8

1.2K 104 14
                                    

- Chłopak idzie ze mną - uśmiechnął się do Ethan'a i chwycił za ramię Peter'a, pociągając go w swoją stronę.

Spiderman i barman byli w szoku. Mimo wszystko mężczyzna się nie sprzeciwił. Miał nadzieję, że coś może wpłynęło w końcu na najemnika.

- Idź z nim, chyba cię nie zje - powiedział na ucho Peter' owi.

***

Parker poszedł spać w tym samym miejscu co poprzednio. Zupełnie nie rozumiał zachowania Deadpool'a. Mówił jak bardzo denerwują go dzieci, a chwilę później kazał mu przyjść do siebie na noc. To wszystko wydawało się bez sensu.

Peter długo rozmyślał o tym, co było i będzie. Gdzie się podzieje? Dlaczego Stark zaczął go szukać i dlaczego nie ukarał przy okazji najemnika? Przecież to chciał osiągnąć, schwytać i... No właśnie, nie powiedział co dalej.

***

Rano Spiderman został obudzony przez mężczyznę w masce.

- Młody, idź gdzie chcesz. Ja muszę wyjść, mam swoje sprawy - powiedział, otwierając przed chłopakiem drzwi.

Co się mu nagle stało? Co im wszystkim się stało?

Peter wyszedł z mieszkania i zastanawiał się gdzie pójść. Nie chciał zawracać ciągle głowy Ethan'owi, który pewnie miał dużo własnych spraw na głowie. Zresztą było jeszcze zbyt wcześnie, więc barman zapewne odsypiał noc.

W końcu postanowił, że spróbuje dowiedzieć się, do czego potrzebował go Iron Man. Skoro sam znalazł już najemnika, to chłopak teoretycznie nie był mu już potrzebny. Więc dlaczego go szukał? Tym bardziej, że w nocy kompletnie go olał.
Co jeśli Avengers mieli więcej związku z Deadpool'em niż mu się wydawało?

***

Tony wrócił na noc do wieży.
Rano pozostała część drużyny starała się przemówić mu do rozsądku, zapewniając, że Spiderman jest cały i zdrowy.

- Ja ci mówię, nie warto wierzyć temu najemnikowi. Przynajmniej nie całkowicie - tłumaczył się Stark.

- Zrozum, to nie jest już 5-cio latek. Zresztą wystarczy, że pilnują go rodzice, ty już nie musisz - mówiła Nat, która traciła cierpliwość do mężczyzny.

- W takim razie słabo go pilnują, skoro łazi w nocy po Nowym Jorku.

- Daj spokój, jesteś przewrażliwiony. Chyba ci się to już robi na starość - zaśmiała się.

- Naprawdę zabawne - Antony posłał jej zimne spojrzenie.

- Wróci tu, zaufaj mi...

***

Peter chciał przebrać się w strój, więc wszedł do jakiegoś starego magazynu na uboczu.
Miał już wyciągnąć maskę z plecaka, ale zamiast tego stał jak wryty. Nie mógł uwierzyć w to, co widział.
W pierwszym momencie poczuł przeszywający strach, ale po chwili starał się opanować.
Sięgnął po niewielką kartkę, która była na wierzchu. Znajdował się na niej liścik, a raczej notka zapisana niechlujnym pismem.

Chyba jednak miałem rację, że ciągle na siebie wpadamy. No cóż... Najwidoczniej masz pecha. Jednak nie o tym chciałem, bo chodzi mi o ciebie, a dokładniej o to, co masz dla mnie zrobić.
Mam dla ciebie dwie propozycje:
Pierwsza - zostawiasz mnie w spokoju, wracasz do swoich Avengers i nigdy więcej nie widzę cię na oczy, lecz jeśli stanie się inaczej - wtedy przyrzekam ci, że będziesz błagał o śmierć. Nie zabiję Cię, za to sprawię, że zrobisz to sam. I uwierz na słowo, będę do tego zdolny.
Jest jeszcze druga opcja. Mianowicie zawiążesz ze mną współpracę. Ja w zamian pozwolę Ci spokojnie potrolować Nowy Jork, tak jak robiłeś to do tej pory. Poza tym będziesz mógł mieć stałą pracę u Ethan'a, ja już bym się o to postarał. Ty za to, będziesz moją wtyczką i pomożesz mi w kilku drobnych sprawach.
Jeśli zdecydujesz się posłuchać rozsądku, będę czekał w barze o 17. Jeżeli jednak wybierasz pierwszą... Lepiej zniknij stąd jak najszybciej.
Pamiętaj, decyzję możesz podjąć tylko raz...
                 Deadpool

Parker nie potrafił uwierzyć w to, co widział. Przeczytał wszystko jeszcze raz.
Wcześniej domyślał się, że z najemnikiem nie ma żartów, ale teraz wiedział, że jest zwykłym psychopatą. Na dodatek cholernie niebezpiecznym.

Do 17 zostały 4 godziny, do tego czasu musiał podjąć decyzję, od której mogło zależeć jego życie, a właściwie już zależało.

***

Deadpool miał rano do wykonania jedno, ważne zlecenie. Ważne, bo dostał za nie sporą sumę. Komuś musiało bardzo zależeć na śmierci tej osoby, ale nie był to jego interes.

Dostał się na Manhattan, gdzie czaił się na niskich dachach, z których mógł dostrzec ofiarę.
Był to zamożny, postawny mężczyzna. Ktoś chciał go wyeliminować, bo najprawdopodobniej stanowił konkurencję.

Najemnik celnie strzelił w głowę z broni, z tłumikiem i zaciągnął ciało w mniej widoczne miejsce.

To była jego codzienność odkąd pamiętał. Nie miał żadnego dłuższego epizodu z pracą na etat. Zawsze zabijał. Na początku żeby przeżyć, a później zaczęło sprawiać mu to przyjemność.
Czasami wyładowywał emocje na nieszczęśnikach. Wtedy policja mogła przynosić jedynie zmiotkę. Ewentualnie zostawiał ofiarę z połamanymi kończynami i wyrwanymi zębami na pastwę losu - zazwyczaj śmierć, która następowała w agonii po wielu godzinach.

Potrafił walczyć, zabijać i właściwie to wszystko... Całe jego życie krążyło wokół tych dwóch rzeczy.
Kiedyś kradł, ale odkąd zaczął zarabiać, przestał się tym trudzić. Nie opłacało mu się to.
Jednak swego czasu był doskonałym kieszonkowcem.
Po pierwszym zabójstwie na zlecenie trafił do Ethan'a. Był wtedy roztrzęsiony, dochodziła 1. Znalazł się u niego przez zupełny przypadek.
Barman miał wtedy 27 lat, był 8 lat starszy i 3 miesiące wcześniej zaczął pracę w lokalu.
Teraz znali się 16 lat, wiedzieli o sobie praktycznie wszystko.
Ethan jednak widział zmianę w Deadpool'u. Obserwował jak z roku na rok, tracił wyrzuty sumienia i empatię, które jeszcze na początku posiadał.
Najemnik nigdy nie był dobry ani wzorowy, ale kiedyś miał w sobie cząstkę człowieczeństwa.

Deadpool skończył robotę i skierował się do baru. Mijała 16, więc Ethan dawno był na nogach. Zresztą miał się tam stawić o 17. Nie posiadał gwarancji, że pajęczak tam przyjdzie, jednak był pewien, że rano - to nie było ich ostatnie spotkanie.

927 słów
Następny rozdział będzie najprawdopodobniej w piątek :)

Martwe kwiaty [Spiderman/Deadpool/Iron Man]  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz