Początki Ardy

327 27 72
                                    

Dzień dobry
Dzisiaj wyjątkowo, ponieważ artykuł napisany (poprzez ekhem usta Saurona) przez Artano-, także całość jest jej autorstwa, oprócz początku, samego zakończenia i wtrąceń, które są już dziełem naszej kochanej redakcji. Jak pewnie widać po poziomie.

Witajcie kochani w najnowszym wydaniu naszego dziennika! Dzisiaj bardzo nietypowo, ponieważ artykuł nie został w pełni przez nas napisany. Cała treść poniższego "felietonu" jest autorstwa... no cóż, Saurona. Przepraszamy za to, ale zapłacił nam, żeby, jak sam to określił "głosić prawdziwą wersję wydarzeń" i Elrond nalegał, kwestia jakieś równości czy czegoś takiego. Poniższy tekst jest wręcz przesączony propagandą, ale wtrąciliśmy się od czasu do czasu, żebyście mu nie uwierzyli za bardzo przypadkiem.

W tym, z braku lepszego określenia, artykule pojawiają się przekleństwa, ale zostały ocenzurowane (Thranduil groził, że nas pozwie jeśli tego nie zrobimy, Legolas to czyta).

Początki Ardy dla zacofanych

Wy, śmiertelnicy, nie macie pojęcia o początku czasów. Wasze idiotyczne teorie śmieszyły mnie swego czasu, ale mam już tego serdecznie dość. Głównie dlatego, że w wielu z nich moją rolę albo się pomija, albo obrzydza w przehaniebny sposób. Tak więc skoro i tak jestem bezcielesnym duchem, a bycie bezcielesnym nie jest zbyt ciekawe, postanowiłem napisać dla was kilka słów, jako ten głos rozsądku, którego z natury nie posiadacie. [Głos ściśle powiązany jest z ciałem, także nie posiadasz go]

Na wstępie wytłumaczę wam, kim są Ainurowie. Powinno być to dla was równie oczywistym jak to, czym jest trawa, ale najwyraźniej wasza wiedza nie wykracza poza obszar własnego nosa. Ainurowie więc są istotami idealnymi, nieśmiertelnymi, wspaniałymi. Skąd to wiem? Jestem Ainurem, ignoranci. I to całkiem potężnym. Wracając jednak do tematu − poza Ainrami na początku był Eru, zwany także Jedynym. Potworny kapitalista. Kazał nam tam śpiewać jak bandzie idiotów. Tylko Melkor, najpotężniejszy z nas, robił coś więcej. Był kompletnym od... odainurkiem? Większość czasu spędzał w samotności i w sumie mało co to kogokolwiek obchodziło. Później dopiero dowiedziałem się, że szukał Nieśmiertelnego Płomienia, źródła życia, by zapełnić Pustkę swoimi dziełami. Ambitnie. [Egoistycznie] W przeciwieństwie do Eru. Trochę zdążyło minąć, nim ten ruszył świetliste cztery litery i stworzył pierwszy temat. Śpiewaliśmy według niego przed jego tronem, aż tu nagle coś nowego gruchnęło, a był to temat Melkora (stąd też powiedzenie: wyskoczyć z czymś jak Melkor na muzyce, chyba nie myśleliście, że on po prostu nie zdał z rytmiki...?). Pełen nowych, świeżych pomysłów, nie spodobał mi się wówczas. A szkoda. W każdym razie był nieuporządkowany, zbyt chaotyczny dla mnie, miłującego porządek [porządek, powiadasz?]. Wprowadził on tak wielki zamęt w temacie, że aż Eru podniósł się z tronu, co zdarzało się mniej więcej równie często, co pada „przepraszam" z moich ust. Uciął muzykę, kazał nam śpiewać coś innego. Sytuacja się powtórzyła. No kto by się, nairë*, spodziewał, co? Teraz jednak szanownego tatuśka złapał wk*rw, toteż ostatni temat był absolutnym majstersztykiem, odje*ane perfekcyjnie. Na tyle perfekcyjnie, że krzyki Melkora nie zagłuszyły go, a jedyne ładne w nich nuty temat sprytnie podkradał. Nie zmieniało to wszystko jednak faktu, że obie pieśni podnosiły się, były coraz głośniejsze, aż znów zirytowało to papcię Eru. Wstał po raz kolejny (szok i niedowierzanie) i postanowił w praktyce pokazać nam, co wyszło z tego wrzasku. Zabrał nas gdzieś w głąb Pustki, a tam była wizja świata. Nie będę kłamał, Eä, świat, zrobiła na mnie wrażenie. Była piękna. I elfowie też byli piękni, a także całkiem uroczy, więc na ich wzór później tworzyliśmy nasze ciała. [Oczywiście, że byli idealni, w końcu są dziećmi Eru. A Morgoth i spółka potrafi tylko zniekształcać] Szkoda tylko, że potem okazało się, że to wybitnie irytujące istoty, niepotrafiące rozumować logicznie. No cóż, bywa i tak.

Dwutygodnik ŚródziemiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz