Skończyli krążąc bez celu po okolicy, podziwiając liściaste dywany oraz drzewa muskane delikatnym, ciepłym wiatrem, którego szept podpowiadał im, że jesień jest już tylko kilka kroków za nimi. Otaczała ich cisza, raz po raz przerywana którymś z odgłosów ciągnącego się aż po horyzont lasu. Doskonale znali te odgłosy i ten las. Swego czasu spędzali w nim długie godziny, odkrywając każdy z jego zakamarków, nawet jeżeli ich rodzice nie zdawali sobie sprawy, jak daleko ich synowie pozwalali się sobie zapuszczać w wieku zaledwie dziesięciu lat.
Szczerze mówiąc, to, że Feliks do tej pory chętnie odwiedzał opuszczone posiadłości, ruiny oraz tereny, na które wstęp był teoretycznie wzbroniony, było w głównej mierze zasługą Gilberta. To on pokazał mu przyjemność płynącą z odkrywania nowych miejsc oraz nieopisane uczucie spełnienia, gdy nawet pośród zgliszczy starej szopy dało się znaleźć coś pięknego, co odsłaniałoby choćby ułamek historii kryjącej się za znaleziskiem.
Zawsze był pierwszym chętnym do podjęcia ryzyka i nie widział większego problemu w wymykaniu się oknem, kiedy rodzice powiedzieli dobranoc, by następnie podreptać pod posiadłość Łukasiewiczów i porwać go na kolejną emocjonującą przygodę. Byli jeszcze w podstawówce, a Feliks wciąż doskonale pamiętał, kiedy pewnego wieczora zatrzasnął albinosowi drzwi przed nosem, a w nocy z przerażeniem biegł pośród drzew, biorąc udział w akcji poszukiwawczej.
— Idziemy nad Smołę? — zapytał niepewnie, zaraz jednak karcąc się w myślach za wspominanie tak absurdalnego miejsca. — Albo nie, zapomnij. — Zaciągnął się powietrzem, zdając sobie sprawę, jak nieuprzejmie musiało to zabrzmieć. —Nie pomyślałem, to było pierwsze, co przyszło mi do głowy — sprostował.
— Jezu, nie musisz się tak napinać. — Białowłosy wywrócił oczami, starając się zabrzmieć jak najbardziej beztrosko. Chyba obaj woleliby zapomnieć o historii związanej z rzeką, której nazwa idealnie odzwierciedlała jej kolor. Dyskretnie przełknął ślinę. — Od tamtego czasu tam nie byłem.
Nie wiedzieć czemu, wyznanie to głęboko dotknęło blondyna, chociaż starał się robić wszystko, by nie dało się tego po nim poznać. W jednym momencie przed oczami stanęło mu tamto pamiętne popołudnie, sprawiając, że na policzki wkradła się niechciana czerwień, a oddech jakby znienacka przyspieszył, stając się nieco płytszym.
Na szczęście stan ten nie utrzymywał się zbyt długo i Feliks wkrótce otrzymał szansę doprowadzenia się do porządku, by następnie udzielić potrzebnej do kontynuowania rozmowy odpowiedzi.
— Eheh, nie sądziłem, że weźmiesz sobie moje słowa aż tak do serca. — Uśmiechnął się blado. — W zasadzie ja potem też przestałem tam tak często przychodzić.
— Myślałem, że to twoje ulubione miejsce?
— Już nie.
Ku zdziwieniu Polaka, Gilbert, słysząc to, zwolnił nieco kroku i odwrócił głowę, zagryzając wargę. W napięciu czekał na jakieś słowa, ale te jeszcze przez dłuższą chwilę nie nadchodziły.
— Czy to moja wina?
Feliks zamrugał. Trochę zajęło mu przetworzenie pytania, a kiedy już zreflektował się, o co chodziło jego nadawcy, w pośpiechu zaczął wymachiwać rękoma, nie będąc w stanie od razu złożyć sensownego zdania.
— Nie, nie! Totalnie nie to miałem na myśli. Po prostu widzisz... — Podrapał się po głowie. — Prawda jest taka, że czułem się tam trochę samotny. Oczywiście wcześniej musiałem dojść do siebie po tym, co zaszło. Nie to, że cię winię, czy co—
CZYTASZ
Wszystkie ważne miejsca | PrusPol |
FanfictionI można czytać bez znajomości shipu i anime I Feliks odkrywa uroki licealnego życia, które, jakby się mogło wydawać, uprzykrzać mu będzie pewien albinos z sąsiedztwa. Niestety, los bywa zawrotny i wkrótce nawet coś, co wydawało się oczywiste, przes...