Eight

493 46 7
                                    

Tenko nie do końca był przekonany co do pójścia z kimś obcym do domu, jednak coś mu mówiło, że może jej zaufać, tym bardziej iż w tej okolicy raczej nikt by go nie znał, a ona bez problemu go rozpoznała i nawet wiedziała jak ma na imię. Z drugiej strony też trudno mu było uwierzyć w tak bezinteresowną pomoc, lecz postanowił to przemilczeć.

Nie na co dzień ktoś wyciąga w twoją stronę pomocną dłoń, Shimura miał to szczęście, że akurat kiedy był na skraju wytrzymałości to się stało. Nie wiadomo co w akcie desperacji, by był w stanie dokonać.

Nieznajoma poleciła mu zajęcie miejsca na fotelu, co zrobił bez najmniejszego sprzeciwu.

- Chcesz może coś do picia? Herbatę, kompot? Może jesteś głodny? - Zapytała z troską w głosie zdejmując mu z szyi szalik, który wcześniej zdążyła mu założyć.

- Herbatę. - Odpowiedział bezuczuciowo.

Gdy kobieta szwendała się po kuchni Tenko skorzystał z okazji rozglądając się. Na stoliku przed nim znajdował się koszyczek na mazaki, lecz oprócz tego jego uwagę przykuł mały kawałek papieru. Odwrócił go na drugą stronę, ukazał mu obrazek a na nim chłopak zza muru. Nie spodziewał się tego. Uśmiechnął się sam do siebie dziękując sobie w duchu, że prawdopodobnie będzie mieć jeszcze okazję, by się z nim spotkać. Zanim przyszła białowłosa Tenko zdążył schować zdjęcie do kieszeni nie wiedząc co ma z tym zrobić, bo odkładać go na miejsce nie chciał.

Po chwili przyszła do niego z kubkami wypełnionymi aż po brzegi napojem, z którego leciała gorąca para.

- Um, bo tak teraz myślę. - Zaczęła mówić odkładając kubki na stolik i siadając na miękkim siedzeniu. - Nie przedstawiłam się, a nie wiem czy mnie pamiętasz. Nazywam się Todoroki Rei, chodziłam razem z twoją mamą do tej samej klasy w liceum, miałyśmy bardzo dobry kontakt tyle, że potem się trochę popsuł. - Trochę się zmieszała na myśl o tamtych czasach. - Ale jak byłeś jeszcze młodszy to często cię odwiedzałam razem z Touyą.

- Touyą? - Zdziwił się, że ten znał go wcześniej.

- Tak, tylko po twojej reakcji widzę, że nic z tego nie pamiętasz. - Westchnęła zanurzając łyżkę w herbacie. - Nie otrzymałam wcześniej odpowiedzi, a wydaje mi się, że coś się jednak wydarzyło, bo skąd te ubrudzone ubrania?- Zadała pytanie prosto z mostu już nie owijając w bawełnę.

Chłopiec odkaszlnął chcąc cokolwiek z siebie wydusić, niepewnie chwycił w dłonie kubek, lecz nie przewidział tego, że on również się rozpadnie, rozchlapując dookoła gorącą ciecz. Spanikował słysząc reakcję Rei, gdyż znowu ukazał mu się przed oczami widok jego rozpadającej się siostry.

- Tenko? Otrzymałeś indywidualność? Jakim cudem w wieku sześciu lat? Nao nic mi o tym nie wspominała. - Dopytywała, szybko chwytając za chusteczki, tak aby herbata nie poplamiła śnieżnobiałego obrusu. - Niezwykły, a zarazem niebezpieczny dar. - Skomentowała. - Poczekaj tutaj przyniosę ci rękawiczki.

Tenko wciąż milczał podążając wzrokiem za oddalającą się sylwetkę.

Niezwykły? Dar który krzywdzi ludzi? - Zadał sobie pytanie. Jej słowa nie były ani trochę przekonujące, tym bardziej, że wystarczyło by gdyby opowiedział jej wydarzenie sprzed kilku minut i z pewnością nie chciałaby zatrzymywać go w swoim własnym domu, pomagać mu.

Delikatny tupot stóp o podłogę obudził go z zamyślenia.

- Kim jesteś? - Zapytała dziewczynka o równie białych włosach z tą różnicą, iż znajdowały się na nich czerwone pasemka. Po chwili pojawił się za nią mniejszy białowłosy chłopiec z równie zdziwioną miną.

- To jest Tenko, syn Nao i Kotaro. - Odpowiedziała im Rei, podchodząc do czerwonookiego zakładając mu delikatnie parę niebieskich rękawiczek.

- Dostał swoją indywidualność? - Zapytała Fuyumi widząc szary pył i mokre od przesłodzonej herbaty chusteczki na stole.

- Ale czaderska! - Dodał Natsu. - Rozpad dotkniętych rzeczy? - Bardziej zadał pytanie niż stwierdził.

- Z tego co wiem, jego rodzice nie są obdarzeni. Tyle, że nie wiem jak z dziadkami. - Odrzekła - Możliwe, że to mutacja, dlatego otrzymałeś indywidualność, która nie występuje w rodzinie. - Zwróciła się do Tenko.

- To przekleństwo? - Zapytał, spotykając się jedynie z pytającym wzrokiem każdej osoby znajdującej się w pomieszczeniu.

Po dłuższej chwili odezwała się Fuyumi. - Nie no co ty! Każdy dar jest interesujący i fajny na swój własny sposób. Pomyśl, mógłbyś ratować dzięki niemu ludzi z przeróżnych katastrof, przykładowo z zawalonego domu czy centrum handlowego usuwając gruzy. - Wymieniała.

- Nasz Touya też ma dar który nie występuje w rodzinie! Niebieskie płomienie! A tata i Shoto mają czerwone! - Odezwał się Natsu.

Z beztroskiej rozmowy wyrwało ich głośne trzaśnięcie drzwiami, po chwili ukazał się im odrażający widok. W przejściu stał nie kto inny jak Touya, z tą różnicą iż jego skóra pod oczami była popalona i zdawała się krwawić, jak również jego całe przedramiona były w takim stanie. Rany te ciągnęły się aż po kawałek klatki piersiowej, szyi jak i twarzy, nogi za to miał oplatane bandażami pobrudzonymi już dawno zaschniętą krwią. Taki widok zdecydowanie niektórym mógłby zamrozić krew w żyłach, bo nie na co dzień widzi się zwęglone ciało tak, jakby ktoś ze starannością powoli je przypiekał. Ból, którego doświadczył musiał nie należeć do najprzyjemniejszych. Chłopak spojrzał na nich tylko przelotnie pogardliwym wzrokiem, lecz na moment zawiesił wzrok na Tenko.

Pamiętał go, mimo to nie odezwał się ani słowem.

- Touya? - Kobieta podbiegła do swojego syna, zamykając go w żelaznym uścisku, nie zważając na odniesione przez niego rany. - Znowu? - Spojrzała na niego współczująco, jednak on sam na nią nie popatrzył, jedynie wpatrywał się pusto w nieznanym kierunku. Kolejno do domu wszedł Enji trzaskając drzwiami.

- Jest tak samo beznadziejny jak reszta! Kolejna porażka. Nawet nie umie władać tym ogniem, bo odziedziczył słabe ciało po tobie! A był prawie idealny! - Wypowiedział te słowa w bardzo agresywny sposób, co wzbudziło we wszystkich domownikach poczucie grozy. - Za tydzień jak wyleczysz mu te rany, spróbujemy od nowa, jak znowu mu to nie wyjdzie, będę trenować Shoto, aż do skutku. - Powiedział już trochę łagodniej.

- Nie! Proszę! Nie rób mu tego! Ma tylko 4 latka! - Załkała błagając męża na kolanach. Próbowała go zatrzymać chwytając za skrawek spodni, ale on odrzucił jej rękę, a w odpowiedzi otrzymała jak zawsze jego zimny wzrok. - Fuyumi... weź braci do pokoju - Rzekła słabym głosem. Było to dla niej szczególnie ciężkie widząc swoje cierpiące dziecko, które istnieje na tym okrutnym świecie tak krótko.

Our way out; ShigadabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz