Rozdział XII Strumień wspomnień

219 35 33
                                    

Brunet szedł żwawym truchtem po żwirowej ścieszcie do parku, o ile tak można było nazwać zarośniętą drużkę do rzadko uczęszczanego lasu, w którym śmiało można by postawić niemały dom z butelek i puszek, które można było tam znaleźć.

Miejsce nieznośnie wywoływało głęboko ukryte w piwnookim wspomnienia, które wybudził jego irytujący brat nie potrafiący uwierzyć że jego bliźniak też coś potrafi. Może on też coś umie? Przeżył znacznie więcej niż niebieskooki więc z pewnością miał więcej doświadczenia.

Zostawił go bez słowa na kilka ładnych lat, ale co to było w porównaniu z chorymi pomysłami Kamskiego, które przeżywał sam na własnej skórze podczas gdy jego kochany braciszek bawił się z otaczającymi go androidami. Ależ miał okropne dzieciństwo. Piwnooki niemal prychnął w myślach. Jeśli tak bardzo mu było źle, mógł iść z nim. Przecież do niczego go nie zmuszał. Przez pierwszy rok może czasami się martwił, pytał ale później zwyczajnie ignorował uczucia brata tak jak reszta tych pustych plastików które codziennie pilnowały czy zjadł, sypiał o wyznaczonej godzinie, nauczył się tego co mu wyznaczono i pilnowali czy będzie grzeczny, posłuszny i aby czasem nie uciekł. Śmieszna sprawa, nawet jakby chciał, nie miałby szans uciec przed pełnoletnością. A wszystko było takie piękne gdy jeszcze ich ojciec żył.

Delikatnie drżącymi dłońmi wyciągnął z kieszeni fajkę i przystawił ja do ust by po chwili zapalić. Nie zamierzał pobudzać uzależnienia bardziej niż było to konieczne by nie zwariował, w szczególności wolał to robić w stu procentowo bezpiecznych miejscach. Może pociągnie jeszcze dwa dni, później, gdy dostanie wypłatę będzie musiał uzupełnić zapas. - Paskudna sprawa. Na samą myśl iż dobrowolnie próbuje tego szajsu przeszywała go fala obrzydzenia do samego siebie. Szybko pokręcił głową, chcąc pozbyć się nieprzyjemnych myśli i odsunął grubą gałąź, odsłaniając mniejszą polanę po której środku znajdowało się wysokie i proste niczym strzała, drzewo. Przez chwilę stal w miejscu, drapiąc się po głowie, starając sobie przypomnieć którędy szła ścieżka.

Niedługo później skierował swoje kroki w stronę wysokich krzewów. Pamiętał jak narzekali gdy musieli się przepychać przez kujące rośliny, jednak, jak to sam podsumował, dla dyskrecji trzeba pocierpieć. W końcu odsunął ostatnią gałąź a jego oczom ukazało się małe jeziorko i stary, drewniany pomostek. Nic się nie zmieniło. Prawie. 

Mimowolnie uśmiechnął się na wspomnienie gdy siedzieli tu w czwórkę, czasem większą grupą, paląc zioło, czystą marihuanę oczywiście i zapijali się do nieprzytomności. Czasem, gdy pogoda pozwalała a słonce przegrzewało ich głowy, wskakiwali do wody, przy okazji wrzucając tam protestującego Josha i śmiali się w niebo głosy. Z każdym rokiem ubywało kilka osób, to z przeprowadzki lub zwyczajne umarli. Warunki panujące w tym miejscu nigdy nie mogły zapewnić że tej nocy ktoś nie poderżnie ci gardła. Pamiętał jak pewnego razu Markus na haju leżał na kładce razem z nim i postanowił najważniejszą decyzje w swoim życiu. Chciał iść w ślady swojego ojca, uciec z tej nory do centrum i zostać malarzem lub artystą jakiegokolwiek rodzaju. Sam wtedy nie był pewien. Mieli może z dziewiętnaście lat. Tego samego wieczoru brunet palnął że może mógłby zostać gliną, dokładnie takim jak ci którzy ścigali ich jakąś godzinę wcześniej za grafity na jednym z sklepów CyberLife. Mulat rzucił wtedy piwnookiemu przerażające spojrzenie i oznajmił że wtedy musiałby go zabić bo zna lokalizacje ich bazy. Chwilę później oboje, otoczeni przyjemną i odurzającą mgłą ryknęli śmiechem, zwracając na siebie uwagę gołębi po drugiej stronie brzegu.

Podszedł do starego kawałka blachy, głęboko usadzonego w zarośniętej ziemi i ręką wykopał małą, foliową paczuszkę.
Z uśmiechem usiadł na kładce, wysuwając nogi za krawędź, pozwalając im zwisać kilka centymetrów nad wodą.
Kątem oka zauważył stary, napisany białą farbą napis "Jerycho". Byli mocno na fazie gdy Simon wpadł na zajebisty pomysł nazwania ich miejsca i ustanowienia konstytucji na tych wolnych wodach, gdzie każdy będzie mógł ćpać bez strachu przed pałami bądź innymi, niezbyt przyjaznymi mieszkańcami wschodniej dzielnicy. Pierwsza ustawa stworzona przez North brzmiała "Nikt nie dostanie wpierdolu, chyba że zasłużył". Wyciągnął dwa skręty, jeden położył obok siebie na deskach a drugi zapalił w ustach.

I'm ok || Detroit become human reverse au ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz