~five~

8 0 0
                                    




- Uwaga uwaga! - krzyknął Will zwracając na siebie uwagę nie tylko swoich przyjaciół, ale również paru innych osób, które stały w kolejce lub rozmawiały ze swoimi znajomymi gdzieś nieopodal. - Przedstawiam wam wszystkim Lunę. - powiedział i teatralnie się odsunął wskazując miejsce, w którym powinnam stać uśmiechnięta. Oczywiście tak nie było, bo szłam wkurzona na chłopaka, że mnie wyciągnął z kolejki i zamiast zwrócić uwagę na to, że wszyscy zaciekawieni na mnie patrzą, to zamaszystym krokiem podeszłam do niego i uderzyłam go w ramię.

- Przez ciebie muszę stanąć znowu na końcu kolejki! - chciałam go ponownie uderzyć, ale ktoś złapał mnie za rękę. Halo ludzie, dlaczego ciągle musicie mnie dotykać?

- Kochanie uspokój się, będziesz miała całe dwa miesiące, żeby obić temu dupkowi ryj. - powiedział chłopak, który trzymał moją rękę, a kilka osób się zaśmiało. Kiedy odwróciłam się do osoby, która mnie powstrzymała przed wyładowaniem złości na Willu, trochę mnie zatkało. Przede mną stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak o czekoladowych oczach i tego samego koloru lekko przydługich włosach. Szybko się otrząsnęłam z moich myśli o tym, jaki jest idealny i wyrwałam rękę z jego uścisku, na co on się uroczo uśmiechnął. Stop. Tylko się uśmiechnął, skreśl, że uroczo.

- I to jest właśnie nasz Rocky! - w końcu odezwał się sprawca całego zamieszania, a grono osób się zaśmiało i już po chwili różni ludzie do mnie podchodzili i się przedstawiali. Byłam trochę przytłoczona tłumem, ale z drugiej strony pozwoliło mi to zapomnieć o moich wcześniejszych obawach. Kątem oka zauważyłam, że Rocky z kilkoma osobami poszli do jakiegoś budynku, ale nie miałam czasu nawet się zastanowić po co mogli tam iść.
- Skoro jesteś tutaj pierwszy raz, to chcesz być z nami w domku? - zaproponowała mi pewna blondynka, a jej koleżanka pokiwała ochoczo głową pokazując, że jej również podoba się ten pomysł.
- Tak, jasne! Dzięki, że w ogóle o tym pomyślałyście! - ucieszyłam się, bo dziewczyny wydawały się bardzo fajne, no i miałam wrażenie, że znają wszystkie sekrety obozu, a to może być całkiem przydatne.
- Chodź! Musimy powiedzieć Mii, żeby nas zapisała do czwórki! - okej, kolejne imię do zapamiętania. Ja serio nie wiem kiedy to ogarnę. Poczułam jak nowe znajome mnie złapały za ręce i pociągnęły w stronę kolejki ludzi. 

- Mia!! Miiiiiaaaaa! - krzyczała blondynka. Jeśli mamy być razem w domku, to będę musiała je poprosić, żeby mi się jeszcze raz przedstawiły. Dziewczyna z krótkimi, czarnymi włosami, która stała już prawie przy stoliku, gdzie się zapisywało do domków, odwróciła się w naszą stronę i uśmiechnęła, a my do niej podeszłyśmy. 
- To jest Luna! - przedstawiła mnie dziewczyna, która wcześniej wołała swoją koleżankę.
- Będziemy z nią w czwórkę w domku, oki? - Powiedziała szatynka, która nadal trzymała mnie pod rękę, a ja się tylko uśmiechałam. Dziewczyny wyglądały na bardzo fajne osoby, obym się nie zawiodła. 

Po podpisaniu regulaminu obozu i wpisaniu się na listę uczestników, dostałyśmy klucze do naszego domku i wróciłyśmy do grupy ludzi, których wcześniej poznałam. Kilka osób też już trzymało klucze od domków, ale nikt się nie spieszył z odejściem od grupy, o dziwo ja również dobrze się czułam w towarzystwie, słuchając jak nowi znajomi wymieniają się historiami z całego roku i wspominając zeszłoroczny obóz. Nagle zostaliśmy oderwani od rozmów przez hałas obok naszej grupy, a ja rozpoznałam dwóch blondynów, którzy wcześniej mi się przedstawiali, a teraz ciągnęli za sobą duży wóz.

- Firma przeprowadzkowa Jones&Jones się melduje! - Krzyknął jeden z identycznych braci, co wprawiło grupę w rozbawienie. Okazało się, że bliźniacy w magazynku grupy teatralnej znaleźli drewniany wóz, który za czasów swojej świetności służył do przewożenia siana, następnie służył teatrowi jako rekwizyt, a dziś został naszym przewoźnikiem bagażu. Odetchnęłam z ulgą, że nie będę musiała prosić Willa o pomoc i razem z resztą ułożyłam swoje walizki na wozie. Mimo sportowej sylwetki chłopaków oraz ich zapewnieniom, że oczywiście sami dadzą radę, każdy z nas pomagał pchać wóz. Na terenie obozu znajdowały się trzy tak zwane alejki mieszkalne, ale cała nasza grupa wybrała domki w tej samej alejce, dzięki znajomości ich rozkładu z poprzednich lat. Po prawej stronie alejki znajdowały się domki z nieparzystym numerem, a po lewej z parzystym, były poustawiane w szachownicę, dzięki czemu każdy domek miał trochę prywatności i swoją przestrzeń. W każdej alejce było po osiem domków, nasz ma numer 7 i znajduje się prawie na samym końcu, przez co na wozie zostały jeszcze tylko nasze walizki. Teren obozu był odgrodzony od lasu siatką, szczególnie przy części mieszkalnej, ale dowiedziałam się, że mimo wszystko zdarza się, że jakieś zwierzę zabłądzi, więc powinniśmy być czujni zwłaszcza wieczorami. Po drugiej stronie był jeszcze jeden domek, ale nie widziałam ani walizek, ani nikogo zmierzającego w tamtym kierunku. Ethan i Alex pomogli nam zdjąć nasze walizki i wnieść na ganek naszego domku, po czym poszli odwieźć powóz na swoje miejsce zanim kierownik lub któryś z wychowawców się zorientują, że nikt nie wyraził zgody na jego używanie. Pożegnali się z nami przytulasem, życzyli nam powodzenia w rozpakowywaniu i dużo energii na wieczorną imprezę. 

Feel the rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz