Rozdział 2

687 34 5
                                    

Bum!

Obudził ją huk dochodzący za ściany. W pierwszej kolejności, automatycznie, złapała za jeden z sztyletów przymocowanych do swojego uda. Podniosła się i szła blisko ściany, cicho, aby sprawdzić co to było. Gdy wyszła zza niej ujrzała krasnoludów, którzy jedli śniadanie przy stolę. Dźwięk, który wybudził Mortem ze snu, było krzesło, które w tym momencie, było całkowicie rozwalone, pod ciałem Bombura. Na ten widok kąciki jej ust lekko poszły w górę. Schowała z powrotem sztylet do pochwy.

- Oj Bomburze, mógłbyś uważać trochę. Przecież nie chcemy rozwalić całego domu panu Bagginsowi - powiedział czarodziej z uśmiechem - Och witaj, moja droga - tym razem zwrócił się do niej z uśmiechem - Wyspałaś się? Przed nami długa droga, choć zjeść.

- Dobry. W miarę się wyspałam. I nie, dziękuje, nie jestem głodna. Skąd w ogóle wzięliście jedzenie? Przecież wczoraj wszystko zjedliście - powiedziała z podniesioną brwią i lekkim uśmiechem.

- Dziś, o świcie, poszedłem na targ nie daleko - odpowiedział starszy, popalając swoją fajkę.

- Dobrze, czas wyruszyć w drogę - oznajmił Thorin wstając od stołu. Wszystkie krasnoludy wstały wraz z nim i udawały się do wyjście.

- Ej, a Bilbo?! Przecież miał z nami iść?! - krzyknęła z zapytaniem za krasnoludami, którzy już po kolei wychodzili z domu hobbita.

- Cóż, słyszałaś, że był negatywnie nastawiony na tę wyprawę. Nie możemy przedłużać czasu, bo pan Baggins musi przemyśleć, czy idzie z nami, czy nie - mężczyzna spojrzał się na Mortem, mówiąc głosem, który wyrażał oczywistość - Idziemy, czeka nas długa droga - zwrócił się tu do wszystkich i wyszedł wraz z resztą.

- Gandalfie? - zwróciła się do czarodzieja, który czekał na nią przy drzwiach.

- Spokojnie, moja droga. Zostawiliśmy mu kontrakt na stole. Jeśli się zdecyduje to przyjdzie, a mogę się założyć, że przybędzie - odpowiedział z uśmiechem, zakładając swój szary kapelusz na głowę.

Kobieta podeszła do niego odpowiadając tym samym. Gdy już zamykała za sobą drzwi, ostatni raz spojrzała do wnętrza domu mówiąc cicho pod nosem:

- Nie spóźnij się.

Zamknęła za sobą drzwi od domu hobbita i założyła na swoją głowę kaptur od swojej peleryny podchodząc do czarodzieja. Kilkanaście metrów dalej od nich, szła grupa krasnoludów, którzy głośno dyskutowali. Kobieta wraz ze swoim przyjacielem szła w ciszy myśląc nad tym czy, aby na pewno Bilbo zdąży na czas.

Pogrążona w tych rozmyślaniach nie zauważyła, że doszli do momentu, gdzie zostawiła wczoraj, wieczorem swojego wilkora, a Gandalf, konia. Zauważyła, że teraz wraz z wierzchowcem maga, są tu też inne konie, zapewne krasnoludów. Rozejrzała się do o koła, lecz nie widziała nigdzie swojego towarzysza.

Oddaliła się trochę od swoich towarzyszy. Stanęła przy wejściu do lasu, zamknęła oczy i nasłuchiwała. Słyszała cichy strumyk, odgłos poruszających się przez wiatr liści, aż natrafiła na dźwięk odpijających się od ściółki leśnej ciężkich łap. Kąciki jej ust powędrowały w górę. Czekała, aż zwierzę będzie bardzo blisko, a gdy to nastało, odsunęła się w bok powodując, że Mordu wylądował na trawie zamiast na niej.

Jego mina pokazywała na to, że jest zdezorientowany. Zagwizdała w jego stronę powodując, że jego uszy stanęły dęba, a jego łeb odwrócił się w jej stronę. Kobieta myślała już, że do niej podbiegnie, lecz ten miał inne plany. Odwrócił się od niej i skierował się do kompani.

- Ej, a ty gdzie idziesz?! To ja powinnam być obrażona, a nie ty! Mówiłam ci, że masz na mnie czekać i nie oddalać się za daleko! - zaczęła za nim krzyczeć, idąc za nim. Ten nawet na mnie nie zwrócił uwagi i dalej kierował się do bandy krasnoludów i maga.

Dark Hunter | HobbitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz