No prosze, rano umierałem od kaca, a teraz czuję się jak nowonarodzony. Dziadkowi ewidentnie brakuje naszych biwaków, ale nie wiem czy Basia jest szczęśliwa z wypalonego trawnika. "Co to za biwak bez ogniska?" powiedział dziadunio, po czym wyrzucił węgiel do grilla na trawę, oblał benzyną i rozjaśnił noc na odległość trzech działek. Dobrze, że nikt nie wezwał straży pożarnej. Basia zdążyła się tylko przeżegnać w oknie. Reszty nie pamiętam, ale musiało być wesoło skoro zasnęliśmy w altanie. Gdyby nie deszcz nad ranem pewnie spóźniłbym się do pracy.
Kancelaria była dziś niezwykle zatłoczona. Szczególnie, kiedy Magda wpadła na chwilę porozmawiać. Emil przychodził do mnie z byle powodu, a kiedy uważał, że powód jest głupszy niż ten poprzedni, to wysyłał z nim naszą sekretarkę, Anitę. Anita w końcu, zostawiła drzwi do mojego biura otwarte na oścież i powiedziała, że jak Emil poprosi o długopis, to będę mógł mu go rzucić przez korytarz, a ona idzie szukać pracy, bo nasze przedszkole już się jej znudziło.
Nie udało mi się porozmawiać z Magdą. Emil jest do niej uprzedzony odkąd dowiedział się o Marysi. "Stara miłość nie rdzewieje" powiedział i przyznam, że w tym powiedzeniu jest ziarno prawdy. Magda nigdy nie była i nie będzie mi obojętna, ale przepadła priorytetowość tego co do niej czuję. Najważniejsza jest Pola, Julek i dzidzio.
Z pracy wróciłem prosto do domu, bo bateria w telefonie padała, a muszę przecież być pod zasięgiem gdyby zadzwoniła Pola. Do Basi dzwoniła, czego dowiedziałem się przy kolacji, do mnie też w końcu zadzwoni.
– No widzisz? Są cali i zdrowi – zapewnia mnie dziadunio.
Po kolacji od razu siadam do laptopa. Muszę przygotować się do rozprawy Urbaniaków i Terleckich. Praca dobrze mi zrobi, lepiej niż alkohol niewiadomego pochodzenia ukrywany w kanale garażu dziadka. Jak zobaczyłem rano te wszystkie połączenia do Poli... no cóż. Nie dziwię się, że nie oddzwoniła, pewnie do tej pory rozszyfrowuje mój pijacki słowotok z poczty głosowej. Mam tylko nadzieję, że nie pogorszyłem sytuacji.
Może poproszę Mieszka, by do niej zajrzał niby przypadkiem? O tak! Pomysł trzeba przekuć w czyny. Dzwonię. Rzeczowe przywitanie daje mi wyczuć, że jest zajęty, a odgłosy tła sugerują, że ogląda "Zakochać się". Wiem, bo mama ogląda ten film namiętnie odkąd pamiętam. Do listy rzeczy "co wiem o Mieszku" dodaję "fan De Niro". Od razu przechodzę do konkretów.
– Pola wyrzuciła mnie z domu. Nie odbiera telefonu i w żaden sposób nie mam z nią kontaktu. Wiesz, że jest w ciąży. Martwię się.
– Tak, mógłbym.
– Co?
– Rozeznam się w terenie. Normalnie nie zajmuję się damskimi fochami, ale jutro polecę do Londynu. Już od jakiegoś czasu zamierzam cię odwiedzić i prosić o przysługę.
– Oczywiście. – O cokolwiek poprosi stanę na głowie, żeby to załatwić. Dla niego wszystko.
– Zadzwonię jak się czegoś dowiem.
Słyszę w tle damski śmiech, a potem w słuchawce zapada cisza. Rozłączył się! A ja jak ten idiota siedzę z telefonem przy uchu.
Czuję się lżej. Jutro będę wiedział czy wszystko w porządku, a teraz do pracy. Punkt za punktem precyzuję ustalenia podziału majątku, ryję w klawiaturze kolejne paragrafy.
– Gadaj! – charcze mój zmumifikowany przodek ze strony matki, a mnie oblewa zimny pot ze strachu. Nie słyszałem jak wszedł. Na mur beton mam drugi zawał! Odwracam się wraz z krzesłem i rozmasowuje pierś.
– Co tam, dziadek? – pytam, ale odpowiedzi nie chcę znać. To zawsze jest zgniłe jajo. Znowu będę musiał słuchać o jego prostacie albo zapewniać, że viagra w Anglii nie jest mocniejsza od tej sprzedawanej na rynku polskim. – Jeśli chcesz wiedzieć, czy ci przywiozłem niebieskie tabletki, to odpowiedź jest taka jak zawsze: nie.

CZYTASZ
Rany Julek! #2 Pola vs Teo
RomantizmKontynuacja RANY JULEK!-Teo Czego spodziewać się po książce? Humoru, intrygi, miłości, sprośności, zazdrości... Pola będzie miała więcej do powiedzenia, Teodor więcej do zrobienia. Czy życie na dwa kraje wyjdzie im na dobre? Sama jeszcze nie wiem, b...