| Prolog |

78 1 0
                                    




- Edgar, coś się pali! - dało się słyszeć donośny wrzask mojej rodzicielki, która zrobiła sobie dzisiaj spa w salonie obok i czytała kolejną książkę o tym ,jak wychować dzieci' część 3.

A może po prostu przesadziłam z tą ironią.

W każdym razie przybiegłam czym prędzej jak na metę jednego z maratonów z tą różnicą, że tym razem był to blat kuchenny, a za nim stał nikt inny jak mój ...

-Tato! Wyszłam tylko po mąkę! - wyrzuciłam prosto z mostu, który wydawał się niezmiernie długi w tej sytuacji.

W czerwonym fartuchu z zamyślonym wyrazem twarzy, obok najróżniejszych naczyń, które leżały sobie w zlewie czekając na szczęśliwca, który weźmie się za ich szorowanie, przy obszernym oknie i kuchence - stał ojciec.
Głuchy usłyszałby jego szept pod nosem;
przekręcać czy jeszcze nie.

- Wytłumacz mi jak to się stało, że mając swoje lata nadal nie potrafisz gotować. - pokręciłam głową ściągając natychmiast czarne koło z patelni.

- Przecież da się to zjeść, nie marudź.- brnął uśmiechnięty od ucha do ucha nadal trzymając w ręku łopatkę kuchenną.

Chciał się wczuć w rolę master-szefów z telewizji.
Ale chyba nie wyszło.

- Daj spokój. - wskazałam na spalonego placka leżącego już na talerzu, z którego unosiły się kłębki lekkiego dymu. - Nikt na świecie by tego nie zjadł.

- Czego? - zszedł ze schodów jeden z moich braci i sięgnął po kawałek naleśnika.
Spojrzałam na niego niedowierzającym i kwaśnym wzrokiem jaki możecie sobie wyobrazić.

- Wyśmienite! Wyślemy cię do topChefa jeśli tak dalej pójdzie. - zaznaczył.

- I to się nazywa mój syn proszę państwa. - zadowolony tata przybił mu piątkę uderzając się ramionami.

Kayetan zrobił w tym momencie zniesmaczoną minę w moją stronę na co od razu łapiąc iluzję zaśmiałam się w głos.

- Kiedy wasz ojciec gotuje to nagle cztery dodatkowe ręce do pomocy, a kiedy ja... - do wesołej gromadki dołączyła jeszcze Brenda, ale natychmiast jej przerwałam to narzekanie.

- A gdzie Tobi? Znowu wyszedł przed obiadem? - mój wzrok momentalnie obleciał wszystkich dokoła i choć przez krótki czas zastanawiałam się gdzie może się podziewać najstarszy w kolejce z trójki rodzeństwa dotarło do mnie gdzie mogłabym go szukać.

Nie było to jakoś specjalnie daleko patrząc na to jaki obrót przybrały ostatnie sprawy.
Z radością mogę was powiadomić, że tą szczęściarą była nasza sąsiadka zza ogrodzenia.

Na imię jej było Byanca i zdradzę wam, że uwielbiałam tę dziewczynę całym sercem.

- Jeśli nie wiadomo gdzie jest Tobi to na pewno wiadomo z kim. - oznajmił z przekąsem Kayetan robiąc do mnie tajemne znaki brawiami.

- Zakochani są wspaniali. - powiedział ojciec wyciągając z lodówki bitą śmietanę.

Widziałam krzywe spojrzenie matki w kierunku talerza ze spalonym naleśnikiem.
Złapała się przelotnie za głowę.

Dla siebie znaczymy wszystkoWhere stories live. Discover now