Rozdział VII Przesłuchanie

217 36 28
                                    

- Co robiła pani w nocy z dwudziestego pierwszego na dwudziestego drugiego października? - Spytał spokojnie brunet uważnie przyglądając się kobiecie.

Słabe, szarawe kosmyki opadały jej na pomarszczoną twarz. Włosy upięła w niezgrabną kitkę a zielone oczy błądziły po pokoju.
Elizabeth Willson była samotna kobietą mieszkającą na tej samej klatce co Isabella Owen. Wynajmowała małe mieszkanie które dzieliła z sześcioletnim brytyjskim kotem, równie leniwym co jej jedyny syn, Evans. Chłopak był mniej więcej w wieku Andersona i mieszkał sam w wschodniej dzielnicy Detroit cieszącej się złą sławą.

- Spałam w domu. - Odpowiedziała sześćdziesięciolatka niepewnie marszcząc czoło.

- Czy słyszała pani coś albo kogoś? Nie zauważyła pani nic podejrzanego? - Dopytywał chłopak.

- Mam bardzo głęboki sen, synu. To już nie ten słuch co kiedyś. - Uśmiechnęła się krzywo przyglądając się detektywowi.

Brunet delikatnie się uśmiechnął i wyciągnął z kieszeni bluzy zdjęcie z przedstawiające poniszczoną ścianę i brudna ścianę na której namalowano przerwane koło zębate.

Kobieta niepewnie spojrzała na fotografię i momentalnie pobladła.

- Kojarzy pani ten symbol? - Spytał spokojnie wpatrując się w kobietę.

- N..nie. Pierwszy raz to widzę. - Odpowiedziała po chwili. - Przepraszam ale będę musiała iść nakarmić kota. Nie sądziłam że zajmie to tak długo. - Uśmiechnęła się przepraszająco chcąc wstać od stołu.

- Proszę poczekać.- Zatrzymał ją stanowczy głos Connora. - Chodzi o pani syna. - Zielonooka powoli usiadła i spojrzała na bruneta chcąc wyczytać z jego twarzy cokolwiek.

Anderson uśmiechnął się słabo na myśl o konsekwencjach jednak teraz musiał doprowadzić to do końca. To był jego priorytet.

- Widzi pani... Panna Owen została zamordowana w okrutny sposób, prawdopodobnie przez ludzi którzy zostawili ten symbol na jednej z ścian w jej mieszkaniu.

- Co do tego ma mój syn? - przerwała mu zdenerwowanym głosem.

- Pan Evans mieszka sam w wschodniej dzielnicy, prawda? Jest on bezrobotny a mimo to niedawno dostał wysoki przelew z nieznanego źródła. Nie sądzi Pani że to dziwne? Taki sam przelew dostała Panna Owen tydzień przed jej śmiercią. - Powiedział powoli. Nie mógł wyjawiać szczegółów śledztwa a co dopiero znać informacje poufne innych ludzi, lecz teraz obchodziło go to równie tyle co nie oddane raporty. Zajmę się tym później.

Staruszka otwarła szerzej oczy słysząc słowa chłopaka.

- Skąd ty..?

- Teraz to nie ważne. - Przewał jej. - Wszyscy wiemy że Pani coś ukrywa. Teraz wszystko zależy tylko od tego czy podzieli się tym pani zemną. Mogę zapewnić pani i pani synowi ochronę oraz dopilnować aby nikt niepożądany dowiedział się o Pani pobycie u nas. Osobiście podejrzewam że Pani syn poważnie się zadłużył i to tylko kwestia czasu ile pani milczenie zdoła go ochronić. Tylko od pani zależy czy nie znajdziemy Evansa w jego mieszkaniu w tym samym bądź gorszym stanie co pannę Owen. - Powiedział poważnym tonem ciągle lustrując kobietę.

Siwowłosa po chwili milczenia głęboko westchnęła i zmierzyła zimnym spojrzeniem piwnookiego.

- To symbol gangu narkotykowego rządzącego w wschodniej dzielnicy. Wiem tylko że gdy raz się u nich zaciągnie już nigdy nie pozwolą odejść. Wiem tylko że nazywają siebie. Igne infernali. - Niepewnie zagryzła wargę, podczas gdy chłopak delikatnie zmarszczył czoło. Coś czuł że skądś kojarzy ten symbol. - Przychodzili do niej kilka razy. Biedulka zawsze była taka wystraszona... tamtej nocy... - zawahała się a głos uwięził jej w gardle na wspomnienie krzyków młodej kobiety. - Była zbyt dobra na ten świat. Musieli ją zepsuć. - Odezwała się po chwili.- Było ich troje. Sprawdzali wszystkie mieszkania aż  zamknęli drzwi za jej progiem  . Wracałam akurat z spaceru i na klatce schodowej usłyszałam krzyki i warczenie. To było straszne... bałam się więc schowałam się w mieszkaniu i patrzyłam przez judasza na korytarz. Widziałam jak wychodzili, brudni z jakieś ciemnej cieczy niedługo po tym jak wszystko ucichło. To było straszne. Chciałam sprawdzić co się stało ale jeden z nich wrócił i mnie zauważył. Kazał mi siedzieć cicho w przeciwnym razie poderżnie gardło mi i mojej rodzinie. - Staruszka rozpłakała się kończąc swoją opowieść. Chłopak popatrzył na nią z współczuciem i starał się jakoś pocieszyć. W końcu podziękował za pomoc i opuścił pokój kierując się za lustro weneckie gdzie czekał na niego zdenerwowany Richard, zdezorientowany Chris oraz dwójka zaciekawionych androidów.

- Powiesz mi do cholery jasnej jakim prawem znasz prywatne dane cywilów bez żadnego zezwolenia?! - Warknął podirytowany niebieskooki spoglądając na brata który niewzruszenie w końcu sięgnął po czekający na niego od dawna kubek kawy.

Z utęsknieniem zaciągnął się zapachem gorzkim zapachem ziaren i pociągnął spory łyk delektując się smakiem którego widocznie mu brakowało tego dnia.

Przymrużył oczy i uśmiechnął się delikatnie przełykając napar. W końcu spoważniał i spojrzał spokojnie na brata. Teraz mógł nawet zostać zawieszonym. Najważniejsze było to że posiadał w pełni darmową, pyszną kawę z ekspresu w pokoju socjalnym, do którego jego bliźniak nie miał dziś czasu wejść.

- Pogrzebałem wczoraj w nocy na laptopie, tak na wypadek jakby trzeba było zachęcić Panią Wilson do rozmowy. - Odparł spokojnie jakby mówił o czymś zwyczajnym jak na przykład wyjście na spacer z psem.

Wyższy zmierzył go krytycznym wzrokiem.

- Czyli zhakowałeś konto bankowe co najmniej jednej osoby i podzieliłeś się poufnymi informacjami z cywilem. Już nawet nie mam siły aby liczyć ile praw dziś złamałeś. Zostawię to Amandzie jak będzie jej się nudzić. Masz szczęście że uzyskałeś informacje inaczej by się to źle skończyło. Następnym razem już nie będzie tak kolorowo, Connor. - Odpowiedział ponuro i wyszedł z pomieszczenia wraz z swoim partnerem i Millerem, pozostawiając bruneta z białowłosym aby ci dokończyli formalności.

I'm ok || Detroit become human reverse au ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz