Ptaki czy Węże?

177 8 4
                                    


[...] Ale węży nie było, były już daleko - w Kapitolu. A oni musieli od nich odejść jak najdalej. Była jednak Lucy Gray, tak blisko niego, że niemal zlewali się w całość wtuleni w siebie w małej chatce. Pomyślał, że przecież mogliby..., że chciałby faktycznie być z nią jednością. Że skoro już była jego to nic nie stoi na przeszkodzie. 

Jeszcze przez chwilę delektował się jej zapachem, zmysły wariowały mu na tyle głośno, że zakłócały myśli. Cóż, przynajmniej większość z nich, gdyż ,,jak wiele innych miała przede mną?" przeszło mu przez głowę pozostawiając za sobą jedynie cień frustracji, gdyż teraz należała do niego i tak już miało pozostać. Uciekną w nieznane... nie mógł skupić się na planach,  nie mógł skupić się na logistyce i sprycie, które zazwyczaj były najmocniejszymi z jego stron. 

Chciał mieć Lucy Gray, musiał  ją mieć i uznał, że ma do tego wszelkie prawa.

Zupełnie, jakby jeszcze tego samego dnia nie próbował jej zabić, Coriolanus złapał jej kształtne biodro - nie niespodziewanie, lecz zdecydowanie i stanowczo. 

Pojęła aż nazbyt szybko; zaczęli całować się namiętnie nie myśląc o kolorowych wężach, ani o głodowych igrzyskach czy doktor Gaul, biedzie i tym, co się działo na świecie gdzieś daleko poza nimi. 

Lucy Gray była kokieteryjna, kusząca, umiała idealnie wypełniać rolę kochanki perfekcyjnej, niemalże jakby nauczyła się tego z książek, co przecież było niemożliwością. 

Coriolanus był natomiast stanowczy, wiedział już czego chce, a gdy decydował się na coś - robił wszystko by to osiągnąć. Całował ją, mocno ściskając jej biodra, zupełnie jakby bał się, że gdy poluźni uścisk ona nagle zerwie się i odleci niczym ptak, z którym tak się kojarzyła.

Wziął ją w końcu, posiadł - bardziej namiętnie niż romantycznie, była przecież jego dziewczyną. Ona oczywiście wyginała się tak, jak mógłby chcieć, gdyby robił to już wcześniej i wiedział, w jaki sposób przysporzy mu największej rozkoszy. Coriolanus nie wiedział jednak tego, co ona dobrze wiedziała; które miejsca całować, które ssać.. A on jej na to pozwalał, zachowując jednak poczucie kontroli. Trzymając ją przy sobie ciągle, nawet, gdy była bliżej jego kolan niż rąk. Trzymał ją za ramiona, włosy, biodra - kierował i nie zamierzał tracić tej przewagi ani na sekundę. W stanie największej błogości ściskał ją nawet mocniej. 

Po wszystkim leżeli wtuleni w siebie, a po jego głowie buszowały uciążliwe myśli o tym, gdzie i z kim nauczyła się tego wszystkiego - były to myśli, które niezwykle ciężko było odgonić. 

Ona zaś  była obok; wyglądała przepięknie ze zmierzwionymi włosami w kolorze Tycjanowskim, naga, w półmroku oświetlana przez księżyc dostający się do chatki licznymi dziurami, których nikt nie planował załatać. I patrzyła na niego wielkimi oczami. ,,Prawie niczym porcelanowa lalka" pomyślał. Jak jedna z tych, które jeszcze przed wojną widywał w sklepach i u koleżanek. W tym momencie nie był w stanie uwierzyć, że zabijała ludzi. Że to piękne, kolorowe stworzenie było do tego zdolne. 

Zauważył na jej ciele niedoskonałości - blizny, rozstępy, włosy w miejscach, w których nie widywał ich u kobiet w Kapitolskich reklamach i czasopismach. Może właśnie dlatego ją wybrał? Nie to, że nie lubił Kapitolu, ale było coś pięknego w tym, jak bardzo była inna od tamtych dziewczyn - dziewczyn z jego szkoły, dziewczyn z ulic i bilbordów. 

Pogładził jej zmierzwione włosy, pocałował zmęczone już minioną nocą usta.

- Kocham Cię, Lucy Gray. - powiedział bardzo cicho, po chwili namysłu.

- Jutro ruszamy po wolność.. - odpowiedziała sennie. Jeszcze raz ni to pocałowała, ni to przygryzła delikatną skórę na jego szyi, w którą była wtulona, od czego Coriolanusa przeszedł przyjemny dreszcz. 

- Tak, jutro wyruszamy. - przytaknął. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 05, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ballada Patków i Węży - alternatywne zakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz