Pola

526 73 9
                                    


To jakiś koszmar! Nie mogę spać bez Teo. Kolejna noc zmarnowana na szukanie wygodnej pozycji. Jego ramię jest jakby profilowane dla mnie i wygody mojej szyi, a kiedy leżymy "na łyżeczki" i wsunie swoje kolano pomiędzy moje, zasypiam od razu. Dziś wizyta u położnej, pierwsza bez Teodora. Nie denerwuję się, wcale. Może odrobinę.

Dzwonię do Kalyani.

– Jestem kłębkiem nerwów!

– Dzień dobry.

– Nie mogę być kłębkiem nerwów!

– Zgaduję, że twój małżeński konflikt nadal trwa.

– W najgorsze. Pójdziesz ze mną na wizytę kontrolną?

Pójdzie! Oczywiście, że poczeka z Julkiem na korytarzu. Poradzę sobie.

Julek zachowuje się jak zupełnie obce dziecko. Nagle przestał się sam ubierać, tylko zdolności do rozbierania nie utracił. Gania z gołą pupą, gołym zadkiem siada do śniadania, a wszelakie uwagi o swoim nudyzmie przyjmuje agresywnie. Rozumiem, że tęskni za Teodorem, ale nie mogę co wieczór dzwonić, żeby tata opowiedział mu bajkę. Zresztą... wczoraj naciągnęłam dobroć Teo. Julek zasnął jak zwykle szybko. Mogłam przecież o tym powiedzieć, ale głos mojego Teo... Ja też za nim tęsknię. Słuchałam o tygrysku, żeby tylko słyszeć jego głos. Owszem. Chciał porozmawiać. Nie wydaje mi się jednak, żeby to była rozmowa na telefon, zresztą miałam kryzys tęsknotowy i byłam blisko błagania go o powrót. To nie może się zakończyć moim błaganiem! Dałabym mu prawo do kolejnych scen zazdrości i ukrywania przede mną ważnych faktów. Kamil miał obsesję na punkcie zdrady, dosłownie zdradzałam go z każdym! Nie wpakuję się w kolejne małżeństwo bez zaufania.

Ciekawe czy po porodzie Teodor zażąda testów na ojcostwo? Jakaś-tam Magda musiała je zrobić, czemu miałabym być inna?

O nie! Ślubu nie będzie! A to co? Dzwonek do drzwi? Podrywam się z nadzieją. Teo ma swoje klucze, ale może ich zapomniał.

–Tata! – krzyczy Julcio i sięga do klamki. Otwiera w chwili, gdy do niego podchodzę.

– Brawo! Udało ci się! – chwalę Cherubinka. Od wczoraj ćwiczymy otwieranie drzwi, bo boję się, że nie będzie komu wpuścić medyków gdy zacznę rodzić w domu. Peter co prawda prosił, abym dała mu zapasowe klucze, ale zgodził się na mój plan po sprawdzeniu, że zamknięcie bramki ogrodzenia nadal jest poza zasięgiem paluszków Julka.

– Nie tata! – krzyczy obrażony Julcio i chowa się za mną zawstydzony swoją nagością.

Uchylam drzwi, żeby sprawdzić kto to.

– Witam pana. – Uśmiecham się zapraszająco. Przecież nie każdy wie, że coś zazgrzytało między mną a Teodorem. – Kawy? Herbaty? Coś mocniejszego? – Wpuszczam Mieszka do domu.

Obrażony gołodupiec maszeruje na piętro do swojego pokoju, mam nadzieję, że choć spróbuje się ubrać.

Mieszko wita mnie uśmiechem i omiata wzrokiem kąty.

– Teodora nie ma – stwierdza, a mi chce się śmiać, bo właśnie zorientowałam się w sytuacji. Mieszko nie pojawia się nieproszony, nie wpada bez uprzedzenia tylko dlatego, że jest w pobliżu. – Kiedy wróci?

– Nie wiem. Zjesz śniadanie?

– Kawa wystarczy, dziękuję. – Siada przy stoliku i zaplata palce. – Jak się czujesz?

Mieszko zazwyczaj interesuje się czyimś zdrowiem w dwóch kategoriach: żyje, nie żyje. "Jak się czujesz" tylko potwierdza moje przypuszczenia, że został wysłany na zwiad.

.............................................

Jakie macie podejrzenia co do rozwoju akcji?

Rany Julek! #2 Pola vs TeoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz