12

5.5K 253 384
                                    

Epilog

2023

- Cześć chłopaki, jak praca idzie? - spytałam, wchodząc do Nobocoto.

- Czterdzieści siedem procent - jęknął Janusz, obracając się na krześle w moją stronę.

- Ale za to jaki mam dobry materiał na płytę - pochwalił się Mateusz - Mówię ci, będzie zajebista.

- W to nie wątpię - zaśmiałam się pod nosem - Pamiętasz jaki dziś dzień? - zwróciłam się do Janka.

- Nigdy w życiu nie zapomnę - zapewniał - Zaraz to skończę i wtedy zabieram cię gdzieś...

- Gdzie? O tej porze wszystko jest już pozamykane - powiedziałam.

- Zobaczysz - mruknął jedynie i wrócił do przesuwania na ekranie tych swoich kresek.

- Ile to już lat? - spytał Zawistowski.

- Od 2013 roku, oblicz sobie.

Szatyn rzeczywiście zaczął obliczać coś na palcach i w końcu z radością stwierdził, że z Jankiem znam się już dziesięć lat.

Później wyraził swoje niezadowolenie, że z nim znam się prawie tyle samo i od tylu lat musi mnie znosić. Uderzyłam go delikatnie w ramię, a Jaszek zareagował na to wszystko jedynie machnięciem głowy.

- Możemy się zbierać - odparł Walczuk, wyłączając kolejno każdy z komputerów.

- Liwia?

- No?

- Muszę ci to powiedzieć zanim... - zaczął Mateusz - Właściwie nieważne. Chciałem tylko powiedzieć, że was kocham i mam nadzieje, że dziś wszystko wyjdzie tak, jak ma wyjść...

- Stary, co ty gadasz? - Janek przewrócił oczami, jednak zauważyłam, że jakby zestresował się słowami przyjaciela.

Żabson machnął ręką i zaśmiał się nerwowo. Zmarszczyłam brwi, totalnie nie wiedząc o co im chodzi, jednak pomyślałam chyba, że najzwyczajniej znów się upalili.

Zaczęliśmy zbierać nasze rzeczy i ubierać się do wyjścia.

Po dziesięciu minutach przyjechał Uber, w którym zniknął Zawistowski, uprzednio życząc nam dużo szczęścia i miłości. Kompletnie zwariował.

Janusz wystawił w moim kierunku dłoń, a ja ujęłam ją szybko, splatając nasze palce.

- Idziemy na piechotę, czy jedziemy tym? - spytał, wskazując na stojące nieopodal Lime'y.

- Znowu mam wejść z tobą na to cholerstwo? - zaśmiałam się.

- Jeśli mnie kochasz... - uśmiechnął się szeroko.

Nie mogłam się nie zgodzić z tym argumentem, dlatego już po chwili jechaliśmy na elektrycznej hulajnodze po Bemowie.

Szybko zorientowałam się, że Janek nie zabiera mnie do Centrum, ani nad Wisłę. Niewątpliwie kierowaliśmy się na naszą ukochaną dzielnice, z którą mieliśmy tyle wspomnień...

Zacisnęłam piąstki mocniej na materiale bluzy mojego chłopaka. Mimo tego, że mieliśmy wrzesień, wiatr był ciepły, wręcz letni. Rozwiewał moje przydługie już włosy na wszystkie strony, co bardzo rozśmieszało Janka.

W końcu dojechaliśmy do parku Żeromskiego. Chłopak odstawił nasz pojazd, po czym podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramię.

Szliśmy tak po ciemku, tuląc się do siebie i właściwie nie potrzebując kompletnie niczego więcej do pełni szczęścia.

Wierzę w ciebie | Janusz Walczuk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz