34.

2.1K 162 52
                                    

70 gwiazeek = nowy rozdział!





Wyszłam z mieszkania i od razu ruszyłam na dół. Zbiegałam po kilka stopni naraz, aby pokonać drogę tak szybko jak tylko było to możliwe. W końcu znalazłam się na zewnątrz i mogłam odetchnąć świeżym powietrzem.

Mogłam wsiąść do auta i jechać do wybranego celu, mogłam też pokonać ten dystans w zalewie kilka sekund dzięki wampirzej szybkości, ale postanowiłam po prostu iść. Nie byłam już człowiekiem, ale chciałam żyć jak najbardziej normalnie. Powoli ruszyłam do wyznaczonego celu. Krok po kroku.

Kochałam życie. Kochałam to kim byłam i w jaki sposób żyłam. Miałam zasady, których nigdy bym nie złamała. Nigdy za ludzkiego życia... Teraz? Teraz byłam krwiopijcą i musiałam nieco zmienić poglądy, aby sobie poradzić.

Cel uległ zmianie. Już nie chodziło o przestrzeganie zasad, teraz prawo nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Nie chodziło o uczciwy osąd, bo w ciągu kilka dni zrozumiałam, że świat nie jest uczciwy i sama go takim nie uczynię. Stanę się więc tak jak wszyscy. Wymierzę sprawiedliwość na własną rękę. Tak trzeba.

Przez całą drogę przez moją głowę przewinęło się tysiące myśli, ale w żadnej nie było nawet cienia zwątpienia. Czasem trzeba wziąć los we własne ręce i walczyć o to w co się wierzy. To właśnie był mój czas.

Odetchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że dotarłam do celu. Już czas...

Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer znajomej.

-Cassidy? - usłyszłam zadowoloną Sophie. Już dawno nie słyszałam, żeby ta czarownica się uśmiechała. To dla mnie nowość...

-Już czas Sophie. - mruknęłam, zaciskając wargi. Z całych sił je zagryzłam, aby nie ujawnić, że cała ta sytuacja była wyjątkowo przerażająca.

- Mam zacząć już teraz? - upewniła się. Pokręciłam głową, choć wiedziałam, że tego nie zobaczy.

-Nie. - wyszeptałam - Zacznij za równo dziesięć minut. - zdecydowałam.

-Cokolwiek rozkażesz. - zaćwiergotała radośnie - Za równo dziesięć minut będzie zwijał się z bólu, wtedy Ty...

-A wtedy ja wbiję mu kołek w jego zniszczone serce. - wysyczałam, zaciskając dłoń w pięść. Usłyszałam jak wzdycha.

-Jeśli będziesz miała wybór... - zaczęła - Nie przebijaj go kołkiem. - mruknęła - Wyrwij mu serce. - wyszeptała - Proszę. On na to zasłużył. - przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.

-Tak zrobię. - obiecałam i zakończyłam połączenie. Spojrzałam na dom przede mną. To tutaj poprzednio znalazłam Marcela z Daviną, więc zapewne wciąż tu jest.

Błyskawicznie znalazłam się przed wyjściem i z całych sił kopnęłam w drewnianą powłokę. Drzwi wyleciały z zawiasów i rozpadły się w drobny mak.

-Gerard! - wrzasnęłam od razu po przekroczeniu progu - Wiem, że tu jesteś. Mamy parę spraw do wyjaśnienia. - wykrzyczałam.

-Owszem. - usłyszłam syk, a chwilę później przede mną pojawił się wampir. Nim zdążyłam zrozumieć co się dzieje, poleciałam na ścianę przez uderzenie czarnoskórego. Z jękiem odbiłam się od muru i niemal od razu wstałam. Musiałam walczyć, a Marcel musiał cierpieć. Tak właśnie będzie.

Nie wahałam się i od razu rzuciłam się na Marcela. Używając całej siły, na jaką było mnie stać przywaliłam wampirowi z pięści w twarz. Mężczyzna zachwiał się, a ja korzystając z okazji kopnęłam wampira w brzuch i tym razem to on z okrzykiem bólu, uderzył w ścianę. No proszę... Aż się tynk posypał.

-Odebrałeś mi wszystko! - wybuchłam złością. Już koniec płaczu. Wypłakałam tyle ile mogłam, teraz czas na walkę. Ostrą reakcję i zwycięstwo. - Zabiłeś moją mamę! - jęknęłam z bólu i rzuciłam krzesłem, które akurat stało obok. Przez starcie z meblem Marcel ponownie upadł na kolana. - Zabiłeś mojego tatę! - wrzasnęłam i tym razem chwyciłam za nóż, który leżał na stole. Z całych sił cisnęłam nim w ciało wampira i ostrze wbiło się idealnie w jego klatkę piersiową. Ruszyłam w jego stronę. - Jednak to wciąż było dla Ciebie za mało. - wściekła pokręciłam głową - Więc kazałeś Davinie zabić moją siostrę. - wysyczałam i schyliłam się, aby nasze twarze były na tym samym poziomie - I to był twój największy błąd. - oznajmiłam, odsuwając się od niego - Teraz za to zapłacisz. - wzruszyłam ramionami. Wyciągnął ostrze z piersi i stanął naprzeciwko mnie.

-Mylisz się. - warknął, piorunując mnie wzrokiem - Przychodząc tu, wydałaś na siebie wyrok śmierci. - zaśmiał się niczym diabeł.

-Tak uważasz? - zakpiłam - Podał choć jeden powód!

-Jestem ponad sto lat starszy od Ciebie. - kolejny krok w moją stronę - Jesteś słaba. Bezbronna i... - upadł na kolana, chwytając się za głowę. Zaczął krzyczeć jakby ktoś go torturował. Sophie...

-Jestem też inteligenta. - prychnęłam - I nie atakuje bez planu. - oznajmiłam - A teraz, czas na wielki finał. - warknęłam. Poczułam jak przez moje ciało przechodzi fala energii, oczy stały się czerwone niczym krew, a z ust wystawały kły. Wycięgnęłam dłoń w przód i przebiłam klatkę piersiową Gerarda. Poczułam jego serce w dłoni. Teraz to ja miałam jego życie w rękach. I to dosłownie. .

Spojrzałam mu w oczy i widziałam w nich czyste przerażenie. Wiedziałam co powinnam zrobić i wiedziałam co chciałam zrobić.

Zacisnęłam powieki i wysunęłam dłoń z jego klatki piersiowej. Jednak to nie wszystko... Palce miałam zaciśnięte wokół serca wampira. To był koniec.

Wygrałam? Przegrałam? Bardzo chciałabym wiedzieć...





******
Ktoś będzie zainteresowany nową pracą pisaną przeze mnie? 🤔 Powiem tak, z tym Panem to będzie moja pierwsza książka 😜

Miała wszystko, ale wciąż było jej mało.
Jeden mężczyzna obrócił jej świat do góry nogami.
Kim jest ten facet? Otóż bratem jej chłopaka.

 Kim jest ten facet? Otóż bratem jej chłopaka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Emilia Mikaelson

Dangerous Game | Klaus Mikaelson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz