Rozdział 3

92 13 5
                                    


-Lepiej chodźmy nim zabiorą całe jedzenie – stwierdził w końcu Taehyung pociągając za ramię Hoseoka. Dobrze wiedzieli, że Jimin nie zejdzie, dopóki oddział nie opuści wioski więc będą musieli jak zawsze zdobyć też coś dla niego. Rzucili jeszcze ostatnie spojrzenie na przyjaciela nim sprawnymi ruchami zeskoczyli z budynku i ruszyli w stronę największego tłumu. Mimo żartów znali historię Jimina i starali się go rozumieć. Oczywistym było, że wspomnienia, gdzie ktoś morduje twoją rodzinę niełatwo jest wymazać z pamięci. Osoby z jednostki specjalnej rozdawały jedzenie najpierw osobom starszym i dzieciom, potem kobietom, a na końcu reszcie. Byli więc zwykle lubiani przez dwie pierwsze grupy. Staruszki dziękowały im często kilkukrotnie a dzieci otaczały i często wieszały się na ich rękach i nogach. Widząc łagodność osób z armii w tych relacjach można było wytworzyć sobie obraz miłosiernych samarytan. Nie było to jednak do końca tak piękne jak się wydawało. Jedzenia nie zawsze było wystarczająco dla wszystkich, a wtedy głodni ludzie zaczynali wszczynać awantury. Nie było wtedy miejsca na uśmiechy i serdeczne rozmowy. Zwykle wtedy buntujące się osoby dostawały jedno ostrzeżenie, jeśli nie skutkowało żołnierze nie wahali się użyć broni i w najlepszym przypadku kończyło się postrzeleniem, z którego dało się wyjść żywym. Dzięki temu wszystko przebiegało raczej według ustalonego porządku, a głodne osoby odchodziły z zaciśniętymi zębami. Oddział specjalny nazywał osoby z wiosek „wolnymi" co miało odnosić się do tego, że nie podlegali praktycznie pod niczyje rządy i nie obowiązywały ich prawie żadne prawa ani obowiązki. Wiadomo jednak było, że między sobą często używali określenia „dzicy" co miało podłoże w obserwacji zmieniających się zachowań szczególnie u dzieci na bardziej prymitywne i skupione na sztuce przetrwania.

Jimin z ulgą obserwował, jak jednostka wycofuje się z wioski. Wstał czekając na moment aż będzie mógł dołączyć do swoich przyjaciół. Patrzył z góry jak osoba z ostatniej pary ponownie wbija w niego wzrok, gdy mijali budynek, na którego był szczycie. Był obiektem takiej obserwacji od kiedy pamiętał i nie raz spędził noc rozmyślając o co może chodzić i jak dużą ostrożność powinien zachować względem tego człowieka. Przez tyle czasu zdążył już przerobić wszystkie etapy od strachu, przez złość, po ciekawość, ale wciąż nie wiedział czemu to właśnie on jest obserwowany. W dużej mierze po prostu bał się, że od dnia, gdy uniknął śmierci wraz ze swoją rodziną ciąży na nim wyrok i gdy tylko znajdzie się w obszarze łatwego strzału nie będą wahali się by go zabić.

Ostatnie dni w wiosce mijały w wyjątkowo nerwowej atmosferze. Jedzenia niestety dość często brakowało, a to powodowało u ludzi drażliwość. Jimin wiedział, że w końcu będzie musiał ruszyć w poszukiwaniu czegoś w opuszczonych częściach miasta jednak wciąż czekał aż stanie się to koniecznością, ponieważ wiedział, że wszystkie bliższe miejsca już eksplorował, a im dalej się zapuszczał tym bardziej narażał się na niebezpieczeństwo. Z drugiej strony czuł się znudzony ciągłym przebywaniem jedynie w wiosce. Czuł się ograniczony, a było to coś czego nie znosił. Te przedpołudnie spędzał jak praktycznie większość swojego czasu na dachu budynku, który stanowił jego dom. Czuł się tu najlepiej będąc z dala od reszty mieszkańców, którzy patrzyli ostatnio na siebie niezbyt przyjaźnie. Mając tutaj idealny widok na dużą część miasta mógł planować swoją następną eskapadę. Chcąc zająć sobie czymś czas zabrał się za ostrzenie swojej broni choć jego wzrok tęsknie uciekał to rozległej przestrzeni. Mimo że spodziewał się nadejścia jednostki specjalnej dźwięk ich kroków podsycił jego irytację zapoczątkowaną znudzeniem i głodem. Starał się skupić na arsenale noży, które leżały teraz przed nim i czekały na naostrzenie. Nie mógł jednak wyzbyć się wrażenia, że jest obserwowany i nawet bez patrzenia mógł stwierdzić kto mu się przyglądał. Zirytowany rzucił wściekłe spojrzenie na chłopaka na dole. Nie miał tym razem siły ani ochoty na te gierki. Wstał gwałtownie jednak osłabienie słabym odżywianiem sprawiło, że zakręciło mu się w głowie i zatoczył się lekko. Zauważył, że jego obserwator nie stoi już na środku drogi, a zbliża się w stronę budynku, na którym stał. Natychmiast poczuł przypływ adrenaliny obawiając się, że prawdopodobnie Jungkook chce wykorzystać jego słaby stan i zbliża się by go zabić. Bez chwili zastanowienia złapał za jeden z noży leżących przed nim i cisnął w kierunku chłopaka na dole. Narzędzie wbiło się w ziemię kilka centymetrów przed stopami Jungkooka. Na jego twarzy malowało się zdziwienie, gdy spojrzał najpierw na nóż przed nim a następnie na osobę, która go zaatakowała. Zdziwienie szybko zmieniło się w widoczne napięcie, gdy wbił intensywne spojrzenie w Jimina. Ten atak nie uszedł jednak uwadze towarzysza Jungkooka.

-Zabije go – warknął wymierzając broń w chłopaka na budynku.

Jimin czuł się jak sparaliżowany. Mógł przewidzieć jak okrutne konsekwencje będzie miało to co zrobił, a teraz czuł, że nie ma szans na ucieczkę. Rozszerzonymi z przerażenia oczami obserwował jak stojący za Jungkookiem mężczyzna mierzy do niego w pełnym skupieniu i oczekiwał już tylko na dźwięk strzału. Nim to jednak nastąpiło Jungkook uniósł spokojnie rękę w geście, który miał przerwać atak. Jego towarzysz z konsternacją wymalowaną na twarzy opuścił broń i przyglądał się jak chłopak wyjmuje z ziemi nóż, którym chwilę temu był zaatakowany. Gdy oboje ponownie podnieśli wzrok na dach Jimina już tam nie było.

-Powinienem go wykończyć – warknął towarzysz Jungkooka chowając broń z niezadowoloną miną.

-Zostaw go mnie – odpowiedział tylko chłopak i ruszył w kierunku reszty swojej jednostki.

Jimin obserwował, jak odchodzą wyglądając ostrożnie przez okno w swoim pokoju. Jego serce wciąż mocno biło, a świadomość, że ledwo uniknął śmierci huczała w jego głowie. Szczerze dziwił się, że Jungkook zatrzymał atak. Nie sprawiło to jednak, że był spokojniejszy o swoje życie. Wiedział, że tym co zrobił jedynie pogorszył swoją sytuację i będzie zmuszony do zachowania jeszcze większej ostrożności. Osunął się po ścianie zamykając oczy. W tym stanie nie będzie w stanie uciekać, a już na pewno nie będzie mógł się bronić. Podskoczył, gdy usłyszał hałas blisko swojego okna wciąż przerażony wcześniejszymi wydarzeniami. Odetchnął z ulgą dopiero gdy zobaczył dwójkę swoich przyjaciół wchodzących przez okno do pomieszczenia. Liczył na to, że udało im się przynieść coś do jedzenia jednak po ich posępnych minach wiedział, że i tym razem będzie musiał obejść się bez posiłku. Hoseok i Taehyung stanęli przed nim i zapadła niezręczna cisza. Dało się wyczuć, że coś jest na rzeczy i przyszli tu w jakiejś sprawie. Popatrzyli na siebie jakby ponaglając się wzajemnie.

-Co się dzieje? – zapytał w końcu zniecierpliwiony Jimin. Nie miał siły na nic więc liczył, że sprawa, z którą przychodzą jest naprawdę ważna.

-Mamy pewien pomysł jednak będziemy potrzebowali twojej pomocy – zaczął Hoseok i z zakłopotaniem potarł ręką szyję.

Jimin uniósł pytająco brwi chcąc jak najszybciej mieć tą rozmowę z głowy.

-Uznaliśmy, że jest szansa, aby wykraść jedzenie dla nas nim zostanie rozdane jedynie dzieciakom – kontynuował powoli Hoseok.

Jimin od razu się ożywił. Potrzebował tego jedzenia i był w stanie zrobić wiele by je zdobyć, wiedział, że jeśli tylko ten pomysł wypali to może nawet uratuje mu życie.

-Najłatwiejszym celem będzie jednak twój adorator, jeśli tylko nam pomożesz – wypalił szybko Hoseok spodziewając się reakcji Jimina.

Ten spojrzał na nich wściekle. Czuł się zawiedziony, bo naprawdę chciał wierzyć w ten plan. Jeśli jednak chodziło o niego i Jungkooka to nie chciał nawet dłużej o tym słuchać.

-Jimin, wiem, że to nie jest coś co będziesz chciał zrobić, ale tylko ty możesz odciągnąć jego uwagę, jeśli uda ci się sprawić, że będzie musiał cię gonić wtedy zostawi torbę z jedzeniem, a wtedy my zabierzemy z niej najwięcej jak się da, rozumiesz? Nawet w tym stanie dasz radę przed nim uciec, szczególnie tu, gdzie znasz każdą możliwość ucieczki – powiedział Hoseok, a Jimin wiedział, że może to być jedyna możliwość dla nich, aby przeżyć, mimo iż czuł też, że jeśli coś pójdzie nie tak to skończy się dla niego tragicznie.  

CMD - Chronic Madness Disease | JIKOOK/KOOKMINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz