Rozdział 1.2

9 1 0
                                    


Jego perspektywa 

  Ciemność już całkowicie mnie pochłonęła. Kompletnie nie wyczuwam nic żadnym ze zmysłów. Ehh... co za dno, gówniany koniec. Mam sczeznąć w tych syfiastych podziemiach? Jak nic nie warty, obrzydliwy i paskudny robak? Dokładnie tak samo, jak ci z podziemi? Wkurw*a mnie to do niemiłosiernie. Jestem kimś, kto ma władze, potęgę i zajebis*ą moc! Bezduszny Pan niosący  śmierć, ma wydać ostatnie tchnienie w ruderze jakiegoś kreta. Nie wyrwę się tej ciemności, przynajmniej nie sam. Jeżeli ktoś mi pomoże, obojętnie kto, to daruje mu życie. Klnę się na swoje imię. Nie znoszę ciemności, nienawidzę, dlatego że to ja jestem ciemnością i to ja pochłaniam. 

Ehh...

Gówno a nie. Jakaś chora ironia losu. Będąc w tej ciemności, nie jestem w stanie podarować jej innym. Staram się wyostrzyć zmysły, ale... 

Co to za zapach?

Pachnie trochę... jak... czarna herbata. 

Skąd on jest?

Dlaczego czuję kur*a czarną herbatę! Jeszcze bardziej staram się wyostrzyć zmysły, gdzie z tego zapachu zrobiłem sobie kotwice. Poruszyłem delikatnie powiekom, przez które przybiło się delikatnie światło, chociaż wciąż ciemno w piz-du. Spiąłem mięśnie i chciałem się przewrócić, ale ból z lewej strony okazał się być nie do zniesienia. Mimowolnie wydałem agonalne dźwięki. Przekręciłem delikatnie głowę w stronę zapachu i otworzyłem szerzej oczy. Widok, jaki był przede mną był po prostu tak szokujący, że przez myśl przeszła mi reinkarnacja. A co ujrzałem? A no kur*a ujrzałem delikatnie pochyloną w moją stronę jakąś kobietę. Chyba, czarne włosy oplatały jej bladą i przerażoną twarz. Miała minę, jakby zobaczyła duchy przodków rzucających na jej rodzinę wieczną klątwę, zmieszaną z miną srającego kota na pustyni. Chyba starała się nie rozpłakać. Bawi mnie to. Bawi mnie ona. Już brałem głębszy wdech żeby móc coś powiedzieć, ale zanim było mi to dane, zobaczyłem, że ten pulpet bierze spory zamach spinając mięśnie całego ciała i skierowała to co miała w ręce w moją stronę z niesamowitą szybkością. Następnie znowu pochłonęła mnie ciemność. 



  Chyba odzyskałem świadomość, bo czuje ucisk i pieczenie w dwóch miejscach. Zaczął się nasilać równomiernie z odzyskiwaniem kontroli nad ciałem. Co za kure*ski ból! Głowa tak mi pulsuje, jakby stado słoni sobie po niej skakało. Nie zdziwiłbym się, jakby to skakał ten pulpet! Ta dziwka mnie tak urządziła. Byłoby dla niej lepiej, jakby mnie zabiła, bo w zamian za jej czułe traktowanie, będzie mnie błagać o śmierć. Skupiłem się na drugim źródle cierpienia i o dziwo, boli mniej niż wcześniej. Chciałem sięgnąć ręką głowy, ale poczułem brak możliwości ruchu. Czy to są żarty? Ha haha! Uchyliłem delikatnie oczy, pozwoliłem im się przyzwyczaić do ciemności i jedynego źródła światła, jakim była pochodnia. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Jest dokładnie tak samo jak na górze, czyli syf, brud, wilgoć, starocie i ruina, ale jest znacznie zimniej. Odczuwalna temperatura znacznie spadła. Najprawdopodobniej jest noc i jestem w piwnicy. Przyzwyczajony już do panującej atmosfery i ciemnościach, szerzej otworzyłem oczy. Siedziałem przywiązany do krzesła, osobno ręce przywiązane do tułowia, dodatkowo związane jeszcze ze sobą. Dokładnie tak samo nogi, nie dość że związane ze sobą, to jeszcze do jednej z nóg krzesła. Łatwo się wydostanę, nie jestem nawet związany liną. Chociaż co się dziwić, w końcu jest pulpetowym kretem, bez dostępu do sporej ilości produktów. Chciałem pokręcić głową w geście rezygnacji "głupsza już nie będziesz", ale poczułem tarcie i zacieśniające się żyłki na gardle. Dziw*a związała mi też głowę? Chciała mieć pewność, że się nie poruszę. Moją obserwację zakłócił silniejszy zapach czarnej herbaty. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mam jakąś brudną szmatę wciśniętą do buzi. Tego to już kur*a za wiele! Nawet jeżeli będziesz mnie głupi pulpecie błagać o śmierć, nie licz na to! Znajdę cię i zadam tyle bólu fizycznego i psychicznego, że nim rozpocznę tortury, będziesz warzywem wypranym z emocji! Zacząłem się szamotać i szarpać, mimo to nie mogłem się wydostać. Straciłem siły i pewnie sporo krwi. Dodatkowo jej pieprznięcie w głowę było na tyle silne, że pozbawiło mnie przytomności. Zaprzestałem ciężko oddychając i starając się nie stracić ponownie przytomności. Trzeci raz bym kur*a nie przeżył. Dodatkowo, w takim stanie nie mogę używać swojej mocy. Zachłannie łapiąc każdy oddech, usłyszałem skrzypienie podłogi nade mną. Odgłosy kierowały się w stronę schodów, więc pewnie ktoś zamierza zejść na dół. Mam nadzieję, że to będziesz ty, mój drogi pulpeciku. W środku i na zewnątrz aż kipiałem ze złości i ociekałem jadem. Podniosłem wzrok na szczyt schodów i zobaczyłem powiększający się rąbek światła, który później przysłoniło kogoś ciało. Postać wydawała się schodzić niepewnie, a każdy krok stawiała powoli w obawie przede mną. Jestem przekonany, że pulpecik zdaje sobie sprawę z tego kim jestem. Dzięki delikatnej poświacie z pochodni, jestem w stanie dostrzec cień odwiedzającego...a raczej odwiedzającej.

Nieprawdopodobne, a jednak.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz