Rozdział 3

31 2 0
                                    

Wreszcie zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec tego nieszczęsnego, szkolnego dnia. Lara i Akochi nie pojawiły się na już na żadnej lekcji, na których, nikt ich i tak nie oczekiwał. Dalej wszyscy robili wielkie oczy, kiedy wspominał coś o wymianie uczniowskiej. W sumie ciężko było się nie dziwić - sam jeszcze wczoraj nic o niej nie słyszał, ale jednego był pewien - Lara i Akochi istniały naprawdę, mimo wszystko. Widział je, rozmawiał z nimi - nie moglo mu się to wszystko przyśnić, prawda?

Na szczęście klasa długo nie rozpamiętywała tego, co się działo na pierwszej lekcji. Tylko Isamu co jakiś czas przechodząc ze złośliwym uśmieszkiem, rzucał jakąś uwagę, co do tych "wymyślonych dziewczyn z wymiany".

Ale i tego nadszedł już kres, bowiem wraz z końcem lekcji, a co za tym idzie - koniec towarzystwa swojego, potencjalnego wroga, koniec zbiorowej amnezji i koniec wszystkich innych dziwnych zdarzeń... Przynajmniej tak mu się wydawało.

Przekonał się o tym bardzo szybko. Zaraz po zakończeniu zajęć dodatkowych (w jego i Caleba przypadku była to koszykówka, Maggie zaś chodziła do koła fotograficznego), cała trójka spotkała się na dziedzińcu, zmierzając, jak zawsze, razem do domu. Jednak nawet nie zdążyli jeszcze opóścić terenu szkoły, kiedy:

- O, tu jesteś!!!

Andrew gwałtownie przystanął, tak, że idący za nim Maggie i Caleb od razu na niego wpadli, cudem unikając upadku.

- Co jest dzisiaj z tobą?! - warknęła wyraźnie zła Maggie, rozcierając sobie stopę, na którą musiał najwidoczniej nadepnąć Caleb przez to wszystko.

- Heeeej, tutaj jesteem! Enriluw, czy jak tam ci było!

"O nie!" - pomyślał Andrew, posyłając, dalej rozwścieczonej Maggie, przepraszające spojrzenie. "Już zaczynam przez to wszystko mieć omamy słuchowe! Przecież nie wróciłyby jak gdyby nic do szkoły, po całym dniu nieobecności oraz tym, co mówiła wcześniej Lara!"

- Enri... Zabawny histeryku! Nie udawaj, że mmie nie słyszysz!

A może jednak się nie przesłyszał? W sumie byłoby to trochę dziwne, gdyby ich cała trójka w tym samym czasie usłyszała coś, czego nie było, bowiem tym razem i Maggie i Caleb się odwrócili, zaledwie chwilę przed tym, jak wyjątkowo lekkie coś (jak na swoje rozmiary) wskoczyło Andrew na plecy, co tym razem naprawdę poskutkowało upadkiem.

- Zabawny histeryku; czemu nie odpowiadasz, jak ciebie wołam?! - wrzasnęła radośnie Akochi, która, niezbyt przejmując się upadkiem, błyskawicznie się podniosła, po czym usadowiła się okrakiem na plecach oszołomionego Andrew.

- Przestań mnie tak nazywać! - wydyszał Andrew, próbując wydostać się spod lekkiego, ale i tak uwierającego ciała Akochi. - I złaź ze mnie!

- To jak mam na ciebie mówić, histeryku? - spytała, wyraźnie ignorując jego drugie polecenie.

- Andrew... Zresztą nieważne! Zejdź... Mógłby ktoś ją ze mnie ściągnąć?!

Dopiero po chwili Maggie się ocknęła jako pierwsza z szoku i ruszyła brunetowi na pomoc. Ku jej zaskoczeniu, bez problemu, czy choćby znaku protestu, udało jej się ściągnąć różowowłosą z pleców przyjaciela.

- Dzięki - mruknął, od razu stając na nogi, w obawie, że znów Akochi na niego wskoczy.

- Możesz nam... - zaczęła Maggie, zezując w tym momencie na Caleba, jednak zrezygnowała, widząc, że przyjaciel myślami jest zupełnie gdzie indziej. - Mógłbyś mi wytłumaczyć, o co tutaj chodzi?!

Jednak zanim Andrew zdążył chociaż otworzyć usta, Akochi znów znalazła się w głównym centrum uwagi:

- Endrue, to twoja siostra, że też tak histeryzuje, czy wy wszyscy tutaj macie taki zwyczaj? - spytała z wprost dziecięcą szczerością w głosie.

FarewellWhere stories live. Discover now