Patrzyłam na Angiri ubraną w urokliwą, zwiewną białą sukienkę i mężczyznę jej życia w białym garniturze z lekkiego materiału. W ciemne włosy miała powplatane drobne czerwone kwiaty. Tutejsze oczywiście. Oboje byli ziryanami i choć zdecydowali się na ziryańską przysięgę małżeńską, to pozostałe elementy zaślubin miały być już nasze. Znaczy waderiańskie.
Pomysły Olivii wszystkim trzem przypadły nam do gustu i na miejsce uroczystości wybraliśmy szeroką piaszczystą plażę koło domu Tirica.
Od kilkunastu dni ten dom tętnił życiem i dosłownie pękał w szwach, ponieważ Tiric nie chciał słyszeć by rodzina Angi, która ostatecznie w całości dotarła na Waderę, zamieszkała gdzieindziej. Zasadniczo, owo gdzieindziej mogłoby oznaczać jedynie jeden z dwóch hotelików na głównej wyspie, które zdaniem Tirica absolutnie nie nadawały się dla tak ważnych dla niego gości. I o ile zwykle byłam w opozycji do jego zdania, tak tym razem w pełni go popierałam.
Angi nadal mieszkała u nas, bo tego wymagał dobry ziryański obyczaj. Narzeczona nie mogła mieszkać pod jednym dachem z przyszłym mężem, w dodatku sam na sam. Dlatego też nim ojciec odleciał na Ziryac, by sprowadzić matkę i rodzeństwo Angi, musieliśmy wszyscy solennie obiecać, że dobrym obyczajom nie uchybimy. Tiric wywracał ślepiami, oczywiście za plecami pana Nirvakhi, na co Angi gromiła wzrokiem, ale nie ważył się sprzeciwiać. Wreszcie ktoś jego ustawiał w szeregu i dobrze.
Nawiasem mówiąc po tym, jak sama kilkakrotnie skorzystałam z zaproszenia pani Vishni Pavatri i odwiedziłam ją w nowej ambasadzie, zmieniłam zdanie co do ziryańskich małżeństw. Bez wątpienia małżonków łączyła bardzo silna emocjonalna więź. Wizyty w domu Pavatrich pozwoliły mi jednak odrobinę przyjrzeć się zarówno ziryańskim obyczajom, jak pozycji jaką w ziryańskiem małżeństwie zajmowała kobieta. Cóż, mocno zweryfikowało to moje spojrzenie na to kto kogo dominuje w ich związkach. Nawet jeśli na zewnątrz pani Pavatri mogła sprawiać wrażenie, osoby całkowicie podporządkowana swojemu małżonkowi, to w domu bezsprzecznie rządziła ona, Vishni. I to twardą, pewną ręką. Poznałam lepiej i polubiłam jej dzieci, Revima i Zarica. Szczególnie młodszego Zarica, którego wiek nie zobowiązywał jeszcze do trzymania zwyczajowego dystansu wobec obcych kobiet.
Istniało spore prawdopodobieństwo, że Tiric sam sobie zgotował los pantoflarza, biorąc na partnerkę pełnej krwi ziryankę. Szczerze mówiąc ani trochę nie było mi go żal, bo przecież doskonale wiedziałam, że Angiri na pewno nie zrobi mu krzywdy. Ostatecznie więc chyba wyszło dobrze.
Od pierwszego, po ucieczce z domu, spotkania Angi z ojcem minęło niemal dziesięć waderiańskich miesięcy. Trochę musiało potrwać nim rodzina ochłonęła i przeszła do porządku dziennego nad wybrykami swojej córki i siostry. Jakby nie patrzeć Angi bezpardonowo porzuciła rodzinę, a domiar wszystkiego sama sobie wybrała faceta, którego matka jak dotąd nawet nie miała okazji poznać, o zaakceptowaniu zięcia nie wspominając.
Angi zawsze bardzo niewiele i niechętnie wspominała o swoich bliskich, ale jeśli już się jej zdarzyło, to pamiętam, że o swojej mamie mówiła, jako o osobie surowej i raczej konserwatywnej. Sądzę wiec, że właśnie jej znacznie trudniej było pogodzić się z krnąbrnym charakterkiem starszej córki, niż ojcu. Najważniejsze, że w końcu jednak dostojna matrona postanowiła machnąć ręką na konwenanse i nienaganne maniery, i zawitała w nasze progi. W sumie to w progi Tirica, i cóż... Teściowa to zawsze teściowa. Dla bezpieczeństwa nie będę nic więcej mówić, bo jakby nie patrzeć mnie też w udziale przypadła ziryańska teściowa, której mogę się nie spodobać. Nawet jeśli Tytus entuzjastycznie zapewniał, że jego matka jest osobą wyjątkowo tolerancyjną, wręcz wyzwoloną. Po czym po pod nosem, po cichu, kiedy sądził, że go nie słyszę dorzucił jak na ziryankę.
CZYTASZ
Wilcza gwiazda [ZAKOŃCZONE]
Science-FictionCzy może być coś bardziej nudnego niż podróż przez kosmiczną pustkę? Czy może być coś bardziej frustującego niż arogancki pasażer z kijem w...? Czy może być coś bardziej wkurzajacego od nadgorliwej baby wtrącającej się w nie swoje spawy? Albo od upa...