0.06

88 7 12
                                    

Wiadomość o tym, że Syriusz Black był widziany przy wiosce Hogsmeade, rozniosła się po murach Hogwartu z prędkością światła. Przez to, większość uczniów omijała Rowenę szerokim łukiem, będąc pewnym, że to właśnie po nią ma zamiar przyjść. Nawet jeśli tak po części było, to nie należy zapominać, że Harry był jego chrześniakiem i przychodził tu również po niego. Biedny Harry nadal myśli, że są dalekimi krewniakami, a kiedy Rowen na drugim roku powiedziała mu, że są kuzynostwem i kojarzy jego rodziców, ten był prze szczęśliwy, że ma jeszcze w rodzinie kogoś takiego, kogoś kto jest taki jak on. Teraz nie wiele by to zmieniło, no może jedynie to, że tak naprawdę nie są ze sobą w żaden sposób spokrewnieni. Ale są kuzynostwem? Są. Row zawdzięczała swoją wiedzę na temat rodziny Potterów, swojej matce i jej dziennikom, gdyby nie one, zapewne byłaby zagubiona w tym wszystkim, zupełnie jak Harry. Na razie nie chciała mówić mu prawdy o nich i Syriuszu Blacku.

Rowena ignorowała bliźniaków Weasley, próbujących nieskutecznie zmusić ją do wybaczenia im. Dostali już nawet wyjca od matki na temat ich niewrażliwości, po tym jak napisała do niej Ginny i przypadkiem wspomniała o ich małej kłótni.

Dziewczyna była podekscytowana pierwszą wycieczką do Hogsmeade w tym roku szkolnym. Hermiona odradzała jej tego ze względu na Blacka krążącego w okolicy, ale nic jej nie przekonało. Do czasu.- Pamiętajcie! Wizyty w wiosce Hogsmeade to przywilej. Jeśli wasze zachowanie w jakikolwiek sposób odbije się negatywnie na szkole, przywilej ten zostanie odebrany- Row westchnęła, kiedy zobaczyła, jak Harry podchodzi do McGonagall i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, ta go uprzedziła- Bez zgody, nie ma wyjścia do Hogsmeade.

- Tak, pani profesor, ale pomyślałem, że może gdyby pani mi podpisała i...

- Ale tego nie zrobię. Rodzic lubi opiekun musi się podpisać, a ponieważ ja nim nie jestem, byłoby to niezgodne z zasadami- w jej głosie brzmiała litość, a to w połączeniu ze smutnym Harrym, powodowało, że serce Row rozpadało się na miliard kawałków- Przykro mi, Potter. Ale to moje ostatnie słowo- i odeszła w stronę grupki czekającej przed bramą. Row znajdowała się w tamtej grupce i gdy przygnębiony Harry z niepodpisaną zgodą, wrócił się do zamku, ona nie mogła postąpić inaczej.

- Idźcie beze mnie- rzuciła krótko w stronę skonsternowanych przyjaciół i pobiegła w stronę zamku- Harry! Harry, zaczekaj!- odwrócił się i miał już pytać czego zapomniała- Nie martw się, zostaję dziś z tobą- stanęła obok niego i zaczęła ciężko dyszeć- A następnym razem, coś się wykombinuje, żebyś mógł iść.

- Ale...

- Ani słowa! To moja decyzja, a teraz idziemy kogoś poszukać- oznajmiła i ruszyła przed siebie, ciągnąc zdumionego kuzyna za rękę.

- Kogo?- Profesora Lupina- powiedziała Row z uśmiechem. Szukali go w gabinecie, jego i innych nauczycieli, w salach do zajęć, na korytarzach i wielu, wielu innych miejscach, ale nigdzie go nie było. W końcu zrezygnowani wymyślili wycieczkę na most i z powrotem. Ku ich zdumieniu i uciesze, właśnie tam go znaleźli. Podeszli do niego ze splecionymi razem rękoma.

- Więc nie poszliście do Hogsmeade, co?- odezwał się gdy się zbliżyli- Cóż, Harry, nie wiem czy poprawi ci to nastrój, ale ja byłem całkowicie rozczarowany pierwszym razem.

- Rzeczywiście, nie jest tam tak fajnie jak mówią- Row uśmiechnęła się do kuzyna.

- Naprawdę?- spytał Harry z nadzieją.- Nie. Staraliśmy się tylko, poprawić ci choć trochę humor. Słodycze z Miodowego Królestwa są najlepsze na świecie. Ich Pieprzne Diabełki są zabójczo ostre. A sklep Zonka jest co prawda, niebezpieczny, ale nie sposób jest się mu oprzeć i nie wejść tam, po prostu z czystej ciekawości- Harry westchnął zawiedziony i oparł się o barierkę. Przez chwilę wszyscy milczeli i wpatrywali się w krajobraz.

- Profesorze, mogę pana o coś zapytać?

- Chciałbyś wiedzieć, dlaczego nie pozwoliłem ci stawić czoła twojemu Boginowi- Harry spojrzał na niego zdumiony- Myślę, że to oczywiste. Zakładałem, że twój Bogin przybierze postać Lorda Voldemorta- Harry zmarszczył brwi, a Lupin przyjrzał mu się uważnie, potem spojrzał na Rowenę, która uważnie słuchała rozmowy, jakby ją analizowała- ale najwyraźniej się myliłem.

- Wie pan... najpierw pomyślałem o Voldemorcie. Ale potem przypomniałem sobie tę noc w pociągu... i dementorów. I przez nich, pomyślałem też o mojej niezdolności do ochrony Row.

- No cóż. Jestem pod wrażeniem. To dobrze, ponieważ oznacza to, że najbardziej boisz się samego strachu. To bardzo mądre, Harry.

- Zanim zemdlałem... coś usłyszałem. To była jakaś kobieta, ona krzyczała, ale Row tego nie słyszała.

- Dementorzy zmuszają nas do ponownego przeżywania najgorszych wspomnień z naszego życia. Nasz ból staje się ich mocą- Harry i Rowena pokiwali zgodnie głowami.

- Myślę, że to była moja matka. Tej nocy, kiedy została zamordowana. Ale dlaczego Row tego nie usłyszała? Jej matka też zmarła tej nocy- Harry podniósł wzrok na zamyślonego profesora.

- Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, Harry, od razu cię rozpoznałem. Nie po twojej bliźnie, tylko po oczach. Twoja matka, Lily, miała identyczne. Potem spojrzałem na Rowenę i zobaczyłem w jej oczach to samo co kilkanaście lat temu w oczach jej matki, Dahlii- mówił z lekkim uśmiechem- Znałem je obie. Zarówno Lily, jak i Dahlia były ze mną wtedy, gdy nikogo innego nie było. Potrafiliśmy we trójkę gadać godzinami- Row mimowolnie pomyślała o bliźniakach- Obie były, nie tylko wyjątkowo uzdolnionymi czarownicami, ale także okazały się niezwykle lojalnymi przyjaciółkami. Obie były do siebie tak bardzo podobne. Obie potrafiły dostrzec piękno w każdym, kogo spotkały, nawet- a może przede wszystkim- w tych którzy sami w sobie tego nie dostrzegali...- spojrzał na nastolatków i uśmiechnął się na wspomnienie młodości- Co być może wyjaśnia sympatię Lily do Jamesa- zwrócił się do Harry'ego- Miał talent do wpakowywania się w kłopoty. Jeśli chodzi o Syriusza...- spojrzał na Rowenę- Syriusz, po prostu był jednym, wielkim kłopotem i w końcu zakochał się w Dahlii, co przysporzyło mu jeszcze więcej kłopotów niż przedtem- zaśmiał się krótko, ale szczerze i ponownie na nich spojrzał- Podobno oboje odziedziczyliście to po nich. Nie wątpię w to- spojrzał na zachodzące już powoli słońce- Teraz nie brakuje mi ich już tak bardzo, bo widzę waszą dwójkę i widzę te wszystkie podobieństwa... Powinniście wiedzieć, że wasi rodzice na pewno chcieliby być zapamiętani jako żywi, a nie martwi, ale patrząc na was, nie da się o nich nie pamiętać- uśmiechnął się do nich smutno.

Soul of your Flower | George Weasley |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz