Ahsoka czuła, jakby powoli zanikała z realnego świata. Nie wiedziała, co miało na nią czekać później, ale nie martwiła się. Osiągnęła już wszystko, co zaplanowała — pomogła wielu ludziom, odnalazła Ezrę, zgodnie z obietnicą; zrobiła parę dobrych rzeczy, zawsze wybierając Jasność; w końcu też pożegnała się ze swoim dobrym przyjacielem Rexem. Jednak wciąż pozostała jej jedna rzecz, której zrobić nie mogła, a z czym się w pełni nigdy nie pogodziła.
Ahsoka nie lubiła wracać do przeszłości. Przeszłość bolała. Przegrała niejedną bitwę w swoim życiu, ale nie mogła znieść porażki w tej najważniejszej. Uratowaniu Anakina. Pamiętała, jak próbowała go odnaleźć po Rozkazie 66, jednak bez skutku. Mimo wszystko była przekonana, że nie zginął. Wiedziałaby o tym. Choć wyczuła to zakłócenie Mocy, słyszała głosy, wierzyła, że Anakin po prostu schował się w jakimś bezpiecznym miejscu. Po jakimś czasie stwierdziła, że jeżeli będzie chciał ją znaleźć, skontaktuje się z nią. Och, jak mało wtedy wiedziała. Zawsze żałowała, że nie porozmawiała z nim ten ostatni raz, kiedy miała szansę. Zamiast tego wybrała Mandalorę, uwięzienie Maula, kiedy mogła w tym czasie uratować swojego mistrza. Jednak nigdy w nią to tak nie uderzyło, jak wtedy, gdy była z Kananem i Ezrą w starej świątyni Jedi. Gdy usłyszała Anakina. Już wtedy miała przeczucie, że to on kryje się za maską Dartha Vadera, ale nie spodziewała się, że usłyszy od niego to, co siedziało w jej głowie od długiego czasu, lecz co próbowała zagłuszyć — z lepszym lub gorszym skutkiem. Czuła, że go zawiodła, ale usłyszenie tego od niego samego było czymś zupełnie innym. Pamiętała, jak uderzyło w nią to, gdy Vader powiedział jej, że Anakin był słaby. I choć przypisałaby do swojego mistrza wiele przymiotników, nie tylko tych pozytywnych, nigdy nie nazwałaby go słabym. Wręcz przeciwnie. Przez te wszystkie lata kiedy była jego padawanem ona sama nauczyła się od niego, jak być silnym. Jak stawiać na swoim, jak brać odpowiedzialność za siebie i za innych, mimo że nie było to łatwe. Dzięki niemu przeżyła, dzięki niemu potrafiła zadbać nie tylko o siebie, ale też o tych wszystkich, których spotykała na swojej drodze. Był dla niej jak brat. Słowa Vadera zabolały ją. Chciała zemsty. Anakin był jedyną osobą w jej życiu, dla której mogła na chwilę zapomnieć o wszystkim, czego się nauczyła. Nie spodziewała się jednak, że ostatnie słowa, jakie od niego usłyszy to groźba śmierci. Sam dźwięk jego głosu zapalił w niej na nowo iskrę nadziei, że nadal tkwiło w nim dobro. Głęboko schowane, ale było. Dlatego gdy świątynia zaczęła się walić, wolała poświęcić swoje życie, a uratować jego. Przynajmniej wynagrodziłaby mu część swojej winy. Gdy Ezra ją ocalił, poczuła się jeszcze gorzej. Obiecała, że go nie zostawi. Nie tym razem. Potrzebowała to wszystko na spokojnie przemyśleć. Czuła się jeszcze gorzej niż po opuszczeniu Zakonu, a dodatkowo tym razem nie było osoby, do której mogłaby się zwrócić. Do końca miała tylko nadzieję, że Anakin w ostateczności dokonał dobrego wyboru.Nie wiedziała, co ją miało czekać teraz. Nie wiedziała nawet, gdzie jest. Nagle, jakby znikąd, zobaczyła schody. Zmrużyła oczy, wpatrując się w budynek, do którego prowadziły. Zdziwiła się, rozpoznając w nim świątynię z Coruscant. Zaczęła powoli wchodzić po schodach. Na samej górze czekało na nią dwóch mężczyzn. Stali tyłem do niej, jeden śmiał się i wszędzie rozpoznałaby ten śmiech.
— Anakin? — szepnęła sama do siebie. Nie miał prawa jej słyszeć, a jednak odwrócił się. Zaraz potem zrobił to samo uśmiechnięty Obi Wan. Z pewnością był starszy, niż go zapamiętała. Tylko Anakin wciąż wyglądał tak samo jak wtedy, gdy żegnali się, bo miał lecieć na pomoc kanclerzowi. Jedi podeszli do niej, a ona patrzyła na nich z niedowierzaniem.
— Hej, Smarku. — Uśmiechnął się Skywalker, jakby nic się nie zmieniło. Zlustrował ją wzrokiem. — Cóż, zdecydowanie postarzałaś się ładniej niż Obi Wan.
Togrutanka pokręciła głową z niedowierzaniem. W oczach stanęły jej łzy. Jak niewiele było trzeba. Otworzyła usta, ale nie była w stanie nic powiedzieć, więc tylko pokręciła głową jeszcze raz. Wtedy Anakin zrobił coś, czego się najmniej spodziewała. Wyciągnął do niej ręce. Nawet się nie zawahała. Podeszła i przytuliła się do niego. Po policzkach popłynęły jej łzy. Żadne z nich nic nie mówiło, bo po prostu nie było takiej potrzeby. Stali tak przez chwilę, ciesząc się, że w końcu mogli się spotkać i nadrobić cały ten stracony czas. W końcu Ahsoka odsunęła się od Anakina i spojrzała na Obi Wana. Kenobi położył jej rękę na ramieniu z uśmiechem.
CZYTASZ
Wszystko i nic, czyli one-shoty wszelakie
Short StoryPOL/ENG Everything in nothing. Star Wars [Not so Jedied | luxsoka; Padawan] Harry Potter [głównie OC / odniesienia do Patronusa] HTTYD [A psik | hiccstrid] ATLA [Past lives] non-fandom [Kominek; Igrzyska]