Shot dla bITcHfUcKiTaLL❤️ Jejku, pisałam do Ciebie 24 lipca. Dzisiaj mamy 31! Wyszło tak żenująco krótko, a zarazem beznajdziejne. Moja wena uciekła na wakacje i niestety nie mogę jej znów przyciągnąć. Duh. xx
Pov. Shawn
Zagryzłem wargę, jednocześnie rozglądając się po całym tym otoczeniu, w którym się znajdowałem. Ponownie zacząłem nerwowo chodzić w kółko, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. To był mój pierwszy tak ogromny występ do cholery! Wokół mnie byli zarówno starsi jak i w moim wieku, a nawet młodsi artyści, piosenkarze. Jakim cudem oni zachowywali taki spokój?!
Wszedłem na kilka pierwszych stopni schodków, skąd można było dojrzeć wejście na backstage i łatwiej kogoś znaleźć. Rozejrzałem się ponownie mając lepszy widok, próbując zarazem znaleźć kogoś, kogokolwiek kogo chociaż trochę bym znał.
W pewnym momencie zauważyłem bardzo przystojnego blondyna patrzącego na mnie ciekawym wzrokiem. Uśmiechnąłem się lekko do niego, trochę niepewnie - w końcu mogło mu nie chodzić o mnie. Na całe moje szczęście, odwzajemnił go. Odetchnąłem z ulgą.
Zszedlem na dół, nie do końca pewny czemu schodzę do tego mężczyzny, jednak coś bliżej nieokreślonego ciągło mnie do niego. Pchało w jego stronę. Ja po prostu nie mogłem się temu oprzeć. To było silniejsze ode mnie.
– Cześć, jestem Shawn. Shawn Mendes. A ty? – zapytałem, stając obok niego.
Uniosłem lekko głowę do góry, żeby móc patrzeć mu prosto w oczy. Cholera, jakie on miał piękne oczy. Tak pięknie niebieskie, jednak z domieszką zieleni. Niczym najpiękniejszy ocean.
– Hej, jestem Niall. Niall Horan. – blondyn uśmiechnął się promiennie. Cholera, cholera, jego uśmiech. Piękny. Niczym on. Piękny.
– Nie wiesz może, gdzie znajdę kogoś kto mógłby mieć moją gitarę? Nigdzie nie mogę znaleźć nikogo, ale to dosłownie nikogo, kto mógłby mi pomóc. – westchnąłem patrząc na mężczyznę przede mną z nadzieją.
Zgaduję, że biła ona ode mnie na pieprzony kilometr, ponieważ Niall zaśmiał się. Jego śmiech brzmiał dosłownie jak "hahahaha". To było naprawdę zabawne!
– Jasne, że wiem. To nie pierwszy mój koncert tutaj. Chodź mały, zaprowadzę Cię. – jego irlandzki akcent. Tak mocno wyczuwalny.
Chcę go słuchać całymi dniami. I nocami też najlepiej. Mógł mnie zaprowadzić na koniec świata, a ja wciąż szedłbym za nim tak jak wtedy. Wpatrzony w niego jak obrazek, ślepo idąc za nim.
~~~
Kilka tygodni później, wciąż nie do końca rozumiejący co się dzieje tutaj, w świecie show biznesu, stoję na innej scenie, w innym miejscu.
Jednak w tym wsyzstkim jest jedna niezmienna. Tą niezmienną jest pewien mężczyzna.
O farbowanych na blond włosach, pięknych niczym ocean oczach i idealnym uśmiechu. Z perfekcyjnym, irlandzkim akcentem, wyśmienitym poczuciem humoru. Ze wszystkim czego potrzebowałem.
Tą niezmienną jest Niall Horan. Mężczyzna, w którym zauroczyłem się od pierwszego wejrzenia. Irlańdczyk, który tak jak wtedy, wciąż mi pomaga, oprowadza po tym wsyzstkim.
To ktoś, kto jest moim drogowskazem. Kto zajmuje się mną. Bierze nade mną opiekę, odpowiedzialność.
Ktoś, kto jest w stanie wytrzymać z młodym Kanadyjczykiem, który nie rozumie tak wielu rzeczy.
Cholera, kocham Nialla Horana.
~Nika
CZYTASZ
One shoty na zamówienie
FanfictionZasady są proste: ty piszesz o czym chcesz, a ja to urzeczywistniam jak najszybciej tylko mogę. ✨Książka zakończona.✨ ❗Prace są dość stare, więc uwaga: mocny cringe. Kiedyś je poprawię, słowo.❗