Rozdział 3

583 29 4
                                    

Schodzili w dół idąc wśród zieleni. Rivendell to niezwykłe miejsce spokojne i piękne. Z dala od niebezpieczeństw. Osoby mieszkające tu mają się zawsze dobrze. Nie mają się o co martwić.

Szli kamiennym mostem przez rzekę, która wypływała z wodospadu. Weszli na okrągły plac, a przed nimi mieściły się schody. Wokół nich można było zobaczyć rozmaite budynki oraz niezwykłą naturę.

- Mithrandirze. Co cię do nas sprowadza? - zwrócił się do Gandalfa elf schodzący po schodach.

- Och, Lindirze. Muszę porozmawiać z Lordem Erlondem - odpowiedział czarodziej z uśmiechem.

- Mojego pana tu nie ma - oświadczył elf spoglądając na kompanów swojego rozmówcy.

- Nie, to gdzie jest?

Ich rozmowę przerwał odgłos zadęcia w róg. Gdy odwrócili się w tamtą stronę zauważyli elfów jadących na koniach. Krasnoludy zaczęli się bronić przed przybyłymi, którzy ich okrążyli.

- Gandalfie! - oświadczył ciemnowłosy elf.

-Erlondzie. Przyjacielu - odpowiedział Gandalf w języku elfickim - Gdzie byłeś?

- Polowaliśmy na orków z południa - zaczął mówić schodząc z konia - Zabiliśmy ich sporo. Dziwne, że orki byli tak blisko naszych granic. Coś musiało ich tu zwabić.

- Być może my - oświadczył czarodziej pokazując na całą kompanię. Przed nich wyszedł ich wódz.

- Witaj Thorinie synu Thraina - powiedział Elrond.

- Wątpię żebyśmy się znali - odpowiedział mu krasnolud ze skwaszoną miną przyglądając się elfowi.

- Znałem twojego dziadka Throra kiedy był królem.

- Nic o tobie nie wspominał - odpowiedział mu krasnolud, lecz było to bardziej do samego siebie.

- Cóż to za widok. Łowczyni wraz z krasnoludami? Jeszcze ty? Co skłoniło cię do tej decyzji, ma droga? - spytał władca zwracając się do dziewczyny w swoim języku.

- A tak jakoś uznałam, że będzie zabawnie z nimi iść i tak oto jestem - odpowiedziała z uśmiechem.

- Zapłacą ci za to, że ich przeprowadzisz, prawda?

- A jak by nie inaczej. Jeszcze by spróbowali nie - powiedziała i na koniec zaśmiała się wraz z władcą Rivedell.

- Moi drodzy, Erlond zaprasza na ucztę - powiedział Gandalf p o krótkiej rozmowie z owym elfem. Kompania na te słowa stanęła w kółku i się naradzała.

- Więc, chodźmy.

Szli przez korytarze pałacu. Były to otwarte na świeże powietrze balkony z białego kamienia. Wszystko wydawało się tu bogate, majestatyczne. Szli aż doszli do placu, gdzie były zastawione stoły jedzeniem. Krasnoludy rzuciły się na nie, by zaspokoić swój głód.

- Ma droga jak chcesz możesz udać się do swojej komnaty - powiedział uśmiechnięty do kobiety.

- Dziękuje, Erlondzie.

Mortem oddaliła się od reszty udając się na drugą część pałacu. Szła szerokim korytarzem do samego końca, aż natrafiła na białe dwuskrzydłowe drzwi. Weszła do środka i ujrzała wnętrze komnaty.

Na przeciwko drzwi stał łoże z białą pościelą, po lewo od niego stała szafa tego samego koloru ze złotymi akcentami. Po obydwu stronach łóżka znajdowały się szklane drzwi, a za nimi balkon. Po prawej stronie można było zobaczyć drzwi do łaźni, a także w kącie okrągły kamienny stolik.

Dark Hunter | HobbitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz