Prolog

20 1 0
                                    


Poranek, święte wyspy, raj dla magów oraz uczonych. Latami gromadzono tutaj różne księgi dla nowych pokoleń. Zjeżdżali się liczni turyści. Wyspa ta była ośrodkiem nauk oraz miejscem do zwiedzania w jednym. Kilka miesięcy temu zaczęły się pojawiać anomalie. Były to różnego rodzaju trzęsienia ziemi, ogromne pioruny, gradobicia oraz portale z których wychodziły macki, wciągały one wszystko co napotkały na drodze do środka. I tak przez kilka miesięcy, na wyspie zostali nieliczni uczeni oraz magowie próbujący zatrzymać narastające nieszczęścia. Po jakimś czasie nad górą na środku wyspy pojawiła się ogromna szczelina, największa z dotychczasowych, Wypełzło o z niej ogromne monstrum które zaczęło niszczyć wyspę. Rycerze Zakonu Świętego Słońca ruszyli wyspie na pomoc. Dzięki magi światła udało im się zniszczyć bestię a portal został zamknięty. Ludzie zaczęli świętować i tak nastały czasy spokoju. W obawie przed kolejnym kataklizmem postanowiono szukać ludzi ze specjalnymi zdolnościami, aby szkolić ich do kolejnych klęsk.Tak oto zaczęła się era herosów. Miasta zaczęły się ścigać o drogocenny i rzadki towar jakim byli ludzie o nadprzyrodzonych zdolnościach. Najsławniejszą powstałą drużyną była drużyna Alfa której nazwa oznaczała pierwszą powstałą załogę do zwalczania kataklizmów. Na jej czele stał Serafin, pierwszy Gold Speed, poruszał się z niewiarygodną prędkością czerpiąc moc ze słońca. Jego prawą ręką był Basel, mógł on zwiększać swoje rozmiary osiągając wysokość nawet 15 metrów. Zaraz za nimi znajdywał się Hawkman posiadający anielskie skrzydła, do drużyny należeli jeszcze Rex (drzewne monstrum o humanoidalnej sylwetce), Sona, mogąca uzdrawiać oraz Kira mogąca przenikać przez dowolną powierzchnię. Minęły 3 lata od pierwszego wybuchu, herosów przybywało a wraz z nimi przybywali złoczyńcy. Pojawiła się wtedy organizacja Marvos badająca rozkładające się zwłoki bestii z pierwszego kataklizmu. Wieczór, 4 lata po wybuchu.Drużyna Alfa niemająca ze sobą kontaktu od 2 lat postanowiła odnowić relacje. Umówili się oni na spotkanie w karczmie Pod Jemiołą w okolicach portu. Basel, Rex oraz Sona byli już na miejscu i odnawiali kontakty w oczekiwaniu na pozostałą trójkę. Po 10 minutach dołączyli do nich Serafin oraz Kira.- Witajcie starzy przyjaciele. - Powiedział rozkładając ręce Serafin widząc starych znajomych- O ho ho, któż to się spóźnił. - Odpowiedział niskim, szczęśliwym tonem Basel wstając z krzesła aby objąć Serafina i Kire. Po przywitaniu się, wszyscy zasiedli do stołu.- Wybaczcie, że musieliście czekać, nie było mnie tu 2 lata i zapomniałam jak się tu dostać. - Powiedziała zagubiona Kira.- Nie przejmuj się. - Odpowiedziała Sona, dodając: - A gdzie jest Hawk?- To wy nie wiecie? - Zdziwił się Serafin. - Hawk zaginął rok po rozpadzie drużyny.- Cooo?! Jak to? - Jednogłośnie zapytała drużyna.- Po rozpadzie drużyny zaczął imprezować, jego skrzydła źle to znosiły ale nie przejmował się tym zbytnio. Pewnego wieczora wracając do domu ktoś go napadł, dźgnął go w brzuch i padł na ziemię. Gdy obcy zbliżał się do Hawka jego skrzydła rozpostarły się unosząc i ratując go przed kolejnym atakiem. Następnie zrobił zamach skrzydłami i strzelił piórami zabijając napastnika. Po całej tej sytuacji odleciał i to by było na tyle. Nie wiem ile w tym prawdy bo cała historia była z opowiadań świadków zaocznych którzy ponoć to widzieli.- Cholera, mam nadzieję, że nic mu nie jest. Chciał bym się z nim jeszcze kiedyś spotkać. - Powiedziała zmartwiona Sona.- Nie tylko ty, ja też zaczynam tęsknić za docinkami tego pyskatego pisklaka. - Dodał Rex pocieszając przy tym Sonę. Tak też minęło im kilka godzin, siedzieli, wspominali treningi oraz wspólne misje. Powoli zaczynali się schodzić do domów. Kilka dni później, podczas kolejnego spotkania nadeszła burza. Niby nic wielkiego, ale nad świętą wyspą zaczął otwierać się kolejny portal. Wiedzieli, że to koniec czasów spokoju. 2 godziny później gdy dotarli na wyspę ujrzeli tam już Rycerzy Świętego Słońca oraz wojowników organizacji Marvos. Wszyscy byli szczęśliwi, że dołączyli do nich bohaterowie z których pomocą może pójść lepiej. Zaczęło padać coraz mocniej, grzmiało i waliło piorunami. Pogoda była idealna do leżenia i czytania dobrej książki. Wyrwa zaczęła się powiększać i otwierać. Wypęzły z niej macki tak jak to miało miejsce za pierwszym razem. Gdy wojska ruszyły w stronę wyłomu bohaterowie czuwali, wiedzieli, że coś ich zaraz zaatakuje. Tak też się stało, z miejsc w których rozłożyła się pierwsza bestia zaczęły wychodzić mniejsze ale równie paskudne stwory.

The Roots.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz