Narodziny Protectora i T.P.

1 0 0
                                    

Niedaleko portu.Tego wieczora Nolan wracając z rodzicami od znajomych został napadnięty przez trzech złoczyńców, nie chcieli oni nikogo zabić, zależało im tylko na pieniądzach ale i tak musieli zastraszyć rodzinę bronią. Zaczęło kropić oraz grzmieć, po drewnianych scianach budynków zaczęła spływać woda, szpary w kamiennym chodniku zaczęły się nią wypełniać, padało coraz mocniej. W okolicy domu Ruxa.- Cholera, zaczęło padać. Obok portu będzie chyba najszybciej. - Pomyślał Vlad wracając od przyjaciół.Spowrotem w porcie.Złodzieje nie odpuszczali, jeden poszedł z nożem do matki Nolana. Gdy ojciec chciał zareagować drugi złodziej złapał go i przywarł do muru przykładając nóż do gardła, Nolan płakał, nie wiedział co zrobić, poczuł ból brzucha, ale nie taki normalny, czuł się tak jakby coś w nim pełzało, nie wiedział co się z nim dzieje. Aż nagle jebło, grzmot taki, że głowa mała! Bluza dziecka została rozerwana na brzuchu a z jego środka wydostały się trzy wijące się rzeczy.Gdzieś w jednej z placówek Marvos.<dzwoni telefon> - Tak słucham? - Powiedziała osoba o niskim głosie.- Szefie, właśnie odnotowano przejaw mocy niedaleko portu.- Powiadom Croma, niech się tym zajmie. <Rozłączenie>- Dobrze powiad... Ehh rozłączył się. No Crom, czeka cię misja, obyś nie spał.Znów w porcie Macki te poleciały w strone złodzieji i zaczęły się wokół nich owijać niczym wąż owijający swoją ofiarę. Sciskały ich tak mocno, że bez wątpienie mężczyźni mieli połamane kości. Jednego z nich Nolan wciągnął do swojego brzucha, w tym samym momencie wypęzła kolejna macka i złapała jednego ze złodzieji, w ten dwie macki rozerwały go na pół, krew tryskała we wszystkie strony zachlapując całą alejkę, trzecim bandytą rzucono na kilka metrów. Po całym tym zajściu macki wróciły tam skąd przyszły czyli z brzucha dziecka. Rodzice przerażeni tym co się właśnie stało nie wiedzieli co mają zrobić a Nolan stracił przytomność. Po chwili na miejscu był już Crom razem z Vladem którego spotkał po drodze. -Cholera, co tu się stało? - Zapytał Crom patrząc na pobojowisko.- N.. Nasze dziecko jest potworem. - Wykrzyczała przerażona matka.-Nie, spokojnie, dzieci z mocami to nie potwory. - Powiedział Vlad próbując jakoś uspokoić pare.- Nie widzieliście tego co tu zaszło. - Powiedział ojciec. - To, to dziecko jest potworem. - Dodał wskazując na Nolana.- Potworem? - Zapytał wkurzony Crom zmieniając skórę w metal. Rodzice z przerażeniem patrzeli na to co się właśnie dzieje. Po krótkiej rozmowie uznali, że będzie lepiej jeśli oddadzą Nolana. Crom jest w końcu w stanie zapewnić mu bezpieczeństwo i może pomóc mu w nauce nad swoją mocą. Wracając do bazy między Cromem a Vladem wywiązała się krótka rozmowa.- Gdzie byłeś? - Zapytał Crom.- Na spacerze, a co? - Odparł Vladimir- Jakiś długi był ten spacer mój drogi. - Powiedział podejżliwy.-No wiesz, czasami trzeba sobie wszystko przemyśleć. - Co takiego niby miałeś do przemyślenia?- No na przykład, ciągle zastanawia mnie czemu doszło do włamania w jednej z naszych placówek. Wiem, że to było kilka miesięcy temu, ale dalej nie chcesz mi powiedzieć.- Ehh, gdybym tylko mógł. Następnego dnia w domu Ruxa.- Wstawać lebiody!! Wujcio Joel przygotował śniadanko. - Wykrzyczał Joel budząc cały dom.Po kilku minutach wszyscy domownicy zeszli na dół zobaczyć czy przypadkiem kuchnia nie jest spalona. O dziwo nie była spalona a do tego pachniało bardzo ładnie i to by było na tyle. Ani Joela ani jedzenia nigdzie nie było, gdy nagle ten wyskoczył zza drzwi i zawołał wszystkich na taraz z tyłu domu. Przeszli na taras a ich oczom ukazała się ogromna uczta. Wszyscy zaczęli się zajadać i wychwalać Joela, że niezły z niego kucharz.- Co ty kombinujesz? - Zapytał Rux.- Ja? Nic. - Odparł speszony.- Gadaj, nic Ci przecież nie zrobimy brachu. - Naciskał Rux.- Ehh, no dobra. Odchodzę.- Cooooo?! - Wykrzyczeli.- Nie możesz nas zostawić - Powiedziała Sara.- Czemu odchodzisz? - Zapytał Amon- Serafin dał mi misje, powiedział, że w mieście Inkes dochodzi do dziwnych ataków paranormalnych i stwierdził, że najlepiej się do tego nadam.- Ale przecież Inkes jest oddalone o jakieś tysiąc kilometrów stąd. Nie mają tam herosów?- Ponoć mają, ale i tak proszą o pomoc. Wyruszam dzisiaj, dlatego chciałem was jakoś fajnie ugościć. Przy okazji, Serafin pozwolił mi zabrać samochód i przy dobrych wiatrach wieczorem tam będę.- To auto ma taką prędkość? - Zapytał zszokowany Kozu.- Czerpie moc ze słońca, tak jak ja, więc im mocniej świeci tym szybciej tam będzie. A zapowiada się dzisiaj na naprawdę słoneczny dzień. Gdy wszyscy zjedli i wzięli się za sprzątanie, Joel poszedł spakować potrzebne rzeczy. Po 20 minutach był już gotowy do wyruszenia. Pożegnał się z każdym i pojechał w świat. Nie było czasu na dąsanie się, trening czekał. Gdy wszyscy zbierali się za domem, zawył alarm. - Uwaga, przestępca z mocą zwiększającą jego siłe oraz wytrzymałość napadł bank, zalecam interwencje. - Powiedział Serafin.- Hmmm, typ wzmacniający. - Pomyślał Rux. - Brand, Aegis, wasza dwójka wyrusza. W jaskini czekają na was stroje. My będziemy was obserwować. - Ta jest! - Chłopcy poszli się przebrać i wyruszyli do miasta. Na miejscu zastali policje czekającą aż złodziej wyjdzie z płonącego banku.- Nie lękajcie się, albowiem przybyliśmy. - Powiedział Aegis donośnym głosem.- A żeś zabłysnął chłopie.- Odpowiedział Brand.- Kim wy jesteście? Nie powinniście tutaj przebywać. - Powiedział jeden z policjantów.- Spokojnie, jesteśmy tu by wam pomóc. Pozwólcie nam działać. - Powiedział Brand uspokajając policjanta.- <Rozmawia przez radio> - Możecie wejść. - Wokół banku było pełno reporterów, każdy chciał zdobyć jakieś gorące informacje.Aegis złapał Branda i teleportował ich do banku.- Zaraz chyba zwymiotuje. - Powiedział Brand- Spoko, przywykniesz. A teraz gdzie ten złodziej? - Powiedział Aegis i zaczął ewakuować ludzi w środku teleportując ich na zewnątrz. W tym momencie zza drzwi wyszedł przestępca, wyciągał on właśnie pieniądze z sejfu.- No chyba dzisiaj sobie tego nie weźmiesz. - Powiedział Brand i ruszył na wroga. Ten wyrzucił worki z pieniędzmi i pobiegł w strone młodego herosa. Gdy się zderzyli ziemia się zatrzęsła, wtedy było już wiadomo, że walka ta nie będzie lekka. Brand wziął zamach i poleciał na przeciwnika, gdy ten złapał jego rękę i zaczą ją ściskać. Po tym ataku młody heros wyprowadził drugi który równeż złapał. Zaczął mu te ręce wyginać. - Co jest harcerzyku. Prawdziwa walka nie jest w cale taka łatwa no nie? - I rzucił Brandem o ścianę. Po czym poszedł w stronę Aegisa. Wyprowadził atak a heros znalazł się nagle za jego plecami i go uderzył. Tak przez chwilę wyglądała ich walka. Złoczyńca atakował a Aegis teleportując się unikał jego ataków tak długo aż Brand wstanie na nogi. Po kilku skokach Aegisowi zaczynało brakować tchu, w pomieszczeniu w którym się pali i jest mało tlenu nie da rady długo skakać. Energi zostało mu prawdopodobnie na dwa skoki. Gdy zobaczył, że Brand wchodzi na ladę przygotował się. Złoczyńca niespodziewający się niczego zaatakował ponownie, Aegis zrobił unik a z lady zeskoczył Brand tworząc dodatkową parę rąk i wbijając wroga w ziemię. Płomienie się rozprzestrzeniały. Tlenu było coraz mniej. - Aegis uciekaj, ja go powstrzymam. - Powiedział Brand.- Taa, jeszcze czego. Mam ci oddać całą zasługę?- Odpowiedział i ruszyli do walki.Aegis prowokował wroga, niestety musiał być ostrożniejszy bo nie mógł już używać mocy. Po chwili na złdzieja wyskoczył Brand, ich ręce się skrzyżowały. Silny podmuch powietrza przeszył pomieszczenie wybijając szyby w budynku.- Widzieliście to drodzu państwo? Poprzez ciosy wytworzyli podmuch tak śilny, że bez problemu wybił szyby. Nieprawdopodobne. - Powiedziała jedna z reporterek. Zaczęli się przepychać. Przewagę miał złoczyńca który ewidentnie był silniejszy. Brand tracił grunt pod nogami, był wciskany w ziemię ale nie dawał za wygraną. Wiedział, żę musi wygrać aby zobaczyć się jeszcze z Kamą. Gdy wynik wydawał się przesądzony a herosi mieli przegrać, Brand na nowo stworzył dodatkową pare rąk. Dzięki temu zyskał trochę siły przepychając wroga. Płomienie buchały im w twarz, Aegis nie miał już siły oddychać, wyczołgał się przez wybite okno i powiedział policji, żeby jeszcze nie interweniowali. Brand wpadł szał, stworzył trzecią parę rąk w okolicach barków. Złoczyńca się przeraźił gdy został złapany za ręce, na początku nie wiedział czyje to dłonie, po czym zorientował się, że walczy z kimś kto może mieć trzy pary rąk. Brand wziął zamach i wszystkimi sześcioma rękami rzucił wrogiem, wyrzucając go na dwór. Przeciwnik wleciał w radiowozy i stracił przytomność. Policja zastanawiała się jaka siła musiała znajdywać się w środku skoro był w stanie rzucić tak dużym przeciwnikiem. Z dymu i buchających płomieni wyłonił się nowo narodzony heros. Sześc rąk on miał, a białe włosy przysłaniały połowe jego twarzy.- Kim wy jesteście? - Zapytała jedna z reporterek nagrywająca tą sytuację.- Nowym pokoleniem herosów odpowiedział Brand chowając dodatkowe dwie pary rąk i wskazując na kucającego Aegisa który pomachał do kamery.- Jesteście niesamowici, czy możemy zamienić z wami kilka słów? - Zapytała.- Dla ciebie moja droga, to nawet prywatnie chętnie odpowiem. - Powiedział Aegis.- Uspokój się. - Powiedział Brand łapiąc przyjaciela za głowę i odpychając od kamery i reporterki.- Przykro mi ale może innym razem, musimy się już zbierać.- Powiedzcie jak się chociaż nazywacie. - Poprosiła reporterka.- On to T.P. a ja, yy, mówcie mi Protector.- Wsiedli na motor pożyczony od Ruxa i wrócili do domu. Byli podekscytowani swoją pierwszą misją. Po powrocie do poszli się przebrać i zmyć z siebie cały brud. Po kilku minutach byli już przebrani i czekali aż reszta wyjdzie z piwnicy. Dziewczyny po zobaczeniu chłopaków od razu się na nich rzuciły ciesząc się, że nic im nie jest.

The Roots.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz