdzie w dalszym ciągu leżała portmonetka. Uzumaki zaśmiał się i podrapał po karku, od razu podbiegając po swoją żabcie.

Sasuke westchnął i coś czuł, że nie ostatni dzisiaj raz. Ten młotek zapomni kiedyś własnego mózgu. Oczywiście, jakby takowy mózg posiadał.

***

– O, o! Chodź tu! – Uzumaki pociągnął Sasuke do budki z watą cukrową.

Sasuke, z miną męczennika, czekał aż młotek odbierze od pulchnego sprzedawcy tę bombę cukrową. On sam nigdy nie lubił słodyczy, więc skrzywił się, kiedy Naruto wcisnął mu w rękę drewniany patyczek.

– Masz, draniu! Co prawda wątpię, by jakakolwiek dawka cukru pomogła na tę twoją skwaszoną mordę, jednak wiesz, zawsze można próbować – zaśmiał się.

– Nie zjem tego.

– Dlaczego?!

– Nie jem słodyczy, a to jest sam cukier.

– Cukier z jogurtem!

– Co? – Sasuke spojrzał na niego dziwnie. Czy ten młotek nie wiedział nawet z czego robi się watę cukrową? – Gdzie ty tam widzisz jogurt?

– No... Nie wiem, ale gdzieś tam pewnie jest.

– Tak, gdzieś tam pewnie jest - mruknął, kręcąc tylko głową na jego wiedzę.

Chodzili po mieście, oglądając kolorowe lampiony, budki i inne. Amegakure naprawdę się rozwinęło, odkąd panowała tam Konan. Kiedyś szare, ponure miasto, teraz w miarę kolorowe i dość przytulne. Naruto co prawda nie był nigdy wcześniej w Ame, jednak coś tam wiedział.

Coś tam wiedział... Nagle coś go tknęło, upuścił swoją watę, a Sasuke znów zerknął ku niemu z zdezorientowaniem.

– Sasuke... Musimy iść do Konan!

– Po co chcesz do niej iść o tej godzinie? – zmarszczył brwi.

– No bo... Muszę ją o coś zapytać!

– O co?

– A co ty taki ciekawski? – Naruto uśmiechnął się lekko, a Sasuke tylko coś burknął i spojrzał na leżącą na ziemi watę.

Naruto też na nią spojrzał, żałując, że ją upuścił.

– Wracamy do pokoju? – spytał Uchiha.

Uzumaki już chciał kiwnąć głową, był w sumie nawet śpiący, jednak coś przykuło jego uwagę.

– Sasuke! Patrz, patrz tam! – wskazał na jedną budkę, gdzie trzeba było zrzucić piłeczkami kubki.

Nagrody były różne, zaczynając od jakiś breloczków, zabawkowych shurikenów i kunaiów, na wielkich pluszakach kończąc.

I właśnie jeden taki pluszak przyciągnął uwagę Naruto. Była to wielgaśna żaba, trochę podobna do Gamakichiego, którego przyzywał.

Chwycił przyjaciela za rękę, ciągnąc w stronę budki.

– Co chcesz? – zapytał Sasuke, masując sobie nadgarstek.

– Żabę!

Jego krzyk obudził właściciela, który najwidoczniej z nudów już zasypiał.

– Chciałbym tę żabę! – wskazał na pluszaka.

– Żeby ją wygrać, trzeba strącić wszystkie kubeczki jedną piłeczką – powiedział znudzony.

– Okej, poproszę jedną próbę!

I zaczął tak próbować, próbować, a jego żabia portmonetka była coraz bardziej chuda. Kiedy nie nie wymacał w środku już ani jednego jena, spojrzał na siedzącego na krzesełku Sasuke.

Uchiha minę miał wkurzoną, znudzoną i kto wie jaką jeszcze. Naruto już od godziny marnie próbował wygrać zabawkę.

– Sasuke, pożyczysz trochę pieniędzy?!

– A co ja jestem, bankomat? Może brak pieniędzy jest znakiem, żebyś przestał już męczyć te biedne kubki i faceta, które wciąż musi je poprawiać?

– Haha, ale tu zabawny jesteś! Dasz te pieniądze czy nie?

Sasuke wstał, jednak zamiast wręczyć Uzumakiemu kilka jenów, sam kupił jedną próbę.

Od godziny był zmuszony podziwiać jak ten młotek się z tym męczył, więc zauważył już jaki popełnia błąd i dlaczego nie może strącić wszystkich kubków. Nic mu nie mówił, bo to, że ten młot stracił pieniądze było i tak niewystarczającą karą za to, że Sasuke musiał tu tak długo siedzieć. Że w ogóle musiał tutaj przyjść!

Rzucił piłeczką, ta nie jednak nie zrzuciła niczego. Naruto już chciał się z niego śmiać, jednak mała kulka odbiła się od jednej ze ścian budki, później drugiej, aż trafiła w kubki, strącając wszystkie.

Kiedy Naruto stał jak wryty, w tym czasie właściciel wręczył Sasuke żabę.

Uchiha wcisnął ją w ręce Uzumakiego.

Ludzie się za nimi oglądali, kiedy wracali do pensjonatu. Warto wspomnieć, że żaba ta była praktycznie wzrostu Naruto, tylko trochę niższa, ale za to grubsza. Naruto obejmował ją, a jego głowa ledwo wystawała zza wielkiej głowy płaza.

Gdy byli już w pokoju, Naruto rzucił pluszaka w kąt, a sam walnął się na łóżko.

Już zasypiał, kiedy wybełkotał coś pod nosem:

– Dziękuję, Sasuke.

Uchiha uśmiechnął się lekko i poszedł się przebrać, a następnie spać.

Plan [SasuNaru]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz