Rozdział 9.

141 13 31
                                    


— Przypomnij mi, czemu nie urwaliśmy jej głowy? — spytał Louis, gdy Samantha opuściła jego gabinet. Była wysoką, niezbyt inteligentną blondynką i dosłownie minutę wcześniej wylała wrzącą kawę na spodnie Louisa. Dokładnie w kroczu, na co ten się wydarł na nią i kazał wynosić w tej chwili. Kobieta już była skończona w tej branży. Nawet jeśli tylko przynosiła kawę — Tępa suka- warczał, przebierając spodnie, które Zayn mu przyniósł na zmianę.

— Bo jest twoją asystentką i dobrze wypełnia obowiązki?

— Była- sprostował, wściekły —Może się pożegnać z zawodem. Może na ulicy jej się poszczęści.

— Ale z ciebie kutas — prychnął — Jak ci idzie z Harrym?

— Nie idzie. Ignoruje mnie. Nawet ostatnio mu kwiatka wysłałem.

— Ty? I kwiatek? Podmienili cię w tym Seattle czy jak? — parsknął. Louis wywrócił oczami.

—Każdy lubi te czułe pierdy. Może nie za często, ale jednak każdy. A on szczególnie.

— Czyli co, Styles to jakaś miękka klucha? I ty na niego lecisz Tomlinson? — zadrwił, na co starszy wywrócił oczami. — Jaki właściwie masz plan?

— Jak przyjdzie odpowiednia pora to się dowiesz — mruknął — Na razie zachowam go dla siebie.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Harry pił kawę.

I oczywiście myślał o Louisie. Zacisnął dłonie na kubku i upił łyk gorącego napoju. Jego myśli uciekały w stronę szatyna. Potrafił przez cały dzień myśleć tylko o niebieskich tęczówkach.

Wyjrzał przez okno, dostrzegając obiekt swoich westchnień i myśli. Zagryzł wargę, bo może już najwyższy czas wyjść i z nim porozmawiać? W końcu chyba serio mu choć trochę zależy, bo jednak od miesiąca się stara.

Wziął głęboki wdech i poszedł do sypialni. Ubrał czarne dopasowane dżinsy i ciemnozieloną koszulę. Przeczesał dłonią swoje długie, gęste loki i zszedł na dół, wciskając dłonie w kieszenie. Od razu zobaczył ten tryumfalny uśmiech i chciał się wycofać.

— Nie skrzywdzę cię — szepnął, podając mężczyźnie bukiet róż. — Nie jestem taki, jak myślisz. Nie taki, jak o mnie mówią — szepnął — wierzysz w te plotki? Że ja mógłbym kogoś skrzywdzić? Kogoś zabić z tak szczególnym okrucieństwem? Harry, ja bym muchy nie skrzywdził — szepnął ze łzami w oczach.

Kłamał. Kłamał jak z nut, ale Harry mu wierzył, wierzył we wszystkie jego słowa. Nie dlatego, że się zakochał, tylko dlatego, że brzmiały wiarygodnie. A Styles był naiwny i łatwowierny. Szybko pokonał dzielącą ich odległość, ujął twarz niższego w dłonie i pocałował go z czułą namiętnością.

W pierwszej chwili Tomlinson nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Ale ułożył dłoń na tej należącej do starszego i odwzajemnił pieszczotę, wręcz ją pogłębiając. Harry odsunął się i pogładził kciukiem jego policzek, a następnie pociągnął go do swojego mieszkania. Choć Louis wydawał się niepewny, wszystko miał dokładnie przemyślane. Może nie spodziewał się tego tak szybko, ale nie znaczy, że w ogóle. Gdy już byli w mieszkaniu, Harry pociągnął go do sypialni i wtedy Louis przejął kontrolę. Popchnął go na łóżko, a lekarz opadł z jękiem na materac.

Ich koszule szybko znalazły się na podłodze, a Tomlinson całował szyję i klatkę piersiową mężczyzny. Robił to powoli i czule, a jednak było w tym coś zawziętego, szczególnie, kiedy zostawił po sobie malinki.

Wkrótce potem spodnie, razem z bielizną też wylądowały na podłodze. Palce Louisa, dokładnie nawilżone przez usta Harry'ego, odnalazły jego dziurkę i powoli, subtelnie się w niego wsunęły, przez co lekarz sapnął, spinając się.

Louis choć nie lubił nigdy tych wszystkich czułości, wiedział, że jeśli Harry ma mu zaufać, musi to zrobić delikatnie i czule, a nie szybko i boleśnie. Powoli poruszał nadgarstkiem, sprawiając starszemu przyjemność. Całował przy tym jego tors, w szczególności skupiając się na jego sutkach, które pieścił na przemian językiem i zębami. Rozluźniając go odpowiednio, sprytnie wsunął w niego trzeci palec, uderzając pod odpowiednim kątem w jego najczulszy punkt. Harry jęknął, wyginając się lekko i zarumienił, gdy zrozumiał, jak głupie to było. A jednak Louisowi sprawiło to przyjemność. Poruszał palcami, na zmianę je krzyżując i zginając, wykonywał dokładne nożycowate ruchy.

— L-Lou dość — wysapał. Szatyn spojrzał w jego zielone tęczówki i kiedy zobaczył zamglony przez pożądanie, pewny wzrok, skinął głową. Sięgnął do spodni, skąd wyjął prezerwatywę i rozerwał paczuszkę. Po chwili naciągał lateks na swojego sterczącego penisa. Naparł na jego dziurkę, powoli się w niego wsuwając. Harry jęknął, chowając twarz w poduszce, którą nałożył sobie na głowę. Louis zaśmiał się i zdjął ją z jego twarzy.

— Chcę cię słyszeć kochanie — mruknął, wsuwając się w niego do końca. Styles cały się spiął, nie wiedząc, gdzie ma patrzeć. Od dawna nie uprawiał seksu i choć sam uważał, że był gotowy, jednak wcale nie był. Mimo to dzielnie zamierzał wytrwać, bo chciał tego, a na pewno nie chciał się upokorzyć, przerywając teraz. Niebieskooki odczekał chwilę, oczywiście, że nie chciał sprawić mu bólu, wobec czego całował jego szyję w celu odwrócenia uwagi. Loczkowi to jednak nie wystarczyło, więc przyciągnął go do pocałunku, który młodszy chętnie odwzajemnił. Po chwili Harry ruszył swoimi biodrami, dając tym samym znak, że jest gotowy. Wziął głębszy wdech, kiedy Louis mocno pchnął w jego wnętrzu.

—Oh Boże —wydusił, odchylając głowę, co dało Louisowi duży dostęp do jego szyi. Oczywiście szatyn od razu to wykorzystał, robiąc mu krwiste ślady jeden za drugim.

—Lubisz to? — wymruczał w jego skórę, robiąc kolejne ciemne malinki — Lubisz do kogoś należeć?

—N-nie wiem —wydukał —A-ale chcę należeć.

—Do kogo kochanie?

—D-do c-ciebie — wygiął plecy w łuk, gdy młodszy uderzył w jego prostatę z niemałą siłą — Więcej!- pisnął.

Louis uśmiechnął się zwycięsko, przyspieszając ruchy swoich bioder. Założył jego nogi na swoje ramiona i uderzał w jego punkcik raz za razem, coraz mocniej i szybciej. Nie było w tym seksie zbyt dużej delikatności, głównie skupili się na intensywnych doznaniach i mocnym pieprzeniu, ale Harry nie narzekał.

Harry nie narzekał na nic, szczególnie, gdy po kilkunastu minutach mocno doszedł na swój brzuch, jęcząc głośno imię Louisa. Szatyn po chwili wysunął się, zdejmując prezerwatywę i zaczął się pocierać, spuszczając intensywnie na ciało lekarza. Wyrzucił zabezpieczenie i położył się obok mężczyzny, oddychając szybko i płytko.

Jedyne, o czym pomyślał Harry w tamtej chwili, to czy naprawdę... wystarczyło kilka słów Louisa o jego niewinności, żeby pójść z nim do łóżka?

A Louis z kolei zastanawiał się, czy Harry uprawiałby z nim seks, gdyby wiedział, że jest mordercą.

Chociaż dobrze znał odpowiedź. 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

I co sądzicie? O zachowaniu H, o opowiadaniu, o L?

Play with MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz