Jezioro

219 12 4
                                    


Lucy Gray położyła ryby na ogniu. Może mogliby się tu zatrzymać?  Powrócił myślami do swojego apartamentu w Kapitolu - ta chatka nie miała marmurowych podłóg, ani pięknych żyrandoli, za to dach wyglądał stabilnie i pewnie, a to i tak więcej, niż można było powiedzieć o połowie domów w Dystrykcie 12. 

Nie, zbyt blisko. Skoro Trupa znała to miejsce, z pewnością znalazłoby się wiele innych mieszkańców dwunastki, którzy chętnie wydaliby uciekinierów za, powiedzmy, porządny posiłek i trochę materiału. Musieli iść dalej. 

Oczy Coriolanus'a nagle powędrowały w stronę zawiniątka schowanego w rogu chatki. Z pokaźnych rozmiarów torby wyglądała, jakby nigdy nic, główka pistoletu Strażnika Pokoju. Gdy uświadomił sobie, na co właściwie patrzy, prawie wybuchnął śmiechem. Czy to możliwe? Oczywiście, że tak, przecież nie ukryliby broni w dystrykcie. 

Jego myśli szalały niczym spłoszone ptactwo pośród drzew (,,Kosogłosy" przyszło mu do głowy).  Mógłby wrócić, wrócić jak gdyby nigdy nic i pojechać jutro rano do Dwójki. Kto wie, może nawet po służbie zaskarbiłby sobie ciepłą pozycję w Kapitolu. Pozostawał jednak jeszcze jeden problem. 

- Pójdę nazbierać strzałki wodnej. - jakby wywołana do tablicy Lucy Gray postanowiła właśnie teraz się odezwać. - Co tam znalazłeś? 

W tym samym momencie przez jej twarz przeszedł cień niemego zrozumienia. 

- To ta sama, którą mieli w szopie? 

- Tak, na pewno. Powinniśmy ją zabrać ze sobą? 

- Nie ufam pistoletom, ale ten nóż może się przydać. - wzięła spore ostrze i przekładała z ręki do ręki jakby próbując je wyważyć. - Pójdę nazbierać katniss. 

- Jeszcze pada, cała przemokniesz. - Czy celowo chciała się usunąć z jego pola widzenia? Przejrzała go? 

- Nie jestem z cukru. - oznajmiła żartobliwie. 

Wiedział co musi zrobić  i wcale mu się to nie podobało. Bijąc się z myślami usłyszał jak Lucy Gray wychodzi, a on zostaje sam. Tylko on, myśli i bębnienie deszczu o dach. 

Z pistoletem w ręku poszedł nad jezioro. 

- Lucy Gray? - rozglądał się dookoła, ale nigdzie jej nie było. Spokojnie i z zatroskaniem wypowiedział jej imię. - Lucy Gray?

Na pewno wiedziała. Nie była głupia, nie była bezbronnym jagnięciem, była za to zwyciężczynią. Pomyślał o niej w tęczowej sukience jak wrzuca węża za koszulę koleżanki. A potem śpiewa. Wtedy pierwszy raz słyszał jej głos.. Czy naprawdę byłby w stanie ją zabić? Przez chwilę wydawało mu się, że tak. Przez chwilę myślał nawet, że zacznie jej szukać w lesie, na pewno była w okolicy, obserwowała. Przejrzała go, to nie ulega wątpliwości. Ale czy naprawdę mógłby ją zastrzelić? Nie. Zrobiło mu się niedobrze, gdy uświadomił sobie, co jeszcze przed chwilą planował. 

Skoro to ona chowała się przed nim - to on był zagrożeniem wartym wyeliminowania, nie ona. Mając nadzieję, że obserwuje go z zarośli ostentacyjnie dźwignął torbę z bronią, zdjął swój bagaż i wszedł do jeziora. Uznał, że metalowe lufy pistoletów są wystarczająco ciężkie, więc porzucił pomysł dodatkowego ich dociążania. Dowody raz na zawsze zniknęły w mętnej tafli. 

Wygramolił się z wody, położył na ziemi pomiędzy jeziorem, a chatką i myślał. Musiała wrócić - zostały tu wszystkie ich zapasy. Czy teraz, gdy znała już go od najgorszej ze stron, nadal będzie chciała nosić go w sercu i być jego dziewczyną, czy może każe mu iść, spadać, zniknąć, wyjechać, zostawać oficerem i nigdy już nie pokazywać się jej na oczy? 

Czując chłodne krople deszczu na twarzy, Coriolanus zaczął nucić jej piosenkę. 

Ballada Patków i Węży - alternatywne zakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz