Anioł - SasuNaru - oneshot

596 44 4
                                    

Z dedykacją dla weronika9595

za gwiazdki ;)


Nazywam się Naruto Uzumaki. Mam tylko jedenaście lat. Nie posiadam rodziców. Jestem samotny. Ludzie mnie nienawidzą, widzę to w ich oczach. Bezdusznych, pełnych pogardy. Udają, że nie istnieję. Ale i tak wiem swoje, po prostu mnie nie chcą widzieć. Dla nich jestem tylko szkodnikiem. Nie wiem, dlaczego. Co im zrobiłem?

Kiedy miałem rok, mój tata zmarł, a mama jeszcze wcześniej, bo przy moim porodzie. Potem zajmował się mną mój ojciec chrzestny. Miał brązowe oczy i tego samego koloru włosy. Jego ciepłe spojrzenie rozgrzewało mnie od środka. Był dosyć niski jak na mężczyznę w jego wieku. Miał delikatne rysy twarzy i drobne, umięśnione ciało. Byłem dla niego miły, zawsze grzecznie się zachowywałem. Kochałem go. Opiekował się mną i zniknął. Od roku prawie roku przychodzę na jego grób. Wszyscy mnie za to obwiniają. Za śmierć. I nikt mi nie wierzy. Ludzie mówią, że mam w sobie bestię, demona.

Miałem dom. Wprawdzie to tylko dwa pokoiki i łazienka, ale mi wystarczały. A teraz dowiedziałem się, że moje schronienie spłonęło w wielkim pożarze, tak jak osiem innych mieszkań.

Nie mam, gdzie się podziać, ale przynajmniej uratowałem moją przytulankę, którą dostałem od taty na moje pierwsze urodziny. Ta zabawka pozwala mi przetrwać trudne chwile. Przedstawia żabkę - była mała i bardzo dużo dla mnie znaczyła, z resztą tylko ona mi pozostała.

Drugi dzień głoduję. Niemiłosiernie burczy mi w brzuchu. Siedzę z podkulonymi pod szyję nogami na brudnej ziemi. Opieram plecy o szczątki domu. Rozglądam się. Przytulam misia. Łzy same kręcą mi się w niebieskich oczach. Próbowałem być taki jak kiedyś - silny, radosny i wesoły... ale nie miałem powodu do szczęścia. To jest za trudne. Ledwo daję radę. Utraciłem prawie wszystko. Osobę, która mnie wspierała i rozumiała, rodziców.

W szarym kącie chlipałem cichutko. Ludzie są nieczuli na krzywdy mu wyrządzone. Co ja bym dał za jedną, bliską mi osobę. Rodzinę albo dom. Wtedy płakałbym ze szczęścia. Wiele osób uważa te rzecz za błahostki, które zawsze będą mieli. A nie zauważają, jak dużo to znaczy. Nie doceniają, dopóki nie stracą.

Obok mnie przechodzi młoda kobieta z małym, może czteroletnim dzieckiem, które je kanapkę. Dziewczynka uśmiechnęła się do swej mamusi. Zrobiło mi się smutno. Miałem dość. Nie płakałem już. Nie posiadałem siły ani łez. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się uśmiechnąłem.

Rozpoznałem po chmurach, że zbliża się burza, której tak się obawiałem.

Kolejna postać przechodzi obok mnie z siatką pełną zakupów. Mężczyzna zatrzymał się i skierował swój wzrok na mnie. Podszedł i uklęknął. Zobaczył moje zapłakane i opuchnięte oczy, porwane ubrania. Wyglądam jak wieszak, bo nie starczało mi pieniędzy na jedzenie. Dotknął moich brudnych, posklejanych, blond włosów, których nigdy nie lubiłem, nikt nie lubił. Dzieci nazywały mnie blondasek lub potwór. Nie znosiłem ich.

- Jak się nazywasz - spytał.

Zauważyłem wysokiego i przystojnego mężczyznę o kruczoczarnych włosach i onyksowych oczach bacznie wpatrzonych we mnie.

- Zgubiłeś się? - Na to pytanie również nie odpowiedziałem. - Zaprowadzą cię do rodziców - rzekł.

- Nie... nie mam rodziców - odpowiedziałem niepewnie.

Na jego mlecznobiałej twarzy malowało się zdziwienie i zmartwienie.

- To do domu... - zaniepokoił się, chłopak miał może szesnaście, siedemnaście lat, ale posturą wydawał się być mężczyzną.

- Masz dom, prawda?

Znacznie posmutniałem.

- Miałem - zacząłem wreszcie odpowiadać. - To ten za mną - rzuciłem szybko, kończąc swoją wypowiedź. To, co zobaczył go przeraziło. Wiedział o wielkim pożarze.

*

Sasuke zaniepokoił się.- Jesteś głodny? - zapytał, gdy zaburczało mi w brzuchu. Pokiwałem głową. - Proszę - powiedział chłopak i podał mi ze swojej torby bułkę i butelkę soku.Moje oczy prawie wyszły z orbit.- Mogę - spytałem nieśmiało.- Tak, oczywiście. Dlatego chcę ci to podarować - powiedział z uśmiechem.Natychmiast poczułem się lepiej. Prezent, byłem uradowany. Otworzył butelkę z piciem i wręczył mi ją, żebym się napił. Tylko troszeczkę, żeby na dłużej starczyło, ale byłem spragniony, więc mi się nie udało. - Jedz, potem dam ci jeszcze jedną. Rozumiem, że długo nie jadłeś. Jesteś bardzo wychudzony. Nie powinno tak być, ty rośniesz.Lekka mżawka zaczęła na nasze nieodkryte głowy. Brunet wstał i patrząc w niebo, wyjął granatową parasolkę i rozłożył ją. Wyciągnął dłoń do malca.- Chodź. Nie pozwolę, żebyś moknął mi na deszczu. Przenocujesz u mnie.- Naprawdę? - Byłem zdumiony jego pomocą. Spłynęła mi łza po policzku.- Naprawdę – Chwyciłem jego rękę swoimi drobnymi paluszkami, a on pociągnął mnie leciutko i wstałem.- Czemu płaczesz, spytał.- Dziękuję. Bardzo się cieszę – Brunet uśmiechając się, wytarł kciukiem mój mokry policzek. Chwyciłem jeszcze misia i podałem siatkę.Ścisnął lewą dłoń na mojej prawej i poprowadził mnie przyciągając pod parasol.Byłem szczęśliwy. Będę miał gdzie spać, dostałem jedzenie... Szliśmy przez park, a słońce właśnie zachodziło na horyzoncie, oświetlając nas.- Nie powiedziałeś mi jeszcze, jak się nazywasz – odezwał się, a na łagodne brzmienie jego głosu zadrżałem.- Przepraszam. Nazywam się Naruto. A pan?Sasuke – odpowiedział. - Mam do ciebie małą prośbę.- Jaką? Spróbuję ją wypełnić – zastanawiałem się, o co mu chodzi.- Nie przepraszaj mnie, bo nie jestem na ciebie zły i nie mów do mnie per panie, dobrze?- Tak.Zobaczyłem niewielki parterowy domek z ogródkiem.- To tutaj – ogłosił, kierując się do drzwi. Z kieszeni granatowego swetra wyjął klucze i otworzył nimi drzwi.
Pozwolił mnie pierwszemu wejść do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było duże, a przynajmniej większe niż moja łazienka z kuchnio-salonem.
Oliwkowe ściany pasowały do szafy i wieszaków oraz półek utrzymanych w kolorze ciemnego drewna. W podobnym odcieniu były panele. Zaprowadził mnie do ciepłej kuchni i posadził na krześle przy stole. Sam podszedł po czarnej lodówki i włożył tam zakupy.
- Chcesz kakao i kanapki? - zapytał.
- Nie chcę sprawiać ci kłopotu - Spojrzałem w dół. Sasuke wiedział, że byłem głodny, ale nie chciałem mu zawracać głowy. I tak już dużo dla mnie zrobił.
- Naru-chan! To nie kłopot. Poczekaj chwilę.
Posłusznie wykonałem jego polecenie i wsunąłem się bliżej stołu.
Sasuke zagotował wodę i zabrał się za krojenie pieczywa. Po chwili zbliżył się do mnie i podał mi kolację na talerzu.
- Dziękuję - Posłałem mu uśmiech, a ten go odwzajemnił.
- Proszę - Usiadł na krześle obok. - Naru-chan, powiedz mi, co się stało, jak byłeś mniejszy. Dlaczego zostałeś sam?
Sasuke nasłuchiwał się opowieści chłopca aż zrobiło mu się przykro. Wstał, zmierzył go wzrokiem i kucnął przy nim. Przytulił go delikatnie aczkolwiek stanowczo. Chciał mu pomóc. Dać ochronę, aby nikt już go nie nie skrzywdził. Świat wyczynił mu tyle złego...
- Chodź, pokażę ci twój pokój, potem umyjesz się i przebierzesz - Złapał go za dłoń i zaprowadził po schodach na górę. Otworzył drzwi i ukazał mi się przestronny pokój gościnny o błękitnych ścianach, białych zasłonkach i jasnej pościeli, która przykrywała dębowe łóżko, które stało w rogu. Obok niego była szafeczka nocna, a na niej lampka. Prawie cała podłoga została pokryta dywanem, na którym stała pod ścianą mała komoda z lustrem. Sasuke podszedł do niej i wygrzebał odpowiednie rozmiarem ubrania, które musiał nosić w swojej młodości.
Chłopak uśmiechnął się do mnie.
Oto Sasuke Uchiha, mój anioł, który dał mi dom, zaopiekował się mną i ocalił przed okrucieństwem świata.

Oneshoty yaoi z Naruto - SasuNaru/NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz