10

1.2K 102 38
                                    

Z samego rana Stark zarządził małe obrady. Doszedł do wniosku, że mimo wszystko trzeba ukrucić działania najemnika.
Poprzednim razem dał mu spokój, ale liczba morderstw nie malała, a wręcz przeciwnie, rosła, bo Deadpool dostawał zlecenia w coraz bardziej odległych dzielnicach Nowego Jorku.
Zawsze perfekcyjnie zatarte ślady. Zero odcisków, brak motywu i świadków. Widać było w tym robotę zawodowca.
Mimo, że policja wiedziała kto był sprawcą, to nie potrafili go namierzyć, a tym bardziej niczego udowodnić.

- No, dobra, to o co chodzi? - zapytał Clint, którego Tony oderwał od śniadania.

- Słuchajcie, nie możemy pozwolić na to, żeby Deadpool bezkarnie zabijał nam ludzi pod nosem. Wiem, że śledzenie go zleciłem pająkowi, ale chyba nie doczekam się od niego raportu... W każdym razie Clint, mógłbyś go namierzyć i w razie co nas wezwać? Mam już pomysł gdzie go umieścić i pożegnać problem raz na zawsze.

- Ja bym mógł się tym zająć - wyrwał się Rogers.

- Tak? Nie masz swoich spraw do załatwiania?

- Ostatnio trochę mi się nudzi... Mogę to wziąć na siebie.

- W takim razie, w porządku. To wszystko, możecie wracać do swoich zajęć.

***

Deadpool wracał późną nocą do baru. Wykonał kilka zleceń, zwykła rutyna, jednak dostał też nowe zlecenie, które było bardzo... Niewygodne do zrealizowania, więc najemnik musiał trochę nad nim mocno pomyśleć.

W lokalu zastał chłopaka pomagającego barmanowi. Zgodnie z umową, mężczyzna zatrudnił Petera i teraz go szkolił. Sprawiało mu to wielką przyjemność, bo miał z kim pogadać gdy Wilson załatwiał swoje interesy.
Pajęczakowi też zdawało się to podobać.

- Cześć Wade, jak leci? - zagadał do niego barman.

- Daj spokój Eth... - westchnął zrezygnowany - Weź idź na zaplecze czy coś - spojrzał na Petera krzątającego się za ladą.

Chłopak zrozumiał, że nie był w tym momencie mile widziany, więc szybko czmychnął i wykorzystał okazję, by urządzić sobie patrol.

- Co jest?

- Kończę z tym... Dzisiaj przyjąłem ostatnie zlecenie - powiedział, wzdychając najemnik.

- Jak to?! - Ethan myślał, że się przesłyszał. Sądził, że Deadpool nie zrezygnuje z tej pracy zbyt szybko, ani chętnie. Skąd ta nagła zmiana?

- Ciszej trochę.

- Ale dlaczego? Zarzekałeś się, że nie zrezygnujesz z tego i mam cię nawet nie przekonywać do zmiany decyzji.

- Nie ważne dlaczego to robię. W każdym razie muszę już iść. Cześć Eth - rzucił na odchodne i udał się w kierunku Bronx'u. Tym razem jednak nie miał w planach wykonywać zleceń. Za jakiś czas Nowy Jork miał po raz ostatni usłyszeć o Deadpool'u, ale wtedy mogło być już za późno.

***

Peter nad ranem wrócił do baru, a następnie do mieszkania najemnika. Raczej nie spodziewał się, że go tam zastanie, a jednak drzwi otworzył mu właśnie mężczyzna w masce.

- Obudziłem? - zapytał niepewnie. W dalszym ciągu bał się Deadpool'a. Chociaż ten właściwie jeszcze nic mu nie zrobił. Jeszcze.

Widywali się jedynie rano i wieczorem. Wade rzadko w ogóle się do niego odzywał, a jeśli już to robił, to po to, by dać chłopakowi jakieś zadanie. Ta cisza była najgorsza.

- Nie. Idź spać - powiedział krótko i skierował się do sypialni.

To było bardzo dziwne i niepodobne do najemnika.
Mimo wszystko Peter był zmęczony, więc zaraz po położeniu się na kanapie, zasnął.
Pierwszy raz od śmierci cioci spał spokojnie. Bez przygnębiających myśli i koszmarów, które potrafiły budzić go po kilka razy.
Nie przyznawał się jednak do tego nikomu, chociaż teraz bardzo tego potrzebował. Chciał zrozumienia, wsparcia, ciepła... Tego co każde inne dziecko, a on musiał odnaleźć się w zupełnie nowym świecie. Tym, gdzie prawo nie istniało, a moralność schodziła na drugi plan.
Właściwie jedyną osobą, której Peter potrafił zaufać, był barman. Lubił spędzać z nim czas, bo wtedy czuł się bezpieczny. Podczas pracy mogli zawsze trochę pożartować. Chłopak też z zafascynowaniem słuchał różnych historii z życia Ethan'a. Ten z pozoru zwykły człowiek, stał się jego mentorem i przewodnikiem.

*time skip *

Peter popołudnie jak zwykle spędzał w lokalu. Przed pracą odebrał paczkę amunicji dla Wade'a, który mu to zlecił.

Barman dowiedział się o układzie chłopaka z najemnikiem, więc próbował się zawsze wstawiać za nim, gdy Spiderman robił coś źle. Wiedział, że Deadpool jest bardzo nieprzewidywalny, a on był jedyną osobą, która czasami potrafiła przemówić mu do rozsądku.
Mimo wszystko zdawał sobie sprawę, że nie chce zrobić chłopakowi krzydwy.
W jego całej anarchii i braku moralności, jedyną zasadą było nie przyjmowanie zleceń na dzieci i tego zawsze się trzymał. Uważał, że ten kto chce śmierci dziecka i ten, kto do tego doprowadza, sam zasługuje na śmierć. Było to dziwne, zważywszy na fakt, że potrafił godzinami torturować ofiary bez większego celu.

Wieczorem poprosił Ethan'a, żeby ten pozwolił mu zrobić sobie wolne. Miał pewien plan, który krążył po jego głowie od dawna. Chciał odnaleźć grób cioci. Czuł się w obowiązku zrobienia tego...

Przez 2 godziny błąkał się po cmentarzu, szukając odpowiedniego nazwiska, a kiedy już je znalazł, serce ścisnął mu żal.
Szary, drewniany nagrobek bez choćby kwiatka lub świeczki. Nie na taki pochówek zasłużyła jego ciocia, która go wychowała.
Klęknął na ziemi i zalał się łzami. Ten widok go przytłaczał. Nie mógł sobie wybaczyć, że pozwolił na jej śmierć, że jej nie ochronił.

- Przepraszam ciociu - szeptał - przepraszam... Nie jestem prawdziwym bohaterem, nie dałem rady... - mówił bezsilnie - Ja nie chciałem...

Peter spędził przy grobie następnych kilka godzin. Był to winny tej kobiecie. Czuł, że zawiódł kolejną osobę. Ona na pewno nie chciałaby, żeby zadawał się z mordercą, ale co miał zrobić?
Nie wiedział czy powinien żałować decyzji... Właściwie dlaczego ją podjął? Na co liczył? Przecież wiedział jak to się skończy, mógł się domyślić.

***

Deadpool siedział w swoim mieszkaniu praktycznie cały dzień. Nie chciał widzieć barmana, a tym bardziej Spiderman'a. Był zarazem okropnie przygnębiony i wściekły. Miał w tym momencie nieodpartą ochotę wymordować cały Nowy Jork. Odnosił wrażenie, że wszystko jest nie tak i właśnie wali mu się życie. W tym momencie towarzyszyło mu uczucie, którego nienawidził - uczucie bezradności.

Zdajął maskę i rzucił nią w jedną z półek, w efekcie zsypało się z niej kilka pierdół. Był zły na siebie i cały świat. Przede wszystkim na Avengers.

Do mieszkania akurat wrócił zmęczony i przygnębiony Parker. Wcisnął się szybko przez drzwi, nie chciał wchodzić najemnikowi w drogę, nie chciał żeby ten go teraz widział. Nie chciał żeby widział jego słabość.

Deadpool jednak w mgnieniu oka wparował wściekły do pokoju.

- Wypierdalaj Peter! - wrzasnął pokazując palcem na drzwi.

Chłopak był bliski płaczu. Wybiegł z mieszkania. Nie wiedział co zrobił nie tak i dlaczego najemnik ściągnął maskę. Może dlatego był zły? Może nie chciał żeby go widział?

Do Wade'a dotarło co zrobił, a zrobił to co zwykle - skrzywdził. On tylko to potrafił.
Uklęknął na podłodze i schował twarz w dłoniach. To było za wiele, wiedział, że musi to kiedyś skończyć. Tylko nie wiedział czy jest gotowy, czy wygra ze swoim zniszczonym umysłem.

1083 słowa.

Martwe kwiaty [Spiderman/Deadpool/Iron Man]  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz