Episode 2

168 17 7
                                    

Tak to trwało. Dzień w dzień Thor zmuszał Loki'ego do spędzania czasu ze Starkiem, dopóki nie zaczęli się dogadywać, co zajęło im jakieś dwa tygodnie. Po tych wszystkich dniach, Tony i Loki mogli powiedzieć o swojej relacji "pseudo-przyjacielska", co najwidoczniej zadowalało wszystkich Avengersów, w tym Clinta, który tolerował obecność bóstwa tylko ze względu na naleśniki.

Po tych wszystlich godzinach spędzonych razem (wbrew ich woli oczywiście), Loki nie starał się zabić Anthony'ego nożem do masła kiedy ten "obraził jego majestat"; a co więcej teraz Laufeyson nawet odgryzał się na zaczepki naukowca.

- Błagam, powiedzcie, że to Jeleń robi śniadanko - powiedział Stark pewnego dnia, kiedy to obudził się bez kaca.

Jedzenie przyrządzane przez Kłamcę naprawdę mu posmakowało. Już nawet nie robiły na nim wrażenia słynne muffiny a lá Romanoff.

- Skończyłbyś z tym Jeleniem, Anthony - warknął Loki, który stwierdził, że skoro Stark może na niego mówić per Jeleń, to on będzie na niego mówić znienawidzoną przez niego pełną wersją jego imienia, co według wszystkich było dość fair.

- A ty byś skończył z tym Anthony'm, Jeleniu - odgryzł się naukowiec, kiedy Laufeyson podał mu talerz z przepysznie wyglądającym omletem.

- Czy to tylko ja, czy wy się zachowujecie jak para nowożeńców? - spytała w pewnym momencie Nat, a Tony zakrztusił się śniadaniem. Gdyby nie Steve, który zaczął klepać go między łopatkami, to najprawdopodobniej skończyłby na tamtym świecie, wraz ze swoim ojcem, który pewnie zacząłby go krytykować jak to on umarł przez omleta.

- Przypominam, że nadal go nienawidzę - warknał Tony kiedy mógł spokojnie złapać oddech.

- I vice versa - odparł obojętnie Loki, na co praktycznie każdy w kuchni przewrócił oczami. Takie coś od dwóch tygodni to była czysta rutyna.

Wszyscy jednak wiemy, że w niektórych przypadkach wszechświat nie lubi rutyn. Tak było i tym razem.

Następne dwa tygodnie później wszyscy Avengersi siedzieli w salonie, kiedy to do ich salonu weszło pięciu asgardzkich strażników, bogini Sif, a na ich czele stał sam Odyn Wszechojciec. Loki naprzeciwko przybyłych gości stanął cały spięty, a kropla zimnego potu spłynęła mu po czole, zostawiając ledwo widoczny, mokry ślad. Nagle dwóch strażników i Lady Sif wyszli z pomieszczenia, kierując się w stronę sypialni bóstwa.

- Co cię tu sprowadza, Wszechojcze? - spytał Loki starając się utrzymać kamienny wyraz twarzy, co wychodziło mu dość zgrabnie pomimo poziomu stresu jaki teraz odczuwał. Do tego dochodził fakt, że ktoś kto nie był nim poszedł do jego sypialni. Nie, że coś ukrywał, po prostu cenił sobie prywatność. Może i próbował zniszczyć świat, owszem, ale maniery wciąż pozostają manierami.

- Przybyłem osobiście sprawdzić jak się sprawujesz. - odparł spokojnie jak zwykle Odyn, patrząc swym jedynym okiem w zielone oczy swojego adoptowanego syna. - Chociaż to nie jest jedyny powód dla którego tu jestem.

- Oh? - zdziwił się Loki, unosząc lewą brew.

- Ktoś skradł z naszego skarbca Tesseract. Musimy sprawdzić każde miejsce w którym może się znajdować.

- I mam rozumieć, że podejrzewacie mnie, pomimo tego, że przez praktycznie miesiąc nie wychodziłem z tego wieżowca, a jeśli już to eskortowany przez Stark'a i Thor'a? - syknął Kłamca patrząc spod przymrużonych powiek na Odyna. - A poza tym, Heimdall chyba by mnie zauważył, nieprawdaż?

- Heimdall jest aktualnie nieobecny. - westchnął Odyn, a Loki prawie zakrztusił się powietrzem. Psotnik już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale wtem do salonu weszła Lady Sif, trzymając w rękach niebieski sześcian, tak bardzo znany każdemu w tym pomieszczeniu.

Loki był w szoku, Thor opadł na fotel, Tony zrobił krok do tyłu, a reszta Avengers spojrzała po sobie. - Jak mi to wyjaśnisz?

- Ojcze, przysięgam ci na naszą matkę, że Loki nie opuszczał Midgardu - powiedział Thor podnosząc się nagle, a Kłamca wciąż z szokiem w oczach obserwował Sif, która nadal trzymała sześcian.

- Mogę to potwierdzić, praktycznie nie odstępowałem go na krok - odparł Tony, który poczuł się zobowiązany wybronić bóstwo. W sumie to nie było tyle co zobowiązanie, ale Thor by mu przywalił swoim młotkiem. - Jeżeli tak nie jest, to jestem gotów dzielić z nim karę, jaką na niego nałożysz. - No dobra, prawdę mówiąc nie był gotowy, ale był absolutnie pewny, że Loki w ogóle nie opuszczał Ziemi. - Możemy sprawdzić nagrania z ostatnich czterdziestu ośmiu godzin.

Po chwili na ekranie telewizora wyświetliło się nagranie, które pokazywało ostatnie dwa dni w trochę przyśpieszonym tempie. W pewnym momencie Tony zwolnił nagranie, a na ekranie pojawił się Loki wymykający się w nocy z pokoju, a około dwadzieścia minut później wrócił z Tesseractem w rękach.

-  Friday, sprawdź nagranie pod kątem jakiś anomalii - powiedział Tony nie mogąc uwierzyć w to co zobaczył. Chociaż w sumie wierzył w to co zobaczył. To było zbyt przewidywalne. Przecież to był Loki, Bóg Kłamstw i Psot, symbol jebanego ognia. Jak mógł kiedykolwiek uwierzyć, że się zmienił?

- Nic nie wykryłam, sir - powiedziała AI, a asgardcy strażnicy chwycili Loki'ego i Tony'ego.

No tak, przecież przysięgał.

Kurwa.

- Loki, twą karą za wykradnięcie mistycznego artefaktu, będzie wygnanie do Vanahejskich lasów. Ten śmiertelnik zarzekł się, że będzie z tobą dzielił karę, dlatego nie odbiorę ci mocy, abyś zapewnił mu bezpieczeństwo - powiedział Wszechojciec, a Tony popatrzył po wszystkich.

- Barton, jak ruszysz coś z mojej sypialni, to wiedz, że zginiesz - powiedział Stark, a po chwili wokół niego rozbłysło tęczowe światło.

--------------------------

......znowu mnie zmuszono, tym razem do przyśpieszenia akcji więc macie szybciej dramy

Gdybym miała zrobić screeny spamu jaki miałam od -Utsu-, to by mi limitu zdjęć nie starczyło

Ale się cieszcie

A tak ogólnie to według mnie to ten rozdział jest taki... do dupy...

Serio, nie podoba mi się, ale zmieniałam go z 8 razy i postanowiłam zostawić

So enjoy

Narka!

~Sigel

Lost [FrostIron]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz